Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto płaci za sarnę, dzika. Kierowcy domagają się zadośćuczynienia za szkody

Joanna Boroń
Takie znaki zarządca drogi stawia na m.in. na wniosek nadleśnictwa, czy koła łowieckiego. Oznaczają one miejsca tzw. stałej migracji zwierząt
Takie znaki zarządca drogi stawia na m.in. na wniosek nadleśnictwa, czy koła łowieckiego. Oznaczają one miejsca tzw. stałej migracji zwierząt Radek Koleśnik
Pan Ryszard z Koszalina miał wypadek. Winna była sarna. Ale nie tylko. Zdaniem Czytelnika część winy spoczywa na barkach zarządcy drogi. Kierowcy coraz częściej domagają się finansowego zadośćuczynienia za szkody wyrządzone przez dziką zwierzynę

Radzi mecenas Katarzyna Kowalska:

Radzi mecenas Katarzyna Kowalska:

- Dla odpowiedniego zabezpieczenia roszczeń osoby poszkodowanej w wyniku zdarzenia drogowego z udziałem dzikiego zwierzęcia zasadne jest zebranie odpowiednich dowodów potwierdzających zaistnienie szkody, jej rozmiary oraz zaniedbania lub zaniechania zarządcy drogi. Chodzi w szczególności o wezwanie policji albo innych państwowych lub samorządowych służb na miejsce zdarzenia, wykonanie odpowiedniej dokumentacji fotograficznej potwierdzającej brak odpowiednich znaków drogowych ostrzegających przed dzikimi zwierzętami, zgromadzenie danych dotyczących ewentualnych świadków zdarzenia, uzyskanie informacji z Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji Drogowych potwierdzających, iż na przedmiotowym odcinku drogi dochodziło do zdarzeń drogowych z udziałem dzikich zwierząt lub uzyskanie informacji z kół łowieckich, nadleśnictw o miejscach bytowania, migracji czy też przemieszczania się dzikich zwierząt.
Zasadniczo właściwym będzie sąd rejonowy dla siedziby pozwanego, ale również sąd według miejsca zdarzenia - w pozwie należy wtedy wprost wskazać, iż korzysta się z właściwości wg miejsca wystąpienia szkody.
Opłata sądowa od takiego pozwu wynosi 5 proc. wartości przedmiotu sporu.

Do zdarzenia doszło na drodze wojewódzkiej. Nasz Czytelnik jechał późnym wieczorem przez las. Zaznacza, że z przepisową prędkością. Gdy z lasu wyskoczyła pod koła jego auta sarna, nie pomógł refleks. - Naprawa auta kosztować mnie będzie ponad 1000 złotych. Jestem ubezpieczony, ale nie chcę korzystać z ubezpieczenia, bo to automatycznie wpłynie na wysokość moich składek w przyszłości - komentuje.

Uzyskanie odszkodowania nie jest proste. Jednak coraz więcej osób postanawia walczyć z zarządcą drogi o naprawienie szkód. Kilka lat temu do Zachodniopomorskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich trafiało kilka takich wniosków o odszkodowanie rocznie, teraz kilkadziesiąt. - Jeśli chodzi o drogi powiatowe to w zeszłym roku tylko jeden kierowca zwrócił się do nas z wnioskiem o odszkodowanie - mówi Jan Banasiak, rzecznik Starostwa Powiatowego. - Cóż, staramy się na bieżąco reagować na sygnały i ustawiać znaki informujące o dzikiej zwierzynie.

Znak ma znaczenie
Znaki, o których wspomniał rzecznik powiatu, są niezwykle istotne z punktu widzenia osoby, która domaga się odszkodowania. Znak drogowy A-18b, czyli "zwierzęta dzikie", bądź jego brak, może być najważniejszą przesłanką w walce o odszkodowanie. Zarząd Dróg Wojewódzkich na swojej stronie informuje, że odrzuca wnioski w sytuacji, gdy do zdarzenia doszło na oznakowanym odcinku drogi.
Wszystko jednak zależy ostatecznie od decyzji sądu, a te mogą być różne. W 2003 roku sąd nakazał warszawskiemu Zarządowi Dróg Miejskich wypłatę wysokiego odszkodowania kobiecie, która została ranna w zderzeniu jej auta z łosiem, bo na drodze brak było znaku ostrzegawczego. Ale już sąd w Piotrkowie Trybunalskim odmówił odszkodowania właścicielowi samochodu rozbitego po kolizji z sarną, tłumacząc że wtargnięcie zwierzęcia na jezdnię było nagłe i żaden znak A-18b, czy też ograniczenie prędkości nie uchroniłoby kierowcy przed zderzeniem.

Myśliwi? To nie ten adres
Janusz Rynkiewicz, łowczy okręgowy, przyznaje, że często kierowcy domagają się od myśliwych wypłaty odszkodowania za uszkodzone auto. - Tymczasem nie mamy takiego obowiązku, poza jednym wyjątkiem, czyli polowaniami zbiorowymi. Jeśli w wyniku takiego polowania zwierzyna wyjdzie na drogę i dojdzie do kolizji albo wypadku, to rzeczywiście odpowiada koło łowieckie. Nasze koła są jednak na taką okoliczność ubezpieczone.

Łowczy Rynkiewicz podkreśla, że choć związek, ani koła nie są finansowo odpowiedzialne, to jednak starają się pomóc: - Wyjaśniamy, jakie są procedury, podopwiadamy, do kogo zgłosić się z wnioskiem.
Protokół policji, dowody, a na koniec wniosek

W naszym regionie najwięcej zdarzeń zdarzeń z udziałem dzikich zwierząt ma miejsce w okolicach Białogardu. Tych zgłoszonych przez kierowców w zeszłym roku było 8, w tym roku - jak na razie - 2, jedno na trasie 162, drugie na 163, w obu na drogę wtargnął dzik. Rafał Mielniczuk, kierownik białogardzkiego oddziału ZZDW: - Zdajemy sobie sprawę z tego, że wiele zdarzeń nigdy nie zostało przez kierowców zgłoszonych.

W praktyce do większości zdarzeń z udziałem dzikich zwierząt dochodzi w miejscach oznakowanych. - Ale mieliśmy i taki przypadek, że kierowca zderzył się z jeleniem jadąc przez Kołobrzeg - wspomina Rafał Mielniczuk. - Reguły nie ma. Trudno przewidzieć zachowania zwierząt.

Kierowca, który miał pecha i zderzył się z dzikiem, albo innym dzikim zwierzęciem, by zgłosić szkodę, musi wypełnić zawiadomienie o szkodzie, którego druk może pobrać ze strony ZZDW. Musi też odpowiednio szkodę udokumentować, czyli przede wszystkim wezwać na miejsce policję, która sporządzi protokół.

Jeśli zarządca wniosek odrzuci, kierowca ma dwa wyjścia - skierować sprawę do właściwego sądu (jak to zrobić - obok), lub pokryć szkody ze swojego ubezpieczenia. Tyle, że coraz więcej kierowców z dobrowolnych ubezpieczeń rezygnuje.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!