Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmigłowiec na podwórku. To możliwe

Rajmund Wełnic
Bardzo podobny helikopter ma Janusz Wejman
Bardzo podobny helikopter ma Janusz Wejman Archiwum
Janusz Wejman ze Szczecinka spełnił marzenie z dzieciństwa i kupił sobie… helikopter.

Żółty helikopter stoi na razie w hangarze w Poznaniu, gdzie pan Janusz jeździ szkolić się przed egzaminem na pilota, ale już kilka razy właściciel - oczywiście pod okiem instruktora - przyleciał nim do Szczecinka. Mieć śmigłowiec, i to najprawdziwszy, nie jakiś tam wiatrakowiec - musicie Państwo przyznać, ale to raczej niecodzienna sprawa.

- Często uczestniczyłem w różnego rodzaju pokazach lotniczych, zwykle jako pasażer, ale moim marzeniem od dawna było mieć swój statek powietrzny i to nie samolot, który stał się już nieco banalny, bo przecież nawet u nas niektórzy mają już lekkie samoloty - mówi Janusz Wejman, szczecinecki przedsiębiorca. - W końcu okazało się, że mnie stać i mogę go sobie kupić.

Za ile? Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają, ale pan Janusz mówi, że tę kwotę mógłby sobie kupić auto z naprawdę wysokiej półki. Śmigłowiec jest używany, ale w doskonałym stanie. Nie może być zresztą inaczej, bo wszystkie tego typu urządzenia poddawane są rygorystycznym, corocznym przeglądom. Każda część ma ponadto swój resurs, czyli okres, bo jakim musi być bezwzględnie wymieniona, nawet niezależnie od ilości wylatanych godzin. O niezwykłym zakupie pan Janusz poinformował rodzinę, gdy… przyleciał śmigłowcem w swoje urodziny. Zaskoczenie było gigantyczne, ale po kilku podniebnych przejażdżkach bliscy są równie zafascynowani maszyną, jak pan Janusz.

Śmigłowiec produkcji amerykańskiej Robinson R44, to lekka, czteroosobowa maszyna. Identycznego - choć oczywiście przerobionego na potrzeby telewizji - używa jako "Błękitny 24" stacja TVN. Może lecieć z prędkością 240 km/h, ma zasięg ponad 500 km. - Niektórzy mają obawę przed lataniem, ja na pewno nie i mogłem spełnić swoje marzenie - mówi właściciel. - Ale ja lubię adrenalinę. Poza tym to, co widzi z góry wynagradza całe ryzyko. Pan Janusz jest w trakcie kursu, przed egzaminem trzeba wylatać minimum 50 godzin pod czujnym okiem nauczyciela.

- Idzie mi już całkiem nieźle, szczególnie starty, nad lądowaniem wciąż pracujemy - mówi i dodaje, że w przyszłym rok chce już zdobyć uprawienia. Wtedy śmigłowiec sprowadzi do domu, choć oczywiście nie do garażu. - Teoretycznie mógłby wylądować na podwórku, ale naturalnie będę go trzymał w hangarze w okolicach Szczecinka - mówi nasz rozmówca, który zamierza latać turystycznie i dla przyjemności. Przepisy lotnicze pozwalają na loty bez większych formalności do wysokości 300 metrów.

To nie pierwsza niezwykła pasja pana Janusza. Kilka lat temu pisaliśmy, jak odnalazł wrak legendarnego forda T sprzed prawie wieku i pieczołowicie go odrestaurował. Dziś samochód jest wielką atrakcją wielu pokazów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!