Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śniadaniowy patent na życie

Joanna Krężelewska
Czerwone torby termiczne to znak rozpoznawczy Michała Nadolskiego.
Czerwone torby termiczne to znak rozpoznawczy Michała Nadolskiego. Radek Koleśnik
Kanapeczki, sałateczki... Gotowana kukurydza, jogurt naturalny! - kiedy Michał Nadolski wchodzi do budynku, wszyscy się uśmiechają. Oznacza to rychłe drugie śniadanie i kilka żartów

28-letni koszalinianin jest współwłaścicielem niewielkiego lokalu "Kanapeczka". To w nim przygotowuje kanapki i sałatki, które od rana do południa oferuje w urzędach, firmach, zakładach fryzjerskich. Tak od czerwca.

- Ze wspólnikiem Tomaszem uznaliśmy, że to nisza na rynku, którą możemy wypełnić - mówi. Pracę zaczynają o czwartej rano. - Tak naprawdę praca podzielona jest na kilka etapów. Dzień rozpoczynamy od przygotowania posiłków, potem je rozwozimy, ale na tym nie koniec. Trzeba jeszcze zrobić zaopatrzenie na kolejny dzień, więc wieczorem robimy jeszcze zakupy.

W ofercie "Kanapeczki" są - jak się łatwo domyślić - kanapki oraz sałatki. - Jeśli chodzi o przepisy na sałatki pomysł był prosty. Wykorzystaliśmy te, które świetnie sprawdzały się na domowych imprezach - mówi pan Michał. Brokułowa, z kurczakiem i ananasem, makaronowa - wybór jest spory. - Klienci sami sugerują, na co mają ochotę. Tak było z ostrzejszą sałatką z porem. Wsłuchujemy się w ich opinie, ale uważam, że nie jest dobrym pomysłem robienie kilkunastu czy kilkudziesięciu różnych wersji, bo wtedy będziemy chodzić z jedną sałatką danego rodzaju. Zresztą zauważyłem, że kiedy klient przywiąże się do jakiegoś smaku, pozostaje mu wierny.

A jaka jest nasza ulubiona kanapka? - Ser i szynka. Zdecydowanie klasyka - mówi koszalinianin. Pieczywo? Jasne czy ciemne? - Byle była największa! - śmieje się. - Sam tak mówię, jak idę gdzieś na obiad - byle duża porcja. A już poważnie mówiąc, coraz częściej to ciemne, zdrowsze pieczywo.

Przed "Kanapeczką" pan Michał nie był związany z gastronomią. - Ludzie od zarania dziejów mają chęć zdobywania szczytów. To moje wyzwanie! - mówi o pomyśle na smaczny biznes. Na chwilę obecną nie przynosi on jednak wielkich zysków i nie jest jedynym zajęciem koszalinianina. - Bo to nie są łatwe pieniądze, szczególnie na etapie rozwoju działalności to bardziej inwestycja niż czerpanie korzyści - tłumaczy. Ceny są niskie - duża kanapka z sosem, a do tego pudełko sałatki - taki lunch to mniej niż 10 złotych. - Założyliśmy, że jeśli produkt będzie tani, będzie dostępny dla każdego pracownika, a nie tylko dla pani kierownik. Jednak w takim przypadku musimy sprzedać dużo więcej, by mieć zysk - mówi.

Za reklamę wystarcza marketing szeptany. Fryzjer przekazał klientce, ta u siebie w pracy, stąd wieść trafiła dalej i już ktoś dzwoni po pana Michała. Koszalinianin ma swój styl - zawsze jest uśmiechnięty, zawsze ma czas na żart. - Generalnie mamy problem z komunikacją, taką otwartością międzyludzką. A ja od dziecka byłem taki trochę zakręcony. To czasem pozwala zjednać sobie ludzi, zburzyć barierę w kontakcie - mówi. - Bo przecież odrobina uśmiechu to obok dobrego śniadania najlepszy początek dnia!

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!