Jak już informowaliśmy, sąd gospodarczy w Koszalinie 4 sierpnia ogłosił upadłość likwidacyjną Cukierniczej Spółdzielni Inwalidów Słowianka w Szczecinku. Wniosek złożył zarząd spółdzielni – ma taki obowiązek, gdy firma straciła płynność finansową i możliwość regulowania zobowiązań. Od 7 sierpnia jest przerwa w produkcji, większość załogi nie pracuje.
- Otrzymaliśmy pismo z zarządzeniem prezesa, że z przyczyn leżących po stronie pracodawcy od 7 sierpnia do odwołania wstrzymana jest produkcja na obu wydziałach i jesteśmy zwolnieni z obowiązku świadczenia pracy z zachowaniem prawa do wynagrodzenia – mówi jeden z pracowników Słowianki. Z pensjami jednak już jest problem: - Ja do czwartku (10 sierpnia) nie otrzymałem sierpniowej pensji, wiem że płacone są one w pierwszej kolejności osobom mającym trudną sytuację rodzinną i mieszkaniową – dodaje.
Nasi rozmówcy dzielą się swoimi uwagami na temat sytuacji, w jakiej znalazła się ich firma. – Moim zdaniem przeinwestowano – mówi jeden z pracowników mając na myśli nową halę produkcyjną w specjalnej strefie ekonomicznej przy ulicy Łukaszewicza. Działa ona od niedawna, kosztowała około 12 milionów zł, z czego 40 procent pochodziło z unijnej dotacji. Na resztę trzeba było jednak zaciągnąć kredyt.
Inny dodaje, że produkcja w nowej hali – tu przeniesiono część linii technologicznych z zakładu CSI Słowianka z ulicy Kościuszki – ruszyła z poślizgiem i nie bez problemów. – Posadzka była sknocona, woda nie mogła spływać, a poza tym w hali nie było klimatyzacji i to był kłopot przy produkcji słodyczy – mówi i dodaje, że jego zdaniem błędem było wejście w nowe wyroby (m.in. karmel miękki) zamiast skupienia się na doskonałych markach i słodyczach, z których szczecinecka firma była i jest znana znana: landrynkach, dropsach, markizach, krówkach, ciastkach.
- Zaniedbano też krajowy rynek zbyt uzależniając się od jednego kontrahenta z Danii – mówi inny pracownik. – Na jego zlecenie produkowaliśmy słone cukierki na tamtejszy rynek, ale mieliśmy z tym spore problemy. Topiły się przy produkcji, było dużo odpadów i w końcu Duńczyk wypowiedział umowę.
- Nie do końca wina jest po jednej stronie, z informacji przekazanych na gorąco wynika, że i kontrahent do dopełnił pewnych rzeczy nie dostarczając np. części maszyn – mówi Sławomir Czarnecki, syndyk Słowianki, który teraz reprezentuje firmę. - Nie wykluczam podjęcia kroków prawnych.
Syndyk wstępnie zapoznał się już z sytuacją i deklaruje, że będzie robił wszystko, aby wypłacić ludziom zaległe pensje. – Są pewne środki, a ludzie są najważniejsi – mówi. Widzi także możliwość szybkiego wznowienia produkcji, bo zakład jest na to gotowy w każdej chwili – wszystko zależy od spływających zamówień.
Syndyk na własną rękę może działać 3 miesiące, później decyzje co do utrzymania produkcji lub dalszych losów zakładu będą zależeć od rady wierzycieli. Wszyscy liczą na inwestora, który kupi zakład, utrzyma produkcję i większość miejsc pracy. – Są kontrahenci, którzy chcą kupować produkty Słowianki, być może w grę wchodzi najpierw dzierżawa a potem kupno zakładu – mówi Sławomir Czarnecki. – Problemem są duże koszty osobowe, bo Słowianka to zakład pracy chronionej. Niepełnosprawni pracownicy mają mniejszą wydajność, co mają rekompensować dopłaty z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, ale te są coraz mniejsze.
Popularne na gk24:
- Zwłoki mężczyzny na plaży w Kołobrzegu. To poszukiwany 25-latek
- Policjant uratował tonącego 70-latka. Był na urlopie
- 73. rocznica Wybuchu Powstania Warszawskiego [zdjęcia, wideo]
- Zmiany w programie 500+. Co oznaczają? [WIDEO]
- Policyjny pościg koło Bobolic. Doszło do wypadku
- Kabareton 2017 w Koszalinie. Sprawdź czy jesteś na zdjęciach
Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?