To, że mecze zespołów ze Słupska i Koszalina kumulują nieprawdopodobnie negatywne emocje, wiedzą nawet dzieci w piaskownicy. I tym razem mecz otwarcia w wyremontowanej hali Gryfia nie odbiegał od negatywnych standardów, jakie wyznaczają sobie kibice obu zespołów.
Eskalacja wzajemnej nienawiści nastąpiła już po zakończeniu meczu. Wtedy na wychodzącą grupę kibiców z Koszalina poleciały plastikowe butelki, potem do akcji weszły krzesła. Doszło do kontaktu fizycznego.
- Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe. Zabezpieczenie było na wysokim poziomie - mówi Andrzej Twardowski, prezes Energi Czarnych. - Sam rozdzielałem i uspokajałem obie strony. My jako klub nie jesteśmy już tutaj winni. Burda miała miejsce poza meczem, wszystkie procedury były zachowane. Sam byłem zdziwiony skalą zjawiska - mówi Twardowski.
W klubie będzie przeglądany monitoring i osoby z Klubu Kibica Energi Czarnych, które uczestniczyły w burdzie mają z niego być usunięte.
- Nie będę miał litości dla takich ludzi - dodaje Twardowski. - Inna sprawa, że przecież chodzę długo na mecze i wiele z tych osób, które zaatakowały kibiców z Koszalina widziałem po raz pierwszy.
W Polskiej Lidze Koszykówki czekają na zapis video z meczu.
- Rozmawiałem z prezesami obu klubów. Rozmawiałem z komisarzem. Czekamy na płytę, ale na 90 procent mogę powiedzieć, że Czarni nie zostaną ukarani. Nie ma za co, zadyma miała miejsce po spotkaniu, już jakby poza jurysdykcją Energi Czarnych - twierdzi Janusz Wierzbowski, prezes zarządu PLK. - Wiem, że takie mecze wywołują emocje, ale gdzieś są granice tego, co wolno w takich momentach robić.
PLK ma już jednak pewne wskazania i zalecenia dotyczące zachowania porządku.
- Możemy wskazać, aby zrobić ewentualnie strefę buforową. Tak jak na stadionach piłkarskich. Inna sprawa, że w halach trudno o to wtedy, kiedy jest mało miejsc - mówi Wierzbowski.
- Druga sprawa, to możemy zakazać wyjazdów grup kibiców na mecze w innych halach. To byłaby dotkliwsza kara, a nie chcemy w to brnąć, bo to przecież sport dla wszystkich i szkoda by było wprowadzać ograniczenia.
Kibiców AZS w ich sektorze było zdecydowanie więcej niż miejsc (70). Wygląda na to, że koszalinianie kupili bilety w wolnej sprzedaży, ale usiedli na miejscach przeznaczonych dla fanów niebiesko-białych. W ten sposób osoby z trzech autokarów zmieściły się na małej przestrzeni, ale pretensje, gdyby coś się stało, zapewne kierowaliby do organizatorów.
- Szczęście, że nikomu nic się nie przytrafiło - podsumowuje Blumczyński, wiceprezesem firmy Jantar, która ochraniała mecz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?