- Jak długo zastanawiał się Pan nad propozycją objęcia zespołu AZS Politechnika?
- Nie zastanawiałem się długo. Dla mnie to duże wyzwanie pracować w tak porządnym, poważnym klubie jak Politechnika. Podobną sytuację przerabiałem w 1995 roku, kiedy objąłem Vive Kielce, a wówczas byłem trenerem pracującym w III lidze. Udało mi się wtedy zdobyć z ekipą z Kielc złoty medal, ale było trochę inaczej. Przede wszystkim miałem dość czasu, by wszystko sobie poukładać, poznać zespół i przygotować go. Tak więc praca w AZS to wyzwanie, którego bez wahania się podjąłem i myślę, że uda mi się je wykonać.
- Czasu do wznowienia rozgrywek i przygotowania zespołu do tych spotkań pozostało jednak bardzo mało.
- Zgadza się, to naprawdę ciężka sytuacja, ale myślę, że sobie poradzę. Nie chcę wprowadzać do zespołu żadnej rewolucji, choć kilka mankamentów rzuciło się w oczy. Między innymi zależy mi na poprawieniu gry w obronie, ustawieniu zespołu po kątem wyprowadzania kontrataków. Jeśli chodzi o atak, to chciałbym, żeby dziewczyny grały jak wcześniej, żeby było to kontynuowane.
- Jeśli chodzi o cele klubu postawione przed Panem, czyli minimum czwarte miejsce, to jest to pułap, który pana usatysfakcjonuje, czy jednak będzie chciał Pan walczyć o wyższą lokatę?
- Na ten temat będzie można powiedzieć coś więcej dopiero po kilku miesiącach pracy. Teraz ciężko pracujemy i ustawiamy naszą grę, by to klubowe minimum zrealizować.
- Pracował pan niedawno w innym klubie z ekstraklasy, w Samborze Tczew, więc wydaje się, że koszalińska ekipa nie jest dla pana anonimowa. Jakie informacje miał pan wcześniej o Politechnice?
- Przyznam, że bardzo mało, ale staram się nadrabiać zaległości. Jeśli już docierały do mnie sygnały, to na temat gry AZS u siebie, w Koszalinie. Dzisiejszy sparing z Pogonią Szczecin (przegrany 24:33 - przyp. red.) był więc także z powyższych powodów bardzo wartościowy, zwłaszcza w kontekście nadchodzącego meczu z Kielcami.
- Czy po tym meczu kontrolnym przyszły jakieś wnioski na temat poszczególnych zawodniczek?
- Trudno po jednym meczu cokolwiek powiedzieć. Na pewno jestem niemiło zaskoczony grą naszej drugiej linii. Ta spisała się bardzo słabo. Z kolei z gry obrotowych oraz kilku indywidualnych przebłysków jestem zadowolony.
- Nie dość, że przed drużyną krótki okres przygotowań, to zaraz potem intensywny czas meczowy. Będziecie grać praktycznie co trzy dni.
- No więc właśnie - to nakłada na nas pewną presję. Nie mam czasu, nie mam tak naprawdę okresu przygotowawczego. Muszę jednak działać i zrobić wszystko, by jak najlepiej ustawić zespół i nie zawieść naszych kibiców.
- Ma Pan jakieś wspomnienia z Koszalina z lat wcześniejszych w swojej karierze trenerskiej?
- Kiedyś prowadziłem zespół drugoligowy i cały czas graliśmy z Koszalinem. Z tych czasów został tutaj mój bardzo dobry przyjaciel, z którym do dziś utrzymujemy kontakt.
- Czy rozmawiał pan z trenerem Waldemarem Szafulskim po jego odejściu? Dostał pan od niego jakieś rady?
- Odbyliśmy krótką rozmowę jak tylko przyjechałem do Koszalina, lecz nie padło w niej nic konstruktywnego. Spotkaliśmy się na jego pożegnaniu i obiecał mi pomoc, a ja z chęcią ją przyjmę. Pan Szafulski dużo dał temu zespołowi i mógłby mi w wielu rzeczach doradzić, jeśli taką pomoc by zaoferował. I na pewno go wysłucham.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?