Pani Renacie (nazwisko do wiadomości redakcji), która zgłosiła się do reportera "Głosu", ze zdenerwowania trzęsą się ręce. Co chwila wybucha płaczem: - Zróbcie coś, bo dłużej tego nie zniosę.
Sąd zakazuje
Konflikt podzielił rodzinę pani Renaty na dobre. - To moja jedyna córka, ale się nie możemy porozumieć - przyznaje.
Córka, po serii awantur i interwencji policyjnych, została skazana w lipcu zeszłego roku na pół roku więzienia w zawieszeniu za wybicie szyb w mieszkaniu w dawnym hotelowcu przy Słowiańskiej, w którym mieszkała wtedy pani Renata. Ma też sądowy zakaz zbliżania się do miejsca zamieszkania matki. - Aby odciąć się od przeszłości, wróciłam do swego panieńskiego nazwiska - dodaje pani Renata.
Żyję jak na bombie
Dawny hotel robotniczy idzie jednak do rozbiórki. Miasto powoli przenosi lokatorów do wolnych mieszkań, teraz część z nich dostała lokale w osiedlu na Polnej. Wśród nich pani Renata.
- Mieszkanie jest piękne, idealne dla mnie - mówi.
Jej radość nie trwała jednak długo. Kilka dni po przeprowadzce okazało się, że na tym samym osiedlu zamieszkała córka, która za długi straciła mieszkanie spółdzielcze.
- Mieszka teraz może 15 metrów dalej, dosłownie "rzut beretem" - wyjaśnia pani Renata. Dodaje, że po kilku tygodniach takiego sąsiedztwa jest kłębkiem nerwów. Według niej córka pod wpływem alkoholu prowokuje awantury, rzuca kamieniami, co i rusz trzeba wzywać policję.
- Siedzę we własnym domu jak zaszczuty pies, boję się światło zapalić, żeby jej nie prowokować - płacze nasza rozmówczyni. - Jeżeli się nie wyprowadzę, to dojdzie do tragedii.
O pomoc prosiła już wszystkich. Wniosła nawet wniosek do sądu o odwieszenie kary więzienia dla córki.
Nikt nic nie wiedział
Prezes spółdzielni Wacław Obuchowski rozkłada ręce: - Nic nie wiedzieliśmy o sądowym zakazie. Lokatorka przeprowadziła się na Polną dobrowolnie, wystarczyła sama groźba eksmisji.
Jego słowa potwierdza komornik Krzysztof Wisłocki: - Nawet, gdyby doszło do eksmisji, to nie miałbym skąd powziąć wiedzy o takim wyroku. Jego zdaniem bliskie sąsiedztwo pokłóconych pań to złamanie orzeczenia sądu.
Zdziwiony jest także sędzia Maciej Foltyniewicz, który orzekł zakaz zbliżania się córki do miejsca zamieszkania matki: - Okazuje się, że przepisy nie zawsze regulują wszystkie przypadki, jakie mogą się wydarzyć.
Wnioskiem o odwieszenie sędzia się jeszcze nie zajmował, bo trafia o najpierw do kuratora. - Konflikty rodzinne to delikatne kwestie - mówi. - W tej historii zdarzało się tak, że matka przychodziła jednego dnia ze skargą, a drugiego ją wycofywała.
Policja pisma pisze
Jarosław Galach, zastępca komendanta policji w Szczecinku, dobrze zna sprawę: - Były tam liczne interwencje z powodu agresji córki i nie ulega wątpliwości, że bliskie sąsiedztwo prowokuje awantury - przyznaje. - Sądowy zakaz nie został wydany bez powodu.
Komendant dodaje, że na dniach policja wyśle do administratora pismo z odpisem wyroku i zaleceniem, aby kobiety nie mieszkały obok siebie.
- Gdybyśmy wiedzieli o sprawie wcześniej, na pewno szukalibyśmy innego mieszkania dla naszej lokatorki - mówi Tomasz Wełk, prezes Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. Obiecał nam, że - mimo kłopotów z lokalami socjalnymi - uruchomi procedurę przydziału innego mieszkania, gdy tylko otrzyma oficjalne zawiadomienie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?