Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze dawali im pięć lat życia. A oni w tym roku zdali maturę

Inga Domurat
Waldek i Justyna Wołoszynowie w swoim domu w Sławoborzu.
Waldek i Justyna Wołoszynowie w swoim domu w Sławoborzu. Inga Domurat
Na świat przyszli w szóstym miesiącu ciąży. Waldek 10 minut przed Justyną. Każde z nich nie ważyło nawet jednego kilograma.

Te zbyt szybkie narodziny bliźniąt ze Sławoborza nie pozostały bez konsekwencji dla ich zdrowia. Oboje cierpią na dziecięce porażenie mózgowe. Waldek Wołoszyn porusza się tylko na wózku inwalidzkim. Justyna Wołoszyn, trzymając się chodzika, jest w stanie przejść krótkie dystanse w ortopedycznych butach. Nie widzi na jedno oko.

Z nich nic nie będzie...
- Z tego, co nam opowiadali rodzice, lekarze nie dawali nam więcej niż pięć lat życia - mówi 19-letnia dziś Justyna. - Urodziliśmy się 26 września i od razu jako wcześniaki trafiliśmy do inkubatorów. Ze szpitala rodzice nas zabrali dopiero jakoś w lutym czy w marcu kolejnego roku. Łatwo łapaliśmy infekcje, wymagaliśmy kontroli lekarskiej, ćwiczeń. A rodzice z trzema naszymi starszymi braćmi mieszkali w Sławoborzu, daleko od szpitala. Nie mieli wtedy jeszcze samochodu.

Wiemy, że mamie wiele razy lekarze sugerowali, by nas oddała do jakiegoś domu opieki, bo i tak nic z nas nie będzie. Mówili, że nie da sobie rady z tak chorymi dziećmi, że zmarnuje sobie przy nas życie. Ale rodzice tych rad nie posłuchali. My skończyliśmy już 19 lat i żyjemy. Przeszliśmy operacje, bolesne zabiegi, długie pobyty w szpitalach, ale jesteśmy. Rodzice, bracia, ukochana babcia dodają nam sił i sprawiają, że nie chcemy iść biernie i bezczynnie przez życie. Ta zdana matura jest oczywiście dla nas, ale i dla nich. Bo to rodzina w nas zawsze wierzyła.

Innych przyjaciół nie mamy
Waldek z racji tego, że choroba była dla niego mniej łaskawa i poraziła również jego ręce, bardzo długo nie mógł pisać. Nie potrafił utrzymać pisaka. Dopiero w czwartej, piątej klasie stawiał pierwsze litery. Do tego czasu całą wiedzę musiał mieć w głowie, nie w zeszycie.

- Liczyłem w pamięci. Nie mogłem sobie działań matematycznych rozpisać na kartce - wspomina.
Waldek i Justyna od pierwszej klasy szkoły podstawowej mieli nauczanie indywidualne. Takie rozwiązanie było wygodniejsze dla kolejnych szkół, bliźniacy też do niego przywykli. Choć przyznają, że pewnie przez to odseparowali się od rówieśników. Ci też o znajomość z niepełnosprawnymi fizycznie bliźniakami nie zabiegali. Każde odwiedziny były raczej wymuszone przez nauczycieli, a nie inicjowane z własnej woli przez pełnosprawnych uczniów.

- Co mieli z nami robić? Do kina z nimi nie pojechaliśmy, na imprezę tym bardziej. Poza tym nigdy raczej nie traktowali nas jak intelektualnie sobie równych. Pokutowały stereotypy, że jak wolniej ktoś mówi, nie trzyma prosto głowy, więc i krzywo patrzy, to nie do końca normalny, żeby nie powiedzieć dosadniej - mówią zgodnie Justyna i Waldek. - To smutne, ale takiego postrzegania nas nie pozbyliśmy się do dziś. Efekt jest taki, że my dla siebie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nie mamy innych. Przynajmniej wśród rówieśników. Z nauczycielami to już inna historia.

Nauczyciele w gminazjum jakby za karę
Początki nauki były trudne. Bo Justyna i Waldek w tych pierwszych latach ze względu na zabiegi i operacje opuszczali wiele godzin lekcji. Może i dlatego pedagodzy nie widzieli sensu dzielenia się z nimi wiedzą. Nie traktowali ich jako rokujących na przyszłość uczniów.
- Mieliśmy kryzysy. Też nam się odechciewało tej nauki, zwłaszcza że my mamy problem z zapamiętywaniem. Ciągle musimy ćwiczyć pamięć, powtarzać to, czego już się nauczyliśmy - wyjaśnia Justyna.

- Długie przerwy w nauce nie są dla nas niczym dobrym. Dlatego podstawówkę, w sali lekcyjnej zorganizowanej w naszym domu, przebrnęliśmy z trudem. Wtedy mieliśmy poważne operacje ortopedyczne. Dzięki nim w ogóle chodzę. W gimnazjum mieliśmy poczucie, że nauczyciele przychodzą do nas jakby za karę. Nie pracowali z nami na sto procent, bo niestety, dawali nam do zrozumienia, że przecież nasza edukacja na gimnazjum się zakończy. Jakoś tak nas nie pchali do przodu, nie wpajali, że nauka jest najważniejsza, że wiedzy nikt nam nie odbierze i dlatego trzeba się uczyć. Trzeba kształcić się dalej, zdać maturę, iść na studia. Tak motywowali nas najbliżsi.

Z wyników testów gimnazjalnych ani Justyna, ani Waldek nie byli zadowoleni. Przyznają były kiepskie. Złożyło się na to kilka powodów. Rehabilitacja zakłócała tok nauki. Bliźniaki twierdzą, że nauczyciele nie realizowali z nimi wymaganego programu, nie zarażali optymizmem, więc i im trudno było się zmotywować.

- Na szczęście Ryszard Rozwadowski, dyrektor sławoborskiego zespołu szkół, nas nie przekreślił i pomógł nam. Naukę, dzięki przychylności dyrektora Edwarda Wójcika, mogliśmy kontynuować w świdwińskim liceum. Zostaliśmy uczniami tej szkoły, ale oczywiście lekcje odbywały się u nas w domu - mówią bliźniaki.

Matura na celowniku
Justyna i Waldek postawili sobie konkretny cel - zdanie matury. Od razu wzięli się do pracy. Na trzy lata zrezygnowali z bardzo ważnej dla ich zdrowia rehabilitacji. Wiedzieli, że opuszczanie zajęć będzie miało fatalny skutek. Dlatego musieli wybrać. Wybrali naukę. To były trzy lata wytężonej pracy.

- Bardzo nam zależało. Chcieliśmy udowodnić wszystkim, że nasza mama nie popełniła błędu, że nas nie oddała. Chcieliśmy się odwdzięczyć rodzicom za to, że zawsze są przy nas. Wiedzieliśmy, że matura jest dla nas przepustką do dalszej nauki. My nie nadajemy się do pracy fizycznej, ale głową możemy pracować - mówią Justyna i Waldek.

W liceum trafili też na empatycznych pedagogów. Jak twierdzą już obecni absolwenci, bez nich nie zdaliby tej matury. Oni w nich wierzyli, dodawali sił i tłumaczyli, że mają szanse. Waldek nie polubiłby tak języka angielskiego, gdyby nie nauczycielka - Maja Mazurkiewicz. Wiele cierpliwości miała dla bliźniaków Barbara Przepiórka, nauczycielka historii i wiedzy o społeczeństwie. Sprawy organizacyjne zawsze dogrywał wychowawca i nauczyciel fizyki Andrzej Sawka. Zaległości z języka polskiego nadrabiała z nimi Magda Kałuska. Justyna musiała zdać z tego przedmiotu poprawkę, ale ustny egzamin zaliczyła na 80 proc., Waldek na 90 proc.. On i z pisemnej części, którą ze względu na swoją niepełnosprawność, zdawał ustnie, uzyskał 59 proc.

Obojgu najwięcej trudności sprawiała matematyka. I tu wielkie dzięki należą się Katarzynie Gulczyńskiej, która bliźniakom poświęcała więcej czasu, niż to wychodziło z jej zajęć lekcyjnych. Gdy Waldek musiał egzamin z matematyki poprawić, ona przychodziła go uczyć w wakacje i to zupełnie za darmo. Gdy zdał, wiedział, że to ogromna zasługa jego nauczycielki.

W całą akcję przedmaturalnego powtarzania zaangażowani byli też bracia bliźniaków, którzy sami studia mają już za sobą. Krzysiek udzielał korepetycji przez internet, bo jest w Londynie. Henryk przyjeżdżał ze Szczecina, jak tylko mógł. Podobnie i Wojtek, który mieszka w Stargardzie.

- To był wielki wysiłek, ale się opłacało. Mamy maturę w kieszeni. To nasz ogromny sukces - mówi Justyna i Waldek.

Teraz marzą o pracy
Teraz młodzi maturzyści bardzo chcieliby mieć możliwość wykorzystania swojej wiedzy w praktyce. Chcieliby pracować.
- Praca to jest nasze największe marzenie - mówią zgodnie. - Dzięki niej będziemy się intelektualnie rozwijać, a do tego będziemy zarabiać. Bez pieniędzy nie utrzymamy się na studiach, a bardzo chcielibyśmy kontynuować naukę i móc się rehabilitować.

Waldek swoją przyszłość wiąże z językiem angielskim, Justyna myśli o kierunku pedagogicznym. Ten najbliższy rok chcieliby poświęcić na podreperowanie swojego zdrowia, które zaniedbali trochę na rzecz nauki. Muszą walczyć z przykurczami, a turnus w profesjonalnym ośrodku dla takich, jak oni kosztuje za ich dwoje 13 tys. złotych. A dostają po 619 złotych renty, tata się nimi opiekuje, mama pracuje fizycznie. Nie stać ich na taki wydatek.

Możesz pomóc

Osoby, które chciałyby wspomóc finansowo Justynę i Waldka ze Sławoborza, będą mogły przeznaczyć 1 proc. swojego podatku przy składaniu zeznania rocznego na Fundację Dzieciom " Zdążyć z Pomocą" KRS:0000037904 z dopiskiem: " Na leczenie i rehabilitację Justyny i Waldka Wołoszyn". Może znajdzie się ktoś, kto zdecyduje się na zatrudnienie tych młodych, zdolnych, lecz niepełnosprawnych ruchowo bliźniąt. Kontakt z redakcją: [email protected]

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!