Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

- Do jarania czy do noska? Dopalacze w Koszalinie

Rafał Wolny [email protected]
– Do jarania czy do noska? – to nie tekst dealera narkotyków, ale sprzedawcy, który w budynku w centrum miasta oferował tzw. dopalacze. W czwartek sanepid skonfiskował towar.
– Do jarania czy do noska? – to nie tekst dealera narkotyków, ale sprzedawcy, który w budynku w centrum miasta oferował tzw. dopalacze. W czwartek sanepid skonfiskował towar. Radek Brzostek
- Do jarania czy do noska? - to nie tekst dealera narkotyków, ale sprzedawcy, który w budynku w centrum miasta oferował tzw. dopalacze. W czwartek sanepid skonfiskował towar.

O podejrzanym punkcie przy jednej z głównych ulic poinformował nas mieszkaniec tych okolic. - Powstał tu sklepik, w którym nic nie ma, a mimo to wokół wciąż kreci się "dziwna" młodzież - napisał. - Sprzedawca zwykle otwiera kramik po południu i siedzi do nocy. Czytelnik podejrzewał, że są tu sprzedawane tzw. dopalacze, czyli środki o działaniu podobnym do narkotyków. Poszliśmy na miejsce, by sprawdzić te informacje.

Od razu zorientowaliśmy się, że to faktycznie nie jest standardowy sklep. Mieści się bowiem wewnątrz budynku, w lokalu wyglądającym jak portiernia lub szkolny sklepik, w którym sprzedaż odbywa się przez okienko. Brakowało jednak informacji o godzinach otwarcia, branży, czymkolwiek. Jedynie okna zaklejone obrazkami sympatycznego szopa i napis: "Smartszoper". Za pierwszym razem zastaliśmy opuszczoną roletę, ale kiedy przyszliśmy wieczorem, "sklep" był otwarty.

Przed nim spotkaliśmy parę wyglądającą na około 20 lat. Chłopak (sprawiający wrażenie nietrzeźwego lub odurzonego) przedstawił koleżankę sprzedawcy, informując, że jest "pewna" i może jej sprzedawać. To postępowanie wzbudziło nasze zdziwienie, bo przecież do kupna legalnych towarów nie trzeba rekomendacji. We wnętrzu wisiały wprawdzie koszulki z zabawnymi napisami, kubeczki czy tzw. śmieszne rzeczy, ale wrażenie, że coś jest nie tak, pogłębiło zachowanie sprzedawcy.

Rozmawiał z nami konspiracyjnym szeptem, co chwilę wychylając się z okienka i nerwowo rozglądając na boki. - Mów ciszej - poinstruował, gdy już przeszliśmy do rzeczy, wcześniej jednak zachowywał się dość podejrzliwie. - Podobno można tu dopalacze dostać? - zagailiśmy, na co usłyszeliśmy tylko nieokreślone mruknięcie. Kiedy w końcu udało nam się przełamać nieufność mężczyzny, padło pytanie: "Jaranko czy nosek?", oznaczające czy chcemy coś do palenia, czy wciągania. Kiedy zdecydowaliśmy się na to drugie, sprzedawca oddalił się w głąb pomieszczenia i wrócił z czymś, czego nie było wśród prezentowanego towaru. - To ci się spodoba, bo to najbardziej w Mielnie schodziło. Żarli to, k..., najbardziej - zachwalał, kładąc przed nami małą saszetkę z napisem "Talizman Fortuny".

- Sześć dyszek - dorzucił, choć w Internecie ten sam specyfik jest dwa razy tańszy. Na odchodnym jeszcze poinstruował nas, jak mamy się następnym razem ustawiać podczas kupna (prawdopodobnie by zasłonić widok ciekawskim) i radził pukać w okienko, gdy drzwi wejściowe do budynku będą zamknięte.

Więcej przeczytasz w sobotnim papierowym wydaniu Głosu Koszalińskiego

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!