- Mieszkamy przy ul. Jagoszewskiego i drzwi temu mężczyźnie otworzyła moja mama - emerytka - relacjonuje nasza Czytelniczka. - Jak zobaczyła, że jest ubrany w roboczy strój, taki pomarańczowy uniform, to wpuściła go do mieszkania. Zwłaszcza że powiedział, że jest pracownikiem spółdzielni "Przylesie" i ta go przysłała do regulacji okien. Na szczęście byłam wtedy w mieszkaniu. Nie spodobało mi się to, że wchodzi do każdego z pomieszczeń, rozgląda się na boki i nic poza tym, tak jakby czegoś szukał. Powiedziałam więc, że dzwonię do spółdzielni, żeby potwierdzić, czy faktycznie jest tym pracownikiem. Wtedy się wściekł. Zaczął na mnie krzyczeć i mówił, że sobie zapamięta ten adres. To zabrzmiało, jak groźba. Ja i moja mama przestraszyłyśmy się nie na żarty.
Gdy tylko mężczyzna wyszedł, nasza Czytelniczka faktycznie zadzwoniła do "Przylesia" i tylko potwierdziła swoje przypuszczenia. Spółdzielnia żadnego z pracowników nie wysyłała pod jej adres, ani pod żaden inny w tym bloku. - Dano mi do zrozumienia, że wpuściłyśmy złodzieja albo oszusta, bo spółdzielnia zawsze o jakikolwiek planowanych pracach informuje wcześniej lokatorów - dodaje nasza Czytelniczka. - Zgłosiłam oczywiście ten fakt na policję, spodziewałam się, że może przyjedzie, by zdjąć odciski palców. Ale nic takiego się nie stało. Ostrzegam więc mieszkańców osiedla przed tym typem.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?