Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwyczajna niezwyczajna. Matka z córką uratowały starszego pana

Rajmund Wełnic
Ernestyna Jakubiec wraz z córką Karoliną uratowały mieszkańca Szczecinka.
Ernestyna Jakubiec wraz z córką Karoliną uratowały mieszkańca Szczecinka. Rajmund Wełnic
Ernestyna Jakubiec wraz z córką Karoliną wykazały się zimną krwią i uratowały mieszkańca Szczecinka, który padł nieprzytomny podczas mszy świętej.

Dramat rozegrał się podczas niedzielnego nabożeństwa w kościele pw. św. Franciszka na szczecineckim osiedlu Pilska. W pewnym momencie starszy pan zasłabł i osunął się na ziemię bez przytomności. Bliscy z pomocą wiernych wynieśli mężczyznę przed świątynię i położyli na ziemi. Niestety, nikt za bardzo nie wiedział, co należy robić. A liczyły się dosłownie minuty. Na szczęście w grupie ludzi była Karolina Jakubiec, która popędziła do oddalonego o kilkadziesiąt metrów domu, aby wezwać na pomoc swoją mamę, panią Ernestynę. - Dzwoniła, jakby się paliło i zrozumiałam, że dzieje się coś złego - nasza rozmówczyni niewiele się namyślając wypadła przed dom i natychmiast podbiegła do leżącego bez czucia.

Rzut oka wystarczył, aby wiedzieć, że sytuacja jest krytyczna. 75-letni mężczyzna nie oddychał, brak było funkcji życiowych, a nikt z obecnych nawet nie próbował go reanimować. Ernestyna Jakubiec, na co dzień prowadzi centrum tenisowe w Szczecinku, ale wcześniej przez 7 lat była ratownikiem wodnym w pływalni. - Nigdy wcześniej jednak nie dane było mi zastosować w praktyce swoich umiejętności resuscytacji - mówi. - To jednak zupełnie coś innego niż kursu, szkolenia i ćwiczenia na fantomie. Tu masz przed sobą siniejącego z każdą sekundą coraz bardziej człowieka, pojawia się panika i emocje, mogę więc zrozumieć, że nikt z ludzi nie zareagował. Strach, że można zrobić coś nie tak, może sparaliżować. U mnie na szczęście włączył się automatyzm, zaczęłam działać jak robot.

Po bezskutecznych próbach zmierzenia tętna, pani Ernestyna rozpoczęła masaż serca.

- Pomagała mi córka, na szczęście, także jest młodszym ratownikiem WOPR - mówi. - Ale nawet ona nie była w stanie podjąć sztucznego oddychania, bo w pewnym momencie pan zaczął krwawić z ust. Nasza bohaterka, jak już pisaliśmy, działała jak podręczniku, i nie zważając na krew, wdmuchiwała powietrze w płuca nieprzytomnego. Jak w podręczniku: 30 uciśnięć mostka przez córkę, dwa wdechy pani Ernestyny, 30 uciśnięć, dwa wdechy.

- Po wszystkim wyglądałam jak zombie, ale nie było czasu się zastanawiać - wspomina. Po kilku seriach mężczyzna zaczął charczeć, poszła jeszcze jedna seria uciśnięć i ponownie oddychał. Kilka chwili później na miejscu zjawiła się karetka. Starszy pan został zabrany do szpitala, gdzie zajęli się nim już lekarze. Przeżył, choć miał poważny zawał i teraz ma się całkiem dobrze, choć przy oddychaniu trochę bolą go żebra naruszone przy uciskaniu klatki piersiowej. - Córka powiedziała, że w pewnym momencie coś chrupnęło w okolicach mostka, ale to zupełnie naturalne, większość reanimacji w takich warunkach z tym się wiąże - mówi Ernestyna Jakubiec.

Za uratowanie ojca paniom Jakubiec na gorąco podziękowała córka i żona pana Tadeusza, bo tak na imię ma mieszkaniec Szczecinka. Najprawdopodobniej panie ocaliły mu życie, bo nie wiadomo, czy ratownicy zdążyli by na czas. Nie bez kozery mówi się, że decydujące są tzw. złote minuty. Dokładnie 4 minuty, w których powinno się podjąć reanimację od chwili zatrzymania krążenia. To ważne, aby utrzymać przepływ krwi natleniającej mózg i inne organy, które już po kilku minutach bez tlenu zaczynają obumierać. Karetka z drugiego końca miasta, choćby nie wiem jak pędziła, nie była w stanie zjawić się na ulicy Bukowej tak szybko. - Dziś już wiem, że taka sytuacja może sparaliżować i pewnie nie każdy zareaguje, jak my, ale najważniejsze to nie bać się, że można zrobić nieprzytomnemu krzywdę ratując go, to zresztą nasz obowiązek - mówi pani Ernestyna.

Historią zbudowany jest także ksiądz Marek Kowalewski, proboszcz parafii św. Franciszka: - To przykład małego bohaterstwa, którego podejmują się zwykli ludzie w obliczy zagrożenia śmiercią - mówi kapłan. - Jestem pod ogromnym wrażeniem i dziękuję paniom za szybką i skuteczną akcję. To nasze zwyczajne, niezwyczajne bohaterki.
Ernestyna Jakubiec mówi, że zachowała się, jak każdy, kto ma choć trochę pojęcia o udzielaniu pierwszej pomocy. - Dlatego warto szkolić się, podpatrywać, bo nawet niewprawna akcja reanimacyjna, czy położenie nieprzytomnego w pozycji ustalonej bocznej może pomóc - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!