Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ordynacja proporcjonalna czy JOW-y?

Piotr Polechoński
Ostatnio głosowaliśmy podczas  wyborów prezydenckich.  Teraz, 6 września, będziemy mieli okazję wypowiedzieć się w ramach referendum w kilku ważnych dla kraju kwestiach
Ostatnio głosowaliśmy podczas wyborów prezydenckich. Teraz, 6 września, będziemy mieli okazję wypowiedzieć się w ramach referendum w kilku ważnych dla kraju kwestiach Radosław Brzostek
Już 6 września będziemy mogli na to pytanie odpowiedzieć. Rozpoczynamy nasz referendalny cykl. Dziś przybliżamy jednomandatowe okręgi wyborcze.

Co to są JOW-y? Odpowiadając najprościej, to okręgi wyborcze, w których mandat (radnego, posła, senatora itd.) zdobywa kandydat o największej liczbie głosów.

Liczy się tylko pierwszy na mecie
Innymi słowy jednomandatowe okręgi wyborcze oznaczają system większościowy. W każdym okręgu jest jeden zwycięzca, który zdobywa mandat, a głosy oddane na pozostałych kandydatów, którzy zdobyli mniej głosów, nie mają znaczenia przy podziale mandatów.

Można to przedstawić na przykładzie polskiego senatu, którego skład wybierany jest właśnie w ramach ordynacji większościowej (podobnie w Polsce - od 2014 roku - wybierani są radni w gminach niebędącymi miastami na prawach powiatu). Kraj podzielony jest na 100 okręgów wyborczych (w taki sposób, by proporcjonalnie w każdym była mniej więcej podobna liczba wyborców). W każdym z nich wybiera się jednego senatora i przez to każdy JOW ma inną listę wyborczą. Zwycięża kandydat, który w okręgu zebrał największą liczbę głosów - zgodnie z zasadą "pierwszy na mecie". Zakładając, że jednomandatowe okręgi wyborcze zostałyby wprowadzone podczas wyborów do Sejmu, można policzyć, że JOW-ów w Polsce byłoby 460 - czyli tyle, ile mandatów poselskich liczy Sejm RP.

Oprócz reguły "pierwszy na mecie" niektóre państwa (Australia, Irlandia) stosują zasadę alternatywnego głosu proporcjonalnego. Zgodnie z nią wyborcy na listach zaznaczają swoje preferencje, np. kandydat najbardziej pożądany dostaje jedynkę, kolejny dwójkę itd. Podliczenie głosów jest nieco skomplikowane, bo stosuje się tzw. skalę rangową - wygrywa ten kandydat, który najczęściej i średnio najwyżej był wskazywany w okręgu wyborczym.

Warto przypomnieć, że w pierwszych latach działalności PO jednomandatowe okręgi wyborcze były jednym z filarów programu partii. Po dojściu do władzy jednak nie wprowadziła JOW-ów w wyborach do Sejmu. Warto też wiedzieć, że wprowadzenie JOW-ów wymaga zmiany konstytucji, gdyż obecnie określa ona, że wybory do Sejmu są proporcjonalne.

Wady i zalety
Zwolennicy JOW-ów przekonują, że jednomandatowe okręgi wyborcze stanowią receptę na odpartyjnienie kraju, ponieważ wyborca głosuje bezpośrednio na osobę, a nie na partię, przez co lepiej realizuje się postulat demokracji bezpośredniej, a obywatele mają większy wpływ na skład Sejmu czy Senatu. Znikają też listy partyjne, które zawsze są przedmiotem kalkulacji i walki o wpływy czy wyrazem sympatii wyborczych przewodniczącego danej partii. Ważna jest także identyfikacja posła czy senatora z danym JOW-em - wie, kto go wybrał i przed kim jest odpowiedzialny. Także obywatele mają pełną świadomość, kto ich reprezentuje.

Przeciwnicy JOW-ów argumentują, że ten system wcale nie doprowadzi do odpartyjnienia Polski, lecz wręcz przeciwnie - będzie promował główne siły polityczne, czyli PO i PiS. Przykładem mają być ostatnie wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii, gdzie mniejsze partie odegrały marginalne znaczenie i zdobyły śladowe ilości mandatów. Dlatego system JOW-ów mógłby sprawić, że średnie i małe partie w ogóle nie wejdą do parlamentu, bo w każdym JOW-ie ich przedstawiciele przegrają z bardziej rozpoznawalnym kandydatem dużej partii, za którym też zawsze stoi większe zaplecze promocyjne. Wiele dyskusji wywołałby także podział kraju na 460 okręgów. Ponadto wybrani posłowie mogliby realizować interesy tylko własnego okręgu, zapominając o perspektywie "państwowej".

Dr. hab Maciej Dżonek z Instytutu Politologii i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego

Ordynacja większościowa ma kilka zalet, ale najważniejszą z nich jest to, że jest prosta , czytelna i jasna dla wszystkich. Wyborcy głosują na swoich kandydatów, a mandat otrzymuje ten, który uzyska największe poparcie. Rozumie to każdy, nie ma tu żadnych niezrozumiałych metod, jak obowiązująca w Polsce metoda D'Hondta, stosowana przy podziale mandatów w systemie proporcjonalnym.

Tym samym mogłoby się wydawać, że system większościowy jest sprawiedliwszy od swojego proporcjonalnego konkurenta. Jednak nie jest to takie oczywiste w chwili, gdy sobie uświadomimy, że często będzie dochodzić do sytuacji, gdy zwycięzca wygra z 20-procentowym poparciem, a na pozostałych kandydatów łącznie padnie 80 procent głosów. Tym samym ci, co je oddali, nie będą mieli reprezentacji w Sejmie. Inną budzącą wątpliwość kwestią jest to, że JOW-y będą promować znane osoby, od których na przykład zależy jakość życia innych, jak choćby dużych pracodawców. Na pewno ordynacja większościowa nie jest tak idealna, jak próbuje się ją przedstawić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!