To niezwykle złośliwa historyjka z ironicznym ostrzem wymierzonym we współczesną zachodnią cywilizację. Dużo osób porównuje ten film z wyczynami legendarnej grupy Monty Pythona. Ich wpływ widać tu w każdym kadrze. Absurd goni absurd, a po chwili, zaśmiewając się do łez, zaczynamy dostrzegać, że rzeczywistość bez planety Ziemi wcale nie oznacza, że to nie jest opowieść o nas.
Największy atut "Autostopem przez galaktykę" to fakt, że obraz ten jest bardzo wierny literackiemu pierwowzorowi. Kultowa powieść przez całe lata uważana była za niemożliwą do sfilmowania. Na szczęście udało się. Powstał niezwykle zabawny i mądry film. Mnie zaś najbardziej zaskoczył pewną subtelną i dyskretną nutą smutku. Może nie każdy to zauważy, ale jak się dobrze przyjrzymy głównemu bohaterowi - jedynemu Ziemianinowi, który ocalał po realizacji pewnej kosmicznej inwestycji - to zauważymy, że szyderczy ton, w który tak często uderza, jest tylko zasłoną dymną dla jego prawdziwego przesłania: wszyscy jesteśmy emigrantami.
Główny bohater to Artur Dent, radiowy dziennikarz. Na kwadrans przez zniszczeniem Ziemi - która, jak się okazuje leży na trasie budowanej, międzygwiezdnej autostrady - zostaje uratowany przez swojego sąsiada (ten rzecz jasna okazuje się kosmitą). Jako jedyny ocalały Ziemianin Dent zabiera się przelatującym niedaleko statkiem kosmicznym i wyrusza w podróż po wszechświecie. W końcu trafia do Millways, restauracji na końcu galaktyki...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?