Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójcze oszczędności w szpitalu. 75-latka miała szanse na przeżycie?

Inga Domurat
Wacław Gola uważa, że gdyby w połczyńskim szpitalu ratownicy dyżurowali całą dobę, jego 75-letnia matka pewnie nadal żyłaby po udarze mózgu.
Wacław Gola uważa, że gdyby w połczyńskim szpitalu ratownicy dyżurowali całą dobę, jego 75-letnia matka pewnie nadal żyłaby po udarze mózgu. archiwum
Wacław Gola uważa, że gdyby w połczyńskim szpitalu ratownicy dyżurowali całą dobę, jego 75-letnia matka pewnie nadal żyłaby po udarze mózgu.

Wacław Gola sam jest ratownikiem w połczyńskim szpitalu. 3 marca kończył pracę w izbie przyjęć, gdy karetka pogotowia przywiozła jego matkę, Zofię Golę z podpołczyńskiego Borkowa. Była godz. 21.45. - Mama źle się czuła, ciśnienie jej skakało. Szybko dostała leki na obniżenie ciśnienia, a lekarz zdiagnozował objawy udaru mózgu. Zdecydował, że moja matka wymaga specjalistycznej, neurologicznej opieki, której w połczyńskim szpitalu nie ma - mówi pan Wacław. - A to oznaczało, że ma zostać przetransportowana do koszalińskiego szpitala. W połczyńskim szpitalu od grudnia minionego roku od godz. 19 do 7 rano w dni robocze oraz w weekendy i święta transporty międzyszpitalne wykonują ratownicy, którzy mają własne działalności, świadczą usługi na zlecenie szpitala i na telefon z domu. Karetka transportowa jest na wyposażeniu szpitala.

- Pielęgniarka zadzwoniła po ratowników. Była godz. 22.15. Jeden pojawił się dosłownie w kilka minut, bo jest z Połczyna, ale druga ratowniczka mieszka w Łobzie i na nią trzeba było czekać. Przyjechała za jakieś 40-50 minut. A to były bardzo cenne minuty. Dopiero po godz. 23 moja mama była w karetce i jechała na sygnale do Koszalina. Jestem pewien, że gdyby dotarła tu szybciej, dziś by żyła, a tak zmarła następnego dnia. To wina oszczędności w połczyńskim szpitalu. Gdyby nadal były całodobowe dyżury ratowników, które i ja pełniłem, moja mama zyskałaby ponad godzinę. Ale dyrekcja woli płacić zewnętrznym firmom, bo to taniej. Adam Bielicki, dyrektor połczyńskiego szpitala, którego dzierżawcą jest katowicka spółka, nie zaprzecza, że zlecanie nocnego, weekendowego i świątecznego transportu medycznego ratownikom pracującym na własny rachunek jest tańsze. Dla szpitala
to miesięczne oszczędności rzędu 10 tys. złotych, ale, według dyrektora, nie w nich leży problem. - My jako szpital zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by pacjentka jak najszybciej uzyskała specjalistyczną pomoc - zapewnia dyrektor Bielicki.

Więcej szczegółów w poniedziałkowym papierowym wydaniu Głosu Koszalińskiego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!