Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ferma norek? - Zdecydowanie nie u nas! - twierdzą mieszkańcy Gwdy

Magdalena Michalska
Protest wsparła administracja samorządowa, Stowarzyszenie Otwarte Klatki oraz szczecinecki Ruchu na Rzecz Zwierząt "Basta”
Protest wsparła administracja samorządowa, Stowarzyszenie Otwarte Klatki oraz szczecinecki Ruchu na Rzecz Zwierząt "Basta” Magdalena Michalska
Hodowla norek amerykańskich to fetor nad wsią i całą okolicą. Ludzie boją się, że zanieczyszczenia skaziłyby ziemie i wodę

O tym, że w okolicy Gwdy ma powstać ferma zwierząt futerkowych mieszkańcy usłyszeli przeszło rok temu. Wówczas to tajemniczy inwestor nie otrzymał jednak pozwolenia na budowę, ze względu na olbrzymi rozmiar przedsięwzięcia i wynikającą z niego konieczność sporządzenia szczegółowego raportu o oddziaływaniu na najbliższe środowisko naturalne.

Po kilku miesiącach przerwy temat jednak powrócił, a mieszkańcy z przerażeniem stwierdzili, że tym razem zablokowanie inwestycji będzie o wiele trudniejsze. Planowana hodowla, zredukowana do 15 tysięcy sztuk zwierząt, zgodnie z obowiązującym prawem nie wymagała już bowiem decyzji środowiskowych, ani konsultacji społecznych - bo w myśl przepisów jest działalnością mało uciążliwą… - To absurdalny zapis - zgodnie stwierdzili mieszkańcy. - Niech ten kto ustanawia podobne prawo, sam przekona się czy polubi takiego sąsiada. Wystarczy tylko trochę zainteresować się tematem, aby wiedzieć, że taka ferma to przede wszystkim potworne uciążliwości zapachowe - mówiła "Głosowi" pani Danuta, której ziemia sąsiaduje z terenami pod fermę.

- Zwierzęta karmione są głównie padliną, fetor gnijącego mięsa będzie roznosił się nad całą okolicą! Ponadto kto nam zagwarantuje, że ta hodowla zaspokoi apetyt inwestora? Może przecież dokupić więcej działek i otworzyć kolejną fermę, tyle że pod innym szyldem! A nasze domy i gospodarstwa? Ile będą warte w takiej lokalizacji? Kto zwróci nam tą stratę? - wyliczali kolejni gospodarze. Nieco inną argumentacje podnosili lokalni działacze na rzecz zwierząt. Stowarzyszenie Otwarte Klatki wydało wielostronicowy okólnik, przestrzegający przed szkodami, jakie spowoduje w ekosystemie pojawienie się "obcego" gatunku drapieżnika. - Wystarczy, by kilka sztuk tych zwierząt przedostało się poza farmę, a promieniu trzydziestu kilometrów znikną ryby w stawach, małe ptaki i część płazów.

- Zwróćmy uwagę, na jakie niepotrzebne cierpienie skazujemy same futrzaki - argumentował w rozmowie z "Głosem" Adam Szkudlarek, przedstawiciel szczecineckiego Ruchu na Rzecz Zwierząt "Basta". - Norki to gatunek żyjący samotnie, który bardzo źle znosi niewolę i fakt przymusowego przebywania kilku osobników w jednej klatce. Nie sposób w tych warunkach uniknąć urazów, chorób, ataków agresji zdesperowanych stworzeń.

Świadomi tych argumentów mieszkańcy Gwdy postanowili działać. Założyli komitet protestacyjny, zaczęli gromadzić podpisy pod petycją sprzeciwiająca się budowie, a swoimi działaniami zainteresowali prasę i lokalny samorząd. Planowane na piątek spotkanie z inwestorem miało być ostatnią szansą polubownego rozwiązania sporu. Wypełniona po brzegi po brzegi sala wiejska w Gwdzie świadczyła, że problem jest palący, a mieszkańcy zdeterminowani bronić swych racji. Od pierwszych chwil spotkania stało się jasne, że osiągnięcie kompromisu będzie niemożliwe.

Apele dotyczące zdrowia i jakości życia mieszkańców wsi zdawały się nie robić wrażenia na inwestorze. Podobnie jak wstrząsające opisy cierpień zwierząt czy ich brutalnego odzierania ze skóry. Sytuacji nie poprawiła także eufemistyczna retoryka inwestora nazywającego padlinę "ubocznym produktem pochodzenia zwierzęcego", ani fakt, że przez przeszło godzinę nie chciał on przedstawić się swoim rozmówcom. Przełomowe okazały się wystąpienia przedstawicieli samorządu. Zarówno Adam Wyszomirski, starosta Krzysztof Lis, czy poseł na Sejm RP Wiesław Suchowiejko podkreślali solidarność z mieszkańcami i deklarowali dołożenie wszelkich starań, aby w sposób zgodny z prawem uniemożliwić wprowadzenie inwestycji w życie. - Prowadzenie biznesu wbrew społecznemu otoczeniu nigdzie się nie udaje i zapewniam, że tutaj również się nie uda - zwrócił się do inwestora poseł Suchowiejko. Wreszcie po niespełna dwóch godzinach jałowej dyskusji nastąpiła nieoczekiwana zmiana stanowiska. Skrajnie poirytowany przedsiębiorca zadeklarował, że odstąpi od budowy, po czym niezwłocznie opuścił salę. Pożegnały go gromkie oklaski i zapewnienia zebranych, że dopilnują by dotrzymał słowa.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!