- Jaki Koszalin wyłania się z waszej książki? Kto w niej opowiada?
- Książka zawiera 13 rozdziałów, każdy z nich jest osobną historią opowiadającą o pionierach, którzy budowali polski Koszalin. Staraliśmy się tak zredagować ten tom, aby ukazać historię na przykładzie zwykłych ludzi. Na kartkach tej książki widać, jak różne koleje losu sprawiły, że jej bohaterowie trafili właśnie do Koszalina i to miasto stało się ich miejscem na ziemi. I to oni tak naprawdę są autorami tej książki, to oni mówią do współczesnych koszalinian. Ten głos jest szczególnie cenny, bo część osób, których wspomnienia publikujemy już nie żyje. A Koszalin jaki się wyłania? Różny, pełen odcieni i barw, ludzkiej determinacji i nadziei. Z jednej strony bardzo różniący się od współczesnego Koszalina, z drugiej podkreślający ciągłość jego dziejów. Bo też to chcieliśmy mocno zaakcentować: że dawny Koszalin, że ludzie, którzy go budowali, to nie odległa epoka, która ma niewiele wspólnego z naszymi czasami, ale epoka, która w decydujący sposób wpłynęła na naszą rzeczywistość. Bo nie wolno nam zapominać, że nigdy nie będziemy w stanie poznać samych siebie, dopóki nie poznamy historii tych, którzy tu byli przed nami. Dlatego w tej publikacji pokazujemy dzieje koszalińskich rodzin, jak również historie życia koszalinian głęboko w to miasto wrosłych i w nim zakorzenionych.
- Można zobaczyć też dużo pięknych zdjęć, często unikatowych.
- To prawda. To zabieg celowy. To właśnie one w ułamku sekundy zatrzymują czas i nie pozwalają mu płynąć, a pokazani na nich ludzie i miejsca uzyskują nieśmiertelność. Bo jak można przeczytać w wierszu Wisławy Szymborskiej "Nie ma takiego życia, które by choć na chwilę nie było nieśmiertelne".
- W jednym z wywiadów wspomniał pan, że celem waszej publikacji jest kształtowanie koszalińskiej tożsamości. Ale czy w ogóle istnieje coś takiego jak koszalińska tożsamość? Czy dla młodych ludzi, do których chciałby pan trafić przede wszystkim, ważne jest to, że są koszalinianami i ważna jest historia tego miasta?
- Taka tożsamość istnieje. W moim pokoleniu jest ona niezwykle silna i budzi w nas wielkie emocje, co też świetnie widać w opowieściach, które można znaleźć w naszej książce. Koszalin to nasze miejsce na ziemi. Wiemy, dlaczego tu się znaleźliśmy i z wielkim sentymentem wracamy czasów, gdy Koszalin stawał się polski, czyli w moim przypadku do czasów dzieciństwa. Ale faktycznie, gdy chodzi o ludzi młodych to takiego sentymentu i - powiem wprost - miłości do ich rodzinnego miasta nie ma. Niewielu z nich chce też dowiedzieć się, jaki Koszalin był kiedyś, a tym samym zrozumieć dlaczego jest taki, jakim jest teraz. Przez pewien czas zastanawiałem się dlaczego tak się dzieje. I w końcu zrozumiałem, że to kwestia wieku. Pamiętam, że sam jak byłem młody żyłem pochłonięty swoimi sprawami, mało myślałem o mojej małej ojczyźnie. Potem jednak, jak człowiek osiągnie pewien wiek i tempo życia spadnie, zaczyna rozglądać się wokół i myśleć gdzie jest i dlaczego tu jest. Coraz większą wagę mają wspomnienia, zaczyna liczyć się to, co było, historia miejsc, budynków, ludzi. I wtedy bardzo ważna jest odpowiedź na pytanie: co to dla mnie znaczy, że jestem koszalinianinem? I jestem pewny, że współcześni młodzi koszalinianie wcześniej, czy później takie pytanie także sobie zadadzą.
- To warto teraz młodym ludziom pokazywać ten dawny Koszalin?
- Warto. Uważam, że trzeba do nich dotrzeć, że trzeba włożyć w to trochę wysiłku. Dlaczego? Bo nawet jeżeli teraz tylko rzucą okiem, przekartkują, przeczytają może tylko jeden z rozdziałów, to zawsze zostawi w nich to jakiś ślad. Na tyle silny, że jak kiedyś, w przyszłości, będę chcieli zrozumieć, dlaczego to miasto jest ich miastem, to będę wiedzieli, gdzie mogą szukać odpowiedzi. Mam głęboką nadzieję, że nasza książka będzie pierwszym krokiem w ich podróży do ich Koszalina.
Wydawcami książki są Stowarzyszenie Przyjaciół Koszalina, Klub Pioniera Miasta Koszalina oraz Koszalińska Biblioteka Publiczna. Można ją kupić w Biurze Ogłoszeń w naszej koszalińskiej redakcji (przy ul. Mickiewicza 24). Cena: 25 złotych. Tyle samo wydamy kupując książkę w Regionalnym Centrum Informacji Turystycznej przy ulicy Dworcowej.
Zenon Kasprzak z książką ze wspomnieniami koszalińskich pionierów. - Wierzę, że dzięki tym opowieściom uda się zachować żywą pamięć o ludziach, wydarzeniach, o naszym mieście - mówi. On sam do Koszalina trafił w listopadzie 1945 roku jako sześciolatek, w jednym z pierwszych transportów ludności polskiej z Gniezna. Jego ojciec był rymarzem, jednym z twórców koszalińskiego, powojennego rzemiosła.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?