Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wypadku w Świdwinie. Kolej skazała mnie na wegetację

Inga Domurat
Marcin Pereczkowski otrzymuje niecałe 750 złotych renty. Finansowo pomaga mu rodzina
Marcin Pereczkowski otrzymuje niecałe 750 złotych renty. Finansowo pomaga mu rodzina
Gdy Marcin Pereczkowski ze Świdwina wpadł pod pociąg i stracił nogę, jego życiowe plany legły w gruzach

- Był 6 grudnia 2013 roku, mikołajki i najkoszmarniejszy dzień mojego życia. Wracałem z pracy z Niemiec do domu, do Rzepczyna, do mojej narzeczonej i trzyletniego wówczas synka - mówi 33-letni Marcin Pereczkowski.

- Nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu będę z rodziną. Wracałem z kolegą. Z Niemiec do Szczecina dojechaliśmy busem, a potem przesiedliśmy się do pociągu relacji Szczecin-Słupsk, który miał nas dowieźć do Świdwina przed godz. 22. Pogoda była fatalna. Wiał wicher, sypał śnieg. Koszmar. Na prawie trzy godziny utknęliśmy na stacji w Stargardzie Szczecińskim. Przed wejściem do pociągu zjedliśmy z kolegą po kebabie, a w pociągu wypiliśmy po dwa piwa. Ja, facet, prawie sto kilogramów wagi, nie poczułem, żeby mi od alkoholu w głowie zaszumiało. Do Świdwina pociąg dojechał przed pierwszą w nocy. Wysiadłem i świadomość mi wróciła w szpitalu, gdy byłem już bez nogi.

Tego, czego nie pamięta pan Marcin, pamiętają świadkowie jego dramatu. Z ich zeznań wynika, że ten wysiadł jako ostatni, i to z ostatniego przedziału. Nie przekroczył jeszcze strefy bezpieczeństwa, kiedy pociąg ruszył. Nagle poślizgnął się na oblodzonym peronie i plecami do pociągu wpadł między peron a tory. Koła pociągu dosłownie wyrwały jego prawą nogę. Pociąg pojechał dalej, bo nikt z jego obsługi upadku nie zauważył, nikt nie zareagował na krzyki przerażonych pasażerów.

Na dworcu panowały ciemności, bo automatycznie sterowane oświetlenie byłoby włączone, gdyby pociąg przyjechał punktualnie. A był bardzo spóźniony. Z tego też powodu na dworcu zatrzymał się tylko na minutę i ruszył z niego z dużym przyspieszeniem. Gdyby nie pomoc pasażerów, którzy wysiedli na stacji razem z panem Marcinem, ten najprawdopodobniej by się wykrwawił. To jeden z nich wyjął pasek ze spodni, podał go koledze pana Marcina, by ten zacisnął go na kikucie.

Ponad miesiąc w szpitalu w Gryficach. Wielomiesięczna rehabilitacja, która trwa do dziś. Nauka chodzenia na protezie podstawowej. Teraz na kolejnej, już bardziej dopasowanej i lepszej jakości. Półfabrykaty do niej pan Marcin sprowadził z zagranicy. W Szczecinie protezę złożył protetyk. Finansowo pomogli rodzice, siostra. I wspierają go nadal. Bez nich skazany byłby na wegetację. Sam otrzymuje niecałe 750 złotych renty.

- Kilka miesięcy przed wypadkiem założyłem własną działalność. Znam się na budowlance i dobrze mi szło w Niemczech. W planach miałem ślub i budowę domu. Wypadek wszystko zniweczył. Jak mam zakładać rodzinę, gdy nie jestem w stanie jej utrzymać? - załamuje ręce pan Marcin. - Prokurator nie wskazał winnego, ubezpieczyciele spółek kolejowych odmówili wypłaty ubezpieczenia, stąd pozew. Muszę walczyć o godne życie.

Zdanie obrońcy

Kamil Szyposzyński, radca prawny ze Świdwina, pełno- mocnik Marcina Pereczkowskiego, który będzie go reprezentował przed Sądem Okręgowym w Koszalinie :

- Ta sprawa jest odzwierciedleniem niedoskonałości przepisów dotyczących odpowiedzialności firm ubezpieczeniowych za szkody wynikające z działalności ich klientów (w tym przypadku chodzi o spółki kolejowe, dop. red.), które pozwalają na konstruowanie prawnie zawiłych polis z tytułu odpowiedzialności cywilnej.

Odpowiedzialność odszkodowawcza winna istnieć na zasadzie ryzyka, czyli odpowiedzialności niezależnej od winy. Niestety, ubezpieczyciele i ich klienci niejednokrotnie odpowiedzialność tę kwestionują. Mam nadzieję, że ten proces cywilny doprowadzi do uznania za uzasadnione roszczeń mojego klienta, co pozwoli w godnym stopniu zrekompensować krzywdę i cierpienia, jakich doznał w wyniku tej strasznej tragedii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!