Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjant ze Szczecinka poddał się niezwykłej próbie

Rajmund Wełnic
Robert Zagorowski na trasie Spartan Race skacze przez płonące kłody
Robert Zagorowski na trasie Spartan Race skacze przez płonące kłody Archiwum
Robert Zagorowski ze Szczecinka zmierzył się z własną słabością podczas ekstremalnego biegu Spartan Race. Gonitwę po wzniesieniach koło Gdyni trudno zresztą nawet nazwać biegiem.

To połączenie toru przeszkód z morderczymi podbiegami i stromymi zbiegami. - Akurat tu biegliśmy na sprinterskim dystansie 5 kilometrów, ale są ekstremalne trasy liczące ponad 20 km - mówi Robert Zagorowski, na co dzień policjant ze szczecineckiej komendy.

Spartan Race wiódł przez trudno dostępne tereny, błota i pagórki. - Miejscami trzeba było się czołgać pod zasiekami z drutu kolczastego, wspinać po linie, rzucać oszczepem, wspinać na ściankę, czy skakać przez płonące żagwie - opowiada śmiałek. W sumie na trasie było 15 przeszkód o różnym stopniu trudności. Wbrew pozorom chyba największym wyzwaniem nie było wdrapywanie się pod strome wzniesienia, ale zbiegnięcie z nich. - Naprawdę łatwo było się tutaj potknąć i zlecieć na złamanie karku, niektórzy odpuszczali tę przeszkodę - mówi pan Robert. Każdy uczestnik startował oczywiście na własne ryzyko, a przed startem otrzymywał ostrzeżenie, że to bieg niebezpieczny, który może zakończyć się śmiercią lub kalectwem.

Ale chyba właśnie to "spartan" napędza najbardziej. Adrenalina, wyzwanie i pokonanie samego siebie. W sumie na starcie Spartan Race stanęło ponad 250 uczestników podzielonych na kilka grup.

- Tu nie ścigasz się z innymi, ale pokonujesz własne słabości, tu rywal poda ci rękę, gdy toniesz w błocie, zdopinguje pod przeszkodą, z którą masz problemy - mówi Robert Zagorowski.

On sam nie zaliczył trzech przeszkód, co okupił karnymi ćwiczeniami. Przez to na mecie zameldował się w środku stawki. Nie chodziło tu jednak o miejsce, ale udowodnienie sobie, że ma się siłę sprostać wyzwaniu.

- Biegu nie kończyłem jednak jakoś krańcowo wyczerpany, miałem jeszcze rezerwy - pan Robert dodaje, że to nie jest impreza dla typowych biegaczy lub siłaczy. Tu trzeba być wszechstronnym i dać sobie radę w różnych sytuacjach. - Chciałem za pośrednictwem "Głosu" podziękować wszystkim, którzy mnie wspierali, w szczególności NSZZ Policjantów, który umożliwił mi wyjazd do Gdyni - dodaje.

Przypomnijmy, że Robert Zagorowski brał już m.in. udział w legendarnym 10-kilometrowym Biegu Katorżnika w Lublińcu. Od lat tez czynnie uprawia różne dyscypliny sportu. Zaczynał od aikido, dziś trenuje krav magę i rugby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!