Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krawcowa od marzeń z Wilczych Lasek koło Szczecinka

Rajmund Wełnic
Pracownia Zofii Andruszkiewicz, w której wyczarowuje nie tylko suknie ślubne, ale też ubranka do chrztu, pierwszej komunii, mundurki szkolne, czy wytworne stroje wieczorowe.
Pracownia Zofii Andruszkiewicz, w której wyczarowuje nie tylko suknie ślubne, ale też ubranka do chrztu, pierwszej komunii, mundurki szkolne, czy wytworne stroje wieczorowe. Rajmund Wełnic
W maleńkim domku na krańcach Wilczych Lasek koło Szczecinka Zofia Andruszkiewicz wyczarowuje przepiękne suknie ślubne, po które przyszłe panny młode zjeżdżają się z całej Polski i nie tylko. Recepta na sukces w tym biznesie? Miłość.

To absolutne rubieże Pomorza Zachodniego, ostatni dom w województwie, dosłownie 200 metrów dalej jest granica gminy Szczecinek i zaczyna się Wielkopolska. Tu swoje miejsce na ziemi znalazła Zofia Andruszkiewicz, krawcowa marzeń. - Trafiłam na wieś za mężem z miłości, bo pochodzę z miasta, ze Szczecinka - śmieje się znad maszyny do szycia pani Zosia. - Mam udane życie, wspaniałego męża i cudowne dzieci, a jak człowiek jest szczęśliwy to wszystko mu wychodzi i może uszczęśliwiać innych.

Rozglądam się po ścianach pracowni, na którą poświęcono jeden z pokoi. Są dosłownie oklejone zdjęciami ślubnych par i panien młodych. Z ręką na sercu - na modzie się nie znam, więc nie mi oceniać weselne kreacje, ale jednego jestem pewien. Świeżo upieczeni małżonkowie promienieją radością, szczęściem i miłością. I już wiem, dlaczego pani Zosia tak lubi swoją pracę.

A nie jest to łatwe zajęcie. Niemal każdego dnia spędza przy maszynie nawet po 16 godzin. Zamówienia się bowiem sypią jedno za drugim, a krawcowa z Wilczych Lasek nie zwykła odmawiać komuś, kto czeka na najpiękniejszy dzień w życiu. Jej sława pocztą pantoflową rozeszła się daleko poza region. Zjeżdżają się do niej klientki z całej Polski, Szwecji, Ameryki, Niemiec, ba była nawet pani z Indii. Dość powiedzieć, że na swoim koncie Zofia Andruszkiewicz ma ponad tysiąc sukien ślubnych! Wynik imponujący zważywszy, że zajmuje się tym od jakichś 10 lat. - I to wszystko bez reklam, czy chociażby strony w internecie - mówi nasza bohaterka. Ba, na domku nie ma nawet szyldu i trafić do ostatnich zabudowań w Wilczych Laskach nie było mi łatwo. Naprawdę, podziwiam ją. Bo ma na głowie jeszcze czwórkę dzieci (i jak powiada, na tym poprzestać nie zamierza), dom i małą, dwuhektarową gospodarkę. Choć prawdę powiedziawszy w większości domowych prac wyręcza ją mąż. - Gotuje, pracuje, chodzi przy dzieciach, jest wspaniały - mówi. Tylko pozazdrościć.

Jak to w życiu bywa, o wszystkim zrządził przypadek. W roku 2004 koleżanka poprosiła panią Zosię o uszycie sukienki ślubnej. - Miałam za sobą niby kurs krawiecki w szkole, potem w Gdańsku pracowałam w pracowni szyjącej suknie ślubne, ale ta zwykle szyłam tylko białe bluzki, ale za to nauczyłam się dokładności - wspomina. Jednak wziąć na siebie cały projekt i dużą odpowiedzialność za udaną ceremonię ślubną to zupełnie inna para kaloszy. - Pokazała mi swoją wymarzoną suknię na zdjęciu, a ja pomyślałam, że skoro zrobili ją ludzie, to i ja dam radę - wspomina. - Myślę, że udała się idealnie, na tyle, że koleżanka sprzedała ją jeszcze dosłownie na weselu.

I tak się zaczęło. Dziś ma własną firmę i zasłużoną renomę. Szeptana propaganda zrobiła swoje. - Każdy projekt jest inny i podchodzę do niego indywidualnie - mówi nasza rozmówczyni. Niektóre panie przychodzą z gotowymi projektami, inne mają ogólną wizję w głowie. - Staram się suknię dopasować do panny młodej, jej wyglądu, sylwetki i osobowości - wyjaśnia pani Zosia. - Jeżeli ktoś jest osobą skromną i delikatną to staram się, aby suknia to także wyrażała. Czasami zdarza się w subtelny sposób naprowadzić klientkę na najlepszy dla niej krój, bo przecież nie każdemu jest ładnie w tym samym. Niekiedy trzeba kompilować różne projekty, wybrać coś z kilku i stworzyć nową, zachwycającą całość. A przy tym wyjątkową i niepowtarzalną, bo przecież w tym dniu każda panna młoda musi być najpiękniejszą. Krawcowa z Wilczych Lasek podejmuje się różnych wyzwań, czasami na granicy ryzyka.

- Pamiętam zlecenie, które panna młoda odbierała dosłownie o godzinie 8 rano przed ślubem - mówi. - To wymaga ogromnego zaufania, którego nigdy nie zawiodłam. Mam przynajmniej taką nadzieję, a naprawdę jestem szczęśliwa szczęściem innych, gdy przymierzają swoją wymarzoną kreację. A na koniec mówię, że mam dla nich szczególną promocje i za rok zapraszam po na przymiarkę do ubranek ciążowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!