- Wina oskarżonych jest ewidentna, zeznania świadków są zbieżne z wersją pokrzywdzonego, a biegły potwierdził, że radiotelefon z nawigacją satelitarną GPS był ręcznie wyłączony ponad 9 minut - mówił we wtorek w szczecineckim sądzie w mowie końcowej mecenas Władysław Mietlicki, oskarżyciel posiłkowy w głośnym procesie strażnika miejskiego i policjanta ze Szczecinka.
Owe 9 minut przerwy we wskazaniach położenia radiowozu SM to kluczowy - obok zeznań wędkarzy, którzy pojazd w Świątkach widzieli - dowód w sprawie. To wtedy funkcjonariusze mieli wyłączyć GPS, wywieźć Arkadiusza J. do lasu, poturbować, psiknąć gazem i zostawić.
Z kolei mecenas Jakub Rogólski, obrońca policjanta Krzysztofa K., argumentował, że 9 minut to za mało, aby zdążyć dojechać z placu Wazów na Świątki i z powrotem i jeszcze pobić pokrzywdzonego. Dodawał, że biegły nie wykluczył, iż być może sygnał nawigacji zanikł z powodu ukształtowania terenu.
Broniący strażnika miejskiego Krzysztofa S., mecenas Mirosław Wacławski wskazywał na sprzeczności w zeznaniach świadków wędkarzy: - Dlaczego widzieli wyjeżdżający z lasu radiowóz, a nie widzieli wjeżdżającego? - mówił dodając, że być może w ogóle był jakiś inny pojazd, który wjechał do Świątek od strony Trzesieki, a nie z centrum miasta. - Przed sądem zadanie: albo kierując się logiką skaże naszych klientów, albo trzymając się faktów pojawi się wątpliwość i pytanie, czy można ich na tej podstawie skazać?
Do zajścia doszło w lecie 2013 roku. Arkadiusz J. twierdzi, że po nocnej interwencji na ulicy Mariackiej w centrum Szczecinka został wywieziony do lasu w okolicach Świątek na peryferiach miasta. Tam miało dojść do szarpaniny z funkcjonariuszami, uszkodzenia telefonu młodego mężczyzny i potraktowania go gazem. A na koniec pozostawienia mężczyzny w lesie. Strażnik i policjant twierdzili natomiast, że chłopaka pozostawiono na Mariackiej, bo pojechali na inne zdarzenie.
Prokurator domaga się za przekroczenie uprawnień i pobicie kary roku pozbawienia wolności i 3-letniego zakazu zajmowania stanowisk w policji i straży miejskiej. Oskarżyciel posiłkowy chciał dłuższego zakazu (5 lat) i po 5 tys. zł zadośćuczynienia od każdego z funkcjonariuszy. - Ci ludzie powinni przecież stać na straży porządku i bezpieczeństwa, a w bezprawny sposób pozbawili wolności człowieka - mówił wnosząc o surową karę. Obrona i sami oskarżeni wnieśli zaś o uniewinnienie od wszystkich zarzutów. Wyrok zapadnie za tydzień.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?