Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Goście Arka Medical Spa uwięzieni w windzie. Strażacy wskazują na błędy

Łukasz Gładysiak
Kilkadziesiąt minut w zaciętej windzie spędzili goście kołobrzeskiego Arka Medical Spa.  – Pomoc przyszła zgodnie z procedurą – twierdzi obsługa hotelu. Ale strażacy wskazują na błędy.
Kilkadziesiąt minut w zaciętej windzie spędzili goście kołobrzeskiego Arka Medical Spa. – Pomoc przyszła zgodnie z procedurą – twierdzi obsługa hotelu. Ale strażacy wskazują na błędy. archiwum
Kilkadziesiąt minut w zaciętej windzie spędzili goście kołobrzeskiego Arka Medical Spa. - Pomoc przyszła zgodnie z procedurą - twierdzi obsługa hotelu. Ale strażacy wskazują na błędy.

- Czuliśmy się, jakby ktoś połączył scenariusze filmów "Szklana pułapka" i płonący wieżowiec - mówi "Głosowi" pani Bożena (nazwisko do wiadomości redakcji).

W połowie sierpnia, wraz z mężem i koleżanką przyjechała z Wielkopolski do Kołobrzegu, zatrzymując się w hotelu Arka Medical Spa. To, co zdarzyło się 16 sierpnia sprawia, że, jak mówi, więcej się tam nie pojawi.
Wszystko zaczęło się krótko przed godz. 15, kiedy 9-osobowa grupa turystów, w tym nasza rozmówczyni, zdecydowała się skorzystać z panoramicznej windy, wożącej gości do obrotowej kawiarni, jednej z głównych atrakcji Arki.

- W pewnym momencie winda szarpnęła i zatrzymała się. Zgasła wentylacja, a przycisk alarmowy wydawał się nie działać - komentuje pani Irena, druga z uwięzionych we wnętrzu dźwigu. - Brakowało też jakiegokolwiek numeru alarmowego. Do recepcji zaczęliśmy dzwonić znajdując telefon w komórkowym internecie.

Po kwadransie bezskutecznych prób dodzwonienia się do obsługi hotelu, turyści zdecydowali się zaalarmować służby ratownicze. Równocześnie zaczęli uderzać w drzwi windy licząc, że ktoś z personelu albo gości zauważy dźwig tkwiący między 6. a 7. piętrem.
- Po jakimś czasie przyszedł człowiek. Jednemu z uwięzionych panów udało się nieznacznie rozchylić drzwi windy. Było bardzo duszno, część z nas siedziała na podłodze - relacjonuje pani Bożena. - Mężczyzna, który nas zauważył nie zrobił nic. Poszedł sobie.

Ostatecznie, po godzinie oczekiwań, jak opowiadają turystki, z pomocą przyszli im strażacy. W pewnym momencie winda ruszyła. Zatrzymała się na 6. piętrze, gdzie jej pasażerowie wysiedli.
- Zeszliśmy do recepcji, gdzie kompletnie nas zlekceważono. Problemem było podanie wody czy, co podkreślam, wezwanie lekarza, bo część z nas miała problemy z sercem - wylicza nasza rozmówczyni.
Skończyło się na zgłoszeniu reklamacji na oficjalnym, hotelowym formularzu. - Po trzech dniach od zdarzenia, gdy byłam już w domu, zadzwonił telefon z Arki. W ramach rekompensaty zaproponowano kawę i ciasto w kawiarni - kończy pani Bożena.

O sytuację z 16 sierpnia zapytaliśmy obsługę hotelu. - Winda to urządzenie, które może się zepsuć. Często nie mamy na to wpływu, choć akurat takie konkretnie zdarzenie odnotowaliśmy po raz pierwszy - tłumaczy Piotr Szaliński, manager recepcji i działu marketingu ośrodka. Zaznacza jednak, że przycisk alarmowy zadziałał, wywołując właściwą reakcję personelu. - Proszę pamiętać, że Arka to duży obiekt i nie wszędzie udaje się dotrzeć od razu.

Na pytanie, dlaczego na panelu, jak ma to miejsce na przykład w wieżowcach, nie umieszczono bezpośredniego numeru telefonu konserwatora, powtarza, że przycisk alarmowy działał i sprowadził pomoc. - Skoro winda utkwiła między piętrami, nie mogliśmy otworzyć jej drzwi. To wywołałoby niebezpieczeństwo dla tych, którzy byli w środku - uzupełnia zaznaczając, że cała sytuacja trwała krócej niż opisują to poszkodowani.
Nieco inaczej Piotr Szaliński przedstawia także interwencję straży pożarnej wskazując, że to nie strażacy, lecz personel hotelu doprowadził do wyprowadzenia turystów z dźwigu.

Wersję tę potwierdzają strażacy. - To, że uwięzieni w końcu byli bezpieczni, jest zasługą przywrócenia zasilania windy. Byliśmy o krok od interwencji, jednak nie była ona konieczna - wyjaśnia mł. bryg. Kazimierz Rzeszotek z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kołobrzegu. - Nie mniej jednak naganne było to, że poszkodowanych pozostawiono samych sobie, bez kontaktu z obsługą hotelu. Zgłoszenie dotarło do nas także dość późno - uzupełnia.

Poza tym, recepcja nie potrafiła wskazać dokładnego miejsca zatrzymania windy, co zmusiło strażaków do otwierania kolejnych drzwi szybu. To również wydłużyło czas reakcji. Na panelu windy powinien być też telefon kontaktowy do obsługi technicznej.

Odrębną kwestię stanowi zachowanie recepcjonistek. - W dniu zdarzenia, czyli sobotę, przyjmowaliśmy ok. 300 nowych gości. Recepcja siłą rzeczy była bardzo zajęta. Absolutnie nieprawdą jest, że uśmiech na twarzach pań na dole był drwiną z sytuacji, taki mamy standard obsługi - tłumaczy manager Arki. - Chcieliśmy załagodzić sytuację zapraszając uczestników na deser - kończy.

Tak czy inaczej sprawa nie skończy się na jednej rozmowie telefonicznej. 21 sierpnia o niesprawnej windzie w Arce wielkopolanki powiadomiły Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Oficjalna skarga wpłynęła też do dyrekcji hotelu. - Oczekujemy konkretnego zadośćuczynienia, a przede wszystkim przeprosin za to przede wszystkim jak nas potraktowano - zaznacza pani Bożena.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!