Rozprawa toczyła się przed Sądem Rejonowym w Człuchowie. Na ławie oskarżonych zasiadło dwóch 50-letnich mieszkańców tego miasta. Prawie rok temu pijani utopili w jeziorze psa, który szczekaniem przeszkadzał im podczas alkoholowych libacji. Worek z martwym kundelkiem wyłowił wędkarz, który o sprawie zawiadomił Straż Miejską. Sekcja wykazała, że pies żył, kiedy wrzucono go do wody w worku obciążonym kamieniami.
Opublikowano zdjęcia zwierzęcia, jednak nikt nie wskazał właściciela. Po kilku dniach, kiedy strażnicy pojechali na interwencję do jednego z mieszkań w centrum Człuchowa, przypadkiem trafili na siostrę właściciela psa. "To nie ja zabiłam!" - zaczęła mówić na widok patrolu. Rozpoczęło się dochodzenie, którego efektem były zarzuty i proces.
Adamowi E. w pozbyciu się Czarka, bo tak się wabił jego kundel, pomógł sąsiad i jednocześnie kompan od kieliszka - Krzysztof F. Dokładnego przebiegu zdarzenia przed człuchowskim Sądem Rejonowym nie podali - zasłaniali się niepamięcią i promilami, jeden drugiego obarczał winą. Po trzeciej rozprawie usłyszeli wyrok - za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem zostali skazani na karę dwóch miesięcy bezwzględnego więzienia. Otrzymali też zakaz posiadania zwierząt domowych przez 10 lat.
Choć zgodnie ze znowelizowaną w ubiegłym roku ustawą za takie przestępstwo można trafić za kraty nawet na trzy lata, sądy są zazwyczaj dla sprawców nazbyt pobłażliwe.
- Jestem zadowolony z wyroku, bo do tej pory sądy orzekały kary grzywien lub kary w zawieszeniu, które dla sprawców wcale nie były dotkliwe, nie były traktowane poważnie - w rozmowie z "Głosem" tłumaczy Karol Krasienkiewicz, szef człuchowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Z jednej strony można więc mówić, że to aż dwa miesiące więzienia, choć z drugiej - znów chce się powiedzieć: tylko dwa miesiące, bo prawo przewiduje nawet trzy lata. Ale tę sprawę trzeba potraktować jako precedens. Mam nadzieję również jako wzór dla innych sędziów.
Karol Krasienkiewicz, który był w tym procesie oskarżycielem posiłkowym, nie zapowiedział apelacji. Podobnie obrońca Krzysztofa F. również nie odwołał się od wyroku. Apelację zapowiedział obrońca Adama E., właściciela psa.
Szef człuchowskiego oddziału TOnZ-u zapowiedział też, że będzie monitorował, czy mężczyźni faktycznie nie przetrzymują w domach zwierząt. - Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego zamiast oddać zwierzę do schroniska niektórzy decydują się zabić je. I to jeszcze w tak bestialski sposób. Mam nadzieję, że ten wyrok będzie przestrogą - dodał.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?