Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świeszyno w kobiecych rękach Ewy Korczak

Rafał Wolny
Ewa Korczak
Ewa Korczak Radek Koleśnik
Nowa wójt gminy pokonała swojego poprzednika zaledwie 27 głosami. Rozmawiamy z nią o planach koalicyjnych, zmianach personalnych i receptach na rozwój Świeszyna.

Wygrała pani ledwie 27 głosami. W gminie mówi się, że wiele osób głosowało nie tyle na Panią, co przeciwko dotychczasowemu wójtowi. Czy to ma dla Pani znaczenie?

- Dla mnie to nie "zaledwie", ale aż 27 głosów. Bo wygrać z osobą, która jest aktualnym włodarzem jest zawsze bardzo trudno. Nie wiem co wieść gminna niesie, ale teraz jest nowy wójt. Myślę, że współpraca będzie układać się znakomicie ze wszystkimi dla dobra ogółu. Na pewno będzie ciężko, ale efekty będą widoczne.

Udało się Pani jednak wprowadzić do rady tylko pięcioro radnych. Czy to nie utrudni Pani samodzielnego sprawowania władzy, czy już zawarła Pani jakieś sojusze?

- Pod koniec listopada podpisałam porozumienie z p. Edwardem Wojtalikiem (także ubiegał się o fotel wójta - red.). W jego wyniku mamy przewodniczącego i wiceprzewodniczącego Rady Gminy. Z mojego komitetu jest pięciu radnych i trzech z komitetu Edwarda Wojtalika.

- To ledwie minimalna większość...

- Ale większość i to trzeba uszanować.

- Czy w zamian za poparcie Edward Wojtalik zostanie sekretarzem gminy?

- Nie, pan Edward Wojtalik zajmie stanowisko mojego doradcy.

- To kto zostanie sekretarzem?

- Na razie nie ujawnię personaliów, bo wciąż się zastanawiam. Na pewno wybiorę osobę znającą się na organizacji pracy urzędu.

- Inne osoby funkcyjne też będą nowe? Chociażby skarbnik?

- Na razie nic mi o tym nie wiadomo.

- Czy fakt podpisania tego porozumienia sprawi, że z niektórych zapowiedzi przedwyborczych będzie musiała Pani zrezygnować w imię kompromisu, czy też w całości realizowana będzie Pani linia programowa?

- Oboje szliśmy do wyborów z hasłami i programem w wielu obszarach zgodnym i realnym do zrealizowania. Jednym z istotnych celów obu komitetów jest porozumienie z przedsiębiorcami. Rozmowy już zresztą zaczęliśmy, a w planach mamy utworzenie rady przedsiębiorców. Także w obszarze społecznym i infrastruktury mamy spójny program z panem Wojtalikiem, więc sądzę, że nasze porozumienie służyć będzie dobru ogółu.

- Wspomniana rada ma być ciałem doradczym? Opiniodawczym? Jakie mam mieć kompetencje?

- Model współpracy wypracujemy w toku rozmów z przedsiębiorcami.

- Czy całkowicie zmieni Pani sposób rządzenia gminą, priorytety, czy też jakieś pojedyncze inicjatywy poprzedniego wójta będą kontynuowane?

- Jestem inną osobą, mam inną wrażliwość i zarządzać gminą będę inaczej. Tym bardziej, że wiele rzeczy należy zmienić, ale nieporozumieniem byłoby gdybym zaprzestała czegoś co zostało już podpisane i dobrze prosperuje. Choćby program "Internet oknem na świat", który trzeba realizować. I pod takimi kontynuacjami podpisuję się obiema rękami.

- Jakie Pani widzi potrzeby najpilniejszych zmian w gminie?

- Bezwzględnie konieczna jest inwentaryzacja dróg i sieci wodno-kanalizacyjnych, co już zresztą robimy. Nie mamy bowiem w tej materii realnego rozeznania - w gminnych dokumentach nie wszystkie sieci i drogi są ujęte. U nas np. sieci wodne powstawały troszkę inaczej - nie wszystkie budowała gmina, istotną część zbudowali prywatni inwestorzy i teraz nie wiadomo czy i gdzie co jest.

- Jeszcze przed wyborami rozmawiałem z kilkoma takimi inwestorami, którzy skarżyli się na postawę gminy. Powstawały konflikty, najczęściej na tle pozwoleń i późniejszych rozliczeń, które kończyły się w sądzie.

- Ja sama, jeszcze jako zwykła mieszkanka, byłam w podobnej sytuacji - "ówczesna rzeczywistość" zmusiła mnie do zainwestowania własnych pieniędzy w sieć gminną. Choć u mnie nie skończyło się to w sądzie. Chciałam przede wszystkim mieć spokój, więc przekazałam gminie sieć wodną w darowiźnie. Ale rozumiem, że nie każdy chce oddawać za darmo. Będę starała się nie dopuszczać do spraw sądowych. Moim drugim zawodem jest mediator i wydaje mi się, że w takich sprawach trzeba rozmawiać, negocjować. Będę się starała, żeby choć w małej części uratować budżet i nie płacić za dużo.

- Po Pani wyborze pojawiły się obawy, że będzie Pani zwalniać ludzi poprzedniego wójta. Czy takie ma Pani plany i zechce obsadzić newralgiczne stanowiska zaufanymi osobami?

- To tak samo jak z plotkami o objęciu przez pana Edwarda Wojtalika funkcji sekretarza - nie wiem skąd się wzięły te obawy. Zmiany kadrowe zawsze następują, ale muszą być najpierw odpowiednio przemyślane. Ja znam większość tych ludzi i wiem, jak pracują. Na razie nie ma powodu do strachu, tym bardziej, że w kampanii wyborczej nie zapowiadałam zwolnień z jednym wyjątkiem - pod koniec kampanii uprzedziłam, że zwolnię Pana Eugeniusza Kicia (dotychczasowy sekretarz gminy - red.), ale okazało się, że on sam wcześniej "podziękował" i pod koniec stycznia odejdzie na emeryturę.

- W takim razie czy pani widzi jakieś miejsce dla Ryszarda Osiowego w strukturach gminy?

- Mogę tylko w odpowiedzi zrobić wielkie oczy - nie widzę żadnej płaszczyzny do współpracy.

- Podobno Ryszard Osiowy ma wrócić na swoje poprzednie stanowisko szefa zarządzania kryzysowego. Wówczas przecież podlegałby Pani.

- Pan Ryszard Osiowy był urlopowany z tego stanowiska na czas pełnienia funkcji wójta, a moim obowiązkiem jest przyjęcie go z powrotem. Do 31 grudnia jego poprzednie stanowisko zajmuje pani, która wykonuje swoje obowiązki. Współpracy z panem Ryszardem Osiowym nie widzę.

- Pani program jest dość szeroko zakrojony. Na jego realizację potrzebnych będzie sporo pieniędzy, a gmina jest mała. Będziecie rozwijać Partnerstwo Publiczno-Prywatne, przystępować do programów unijnych czy zaciągać kredyty?

- W przyszłym roku będziemy pracować jeszcze na budżecie przygotowanym przez poprzedników, ale kolejny przygotujemy już sami. Powołamy grupę fachowców, którzy będą monitorowali gdzie, skąd można pozyskać środki strukturalne, a następnie pracowali nad ich zdobyciem. Liczę na tych ludzi, bo inne gminy już korzystają z ich usług i oni się sprawdzają. Nam po prostu musi się udać.

- Zobowiązała się Pani także do przywrócenia kursów linii nr 9 z Koszalina do Świeszyna. Jak zamierza Pani to zrobić, skoro zależy to przede wszystkim od samego Koszalina?

- Mamy realny problem dojazdu naszych mieszkańców i związany między innymi z brakiem przewoźników. Nie tylko w samym Świeszynie, ale przede wszystkim w pozostałych miejscowościach gminy. Ludzie często nie mają jak się dostać choćby do lekarza. To trzeba rozwiązać i ja dołożę wszelkich starań, żeby to zrobić. Niekoniecznie muszą być to autobusy MZK, mogą ten problem rozwiązać na przykład prywatni przewoźnicy. Skoro jednak udało się przywrócić "trójkę" do Niekłonic, to liczę, że uda się też z "dziewiątką".

- Zapowiadała Pani także usprawnienie kontaktu urzędu z mieszkańcami. To znaczy, że do tej pory urzędnicy odcinali się od mieszkańców? Sądzi Pani, że znajdą czas i możliwości, by poświęcać im więcej uwagi?

- To nie chodzi o to, żeby urzędnicy gdzieś chodzili z mieszkańcami i oglądali na przykład obiekty ich skarg. Musimy jednak służyć wszechstronną pomocą, a tego brakuje. Wiem z własnego doświadczenia, że jako mieszkańcy nie zawsze rozumiemy obowiązujące urzędnicze procedury. Musimy rozmawiać z mieszkańcami, pomóc chociażby napisać podanie, a w razie potrzeby skierować na właściwą drogę. Nie może być tak, że mieszkańcy słyszą tylko, że urząd nie jest od załatwienia danej sprawy, ale już nie mówi im się co powinni zrobić. Urzędnicy powinni z pasją i uśmiechem wykonywać swoją pracę. Powinni doradzać, a do podpisu przedstawiać decyzje głęboko przemyślane.

- Bardzo idealistyczna wizja...

- Tak, bo ja jestem takim człowiekiem. Ze mną można rozmawiać, a nie tylko podsuwać dokumenty do podpisu. Ja chcę wiedzieć co i jak. Nie jestem alfą i omegą i cały czas się uczę. Już w kampanii rozmawiałam z ludźmi nie po to, by im się przypodobać, ale po to, żeby poznać ich potrzeby.

- Czy elementem tego otwarcia na mieszkańców będzie budżet obywatelski?

- Do tej pory dzielone były pieniądze sołeckie, ale ja bym chciała to inaczej rozwiązać. W tym roku nie możemy jeszcze przeznaczyć na budżet obywatelski żadnej puli, bo, jak mówiłam, pracujemy na zatwierdzonym już budżecie. Jednak nie ilość pieniędzy jest najważniejsza. Projekty można zrobić bez tego, a później po prostu mieszkańcy wybiorą najważniejsze dla nich. Tu liczy się przede wszystkim inicjatywa i zaangażowanie mieszkańców, bo to scala społeczność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!