Najpierw on, a potem jego córka Marzena, która w styczniu wspierała ojca podczas licytacji, odbyli kilkunastominutową eskapadę po poligonie. - To było coś niesamowitego. To wspaniały prezent na moje 60. urodziny. Warto było wesprzeć orkiestrę, żeby coś takiego przeżyć. Przeciętny zjadacz chleba nigdy tego nie doświadczy. W ogóle się nie bałem, chociaż prędkość była zawrotna. Chyba ze 150 km na godzinę jechaliśmy, i to nie na szosie, tylko po wertepach -mówił po wyjściu z auta S. Gręziak.
Więcej na ten temat we wtorkowym wydaniu Głosu Koszalińskiego. Zapraszamy do lektury.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?