Chodzi o jedną z drewnianych figur, które dziś stoją na specjalnej kratownicy w koszalińskiej katedrze, tworząc główny ołtarz. Pośrodku znajduje się Madonna z Dzieciątkiem Jezus i jeżeli to, co mówi Tomasz Kruk jest prawdą, kilkaset lat temu pielgrzymowali do niej pątnicy z najdalszych zakątków Europy. - Najprawdopodobniej tak właśnie jest -opowiada radny.
Pierwsze wskazówki znalazł w Kronice Wendlada (kronikarza z XVIII wieku). Ten opisując historię Koszalina wspomina o obrazie Matki Boskiej, który "morze wyrzucić miało". Kronikarz dodaje też, że "katolicy blisko 100 guldenów zapłacić za niego mieli".
- Stało się to około 1341 roku, bo w tym czasie obowiązywało tak zwane prawo brzegu morskiego, które głosiło, że wszystko, co morze wyrzuci należy do tego, do kogo należy dany brzeg morski. W owym czasie ziemia koszalińska należała do biskupstwa kamieńskiego i pewnie od niego mieszkańcy Koszalina odkupili to, co znaleziono na brzegu - przekonuje radny.
A dlaczego Wendland używa określenia "obraz"?
- To kwestia tłumaczenia. W języku niemieckim słowo "obraz" znaczy też wizerunek. Poza tym żaden obraz nie przetrwałby dłuższego pobytu w morskiej wodzie, a figura owszem. Inna kwestia to taka, że jej opis, który się zachował, idealnie pasuje właśnie do figury z katedry. A jak mogła ona trafić do morza? Pewnie była przewożona na którymś ze statków, który zatonął - mówi koszalinianin.
Po wykupie figura miała ona trafić do kaplicy, która w tym czasie stała na szczycie Góry Chełmskiej. Tutaj w krótkim czasie rozwinął się kult Matki Boskiej, który zasięgiem promieniował na całą Europę (w 1378 roku papież Grzegorz XI nadał kaplicy przywileje odpustowe).
- Z tego okresu zachowały się pieczęcie biskupów kamieńskich, na których widać wizerunek figury Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus na ręku - zauważa Tomasz Kruk.
W czasie niepokojów związanych z nastaniem reformacji figurka miałaby zostać przeniesiona do kaplicy klasztoru cysterek (dziś znajduje się w tym miejscu cerkiew prawosławna przy ulicy Mickiewicza).
- Według Wendlanda w 1568 roku klasztor wyburzono. Są poszlaki, które świadczą o tym, że figurka trafiła do kaplicy zamkowej, powstałej w miejscu kaplicy cysterek - dodaje radny.
Tutaj miałaby być do roku 1718 roku, gdy większość miasta padła ofiarę straszliwego pożaru. Wśród uratowanych rzeczy najprawdopodobniej był też maryjny wizerunek. Co było dalej?
- Wendland opisując osiemnastowieczną katedrę pisze, że "obok chrzcielnicy znajduje się duży tryptyk, który w roku 1512 zbudowany został, w którym szczególnej urody rzeźbioną postać Maryi i Dzieciątka Jezus podziwiać można". Według mnie figura ta trafiła do tego tryptyku, autorstwa Andrzeja Wencla, po wielkim pożarze z 1718 roku - zapewnia koszalinianin.
Tryptyk w swojej oryginalnej postaci nie przetrwał do naszych czasów. W połowie XIX wieku został rozebrany, a figury rozstawiono w różnych miejscach kościoła (część z nich zaginęła). Wszystkie ocalałe elementy ołtarza na swoje dawne miejsce wróciły w 1974 roku. Tutaj, na współczesnej kratownicy, zostały ustawione tak jak kiedyś. Wśród nich znalazła się też piękna figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus na ręku.
- Mam niemal stuprocentową pewność, że to ta sama rzeźba, którą w 1341 roku na morski brzeg wyrzuciły fale Bałtyku - mówi Tomasz Kruk.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?