MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Będzie brakowało miejsc dla trzylatków w przedszkolach

Sylwia Zarzycka
W Koszalinie od zeszłego roku szkolnego w żadnej szkole nie ma oddziału zerówkowego. Wszystkie znajdują się w przedszkolach.
W Koszalinie od zeszłego roku szkolnego w żadnej szkole nie ma oddziału zerówkowego. Wszystkie znajdują się w przedszkolach. Radosław Brzostek
Co więcej, przedszkola będą pękały w szwach. W Koszalinie decyzje zapadną dopiero za miesiąc, ale rodzice maluchów już się boją, że odejdą z kwitkiem.

Pytani przez nas dyrektorzy koszalińskich przedszkoli przyznają, że tegoroczna rekrutacja, która ruszy już za miesiąc, jest - przynajmniej na razie - wielką niewiadomą. Za to codziennie odbierają telefony od rodziców maluchów z rocznika 2013, którzy pytają, jakie są szanse, by ich pociecha od września znalazła miejsce w samorządowym przedszkolu. Okazuje się, że szanse są niewielkie, a sytuacja, z jaką mamy do czynienia w tym roku pokazuje, jak w obecnym systemie edukacji, w którym liczy się każdy grosz, nie ma żadnego „marginesu bezpieczeństwa”, by w miarę łagodnie reagował on na różne zmiany.

W Koszalinie w zeszłym roku nie było problemu, by znaleźć miejsce w przedszkolu, także dla tych najmłodszych dzieci. Być może nie wszyscy dostali się do konkretnego przedszkola, ale z kwitkiem nikt nie odszedł. Co więcej, był to chyba pierwszy rok, w którym na straconej pozycji nie stali mieszkańcy okolicznych miejscowości, pracujący w Koszalinie i starający się o to, by ich pociecha właśnie w Koszalinie chodziła do przedszkola. Takich „ościennych” przedszkolaków w samorządowych placówkach w Koszalinie jest teraz ok. 300.

Ówczesna, komfortowa dla rodziców sytuacja, spowodowana była tym, że w przedszkolach przestały funkcjonować oddziały sześciolatków, które musiały iść do szkoły. I zrobiło się luźno. Aby zrekompensować przedszkolom ubytek, w wielu przypadkach nawet dwóch oddziałów, a jednocześnie odciążyć szkoły, w których z kolei dzieci przybyło, ze szkół zniknęły oddziały zerówkowe. Wszystkie, łącznie z pięciogodzinnymi, zostały przeniesione do przedszkoli. I przez rok system funkcjonował.

Ale teraz, gdy obowiązek szkolny znów dotyczy dopiero siedmiolatków, problem mają i szkoły, i przedszkola. Szefowie tych pierwszych boją się, że nie będą mieli uczniów, drugich boli głowa od przybytku. - Z decyzjami czekamy do marca, ponieważ wtedy będziemy wiedzieć, ile sześciolatków pójdzie do pierwszej klasy - mówi Przemysław Krzyżanowski, zastępca prezydenta Koszalina odpowiedzialny m.in za oświatę. Do końca marca rodzice sześciolatków będą mogli bowiem składać oświadczenie woli, w którym zadeklarują, że ich pociecha od września - zamiast do zerówki - pójdzie do pierwszej klasy. - Ale to jest tylko oświadczenie woli. Rodzice w każdej chwili mogą je zmienić - mówią pracownicy przedszkoli, wskazując, że dopiero w kwietniu obecne pięciolatki przejdą tzw. diagnozę, która wskaże ich przygotowanie zarówno pod względem emocjonalnym jak i intelektualnym do podjęcia nauki.

Składanie deklaracji w marcu jest więc przynajmniej o miesiąc za wczesne. Ze wstępnych szacunków wynika, że zaledwie co piąty koszaliński sześciolatek do szkoły pójdzie i zwolni miejsce w przedszkolu. To zbyt mało, by znaleźć ok. 800 miejsc dla wszystkich chętnych trzylatków.

Rozwiązaniem, które część samorządów już bierze pod uwagę, jest powrót zerówek do szkół. W Koszalinie decyzja w tej kwestii nie zapadła. Gdyby tak się tak jednak stało, część sześciolatków z przedszkola musiałaby przejść do szkoły. To byłby ratunek dla nauczycieli obecnych klas trzecich, dla których znalazłaby się praca. Ale to nie bardzo podoba się rodzicom, bo oznacza, że ich pociecha i tak i tak w wieku sześciu lat do szkoły by trafiła.

- Poza tym, na jakiej podstawie dzielono by dzieci na te, które muszą przejść do szkoły i na te, które mogą zostać w przedszkolu? Czy likwidowane by były całe oddziały, czy tylko ich część? Zamieszania i pretensji byłoby mnóstwo - mówi nam mama Kacpra, chłopca, który sześć lat kończy w kwietniu, a która nie zamierza posyłać syna we wrześniu do szkoły i chciałaby, żeby zerówkę spędził w przedszkolu.

Inni rodzice, komentujący sytuację, pytają, skąd ten brak miejsc dla maluchów, skoro w Polsce mamy niż demograficzny? - Z jednej strony dzieci jest mało, z drugiej za chwilę ludzie usłyszą: radź sobie sam, płać w prywatnym, zatrudnij opiekunkę - żali się jeden z ojców. Co ważne, z punktu widzenia samorządu, który opiekę przedszkolną i szkolną organizuje, pod względem finansowym uczeń to nie to samo co przedszkolak. Na tego pierwszego gmina otrzymuje o ponad 3 tysiące wyższą subwencję.

Popularne na gk24:

Gk24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!