Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat białogardzki: Toksyczna historia w Nasutowie

Jakub Roszkowski
Maciej Niechciał, wójt gminy Białogard: – Obarczanie nas kosztami utylizacji składowiska odpadów niebezpiecznych, na działalność którego nie wydawaliśmy pozwolenia i o którego działalności nikt nas nawet nie raczył poinformować, jest zwyczajnie niesprawiedliwe.
Maciej Niechciał, wójt gminy Białogard: – Obarczanie nas kosztami utylizacji składowiska odpadów niebezpiecznych, na działalność którego nie wydawaliśmy pozwolenia i o którego działalności nikt nas nawet nie raczył poinformować, jest zwyczajnie niesprawiedliwe. Radosław Brzostek
Smród roznosi się po całej okolicy. W Nasutowie, niewielkiej wsi w gminie Białogard, tyka ekologiczna bomba. Wójta jednak nikt nie chce słuchać.

- Gdy poprosiliśmy o przeprowadzenie pilnej kontroli w Nasutowie, to poinformowano nas, że z powodu innych zadań zleconych Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska nie może takiej kontroli przeprowadzić. Naprawdę. Oto dokumenty - pokazuje nam wójt gminy Białogard Maciej Niechciał. - Do czasu więc nagłośnienia przez nas tej sprawy w mediach, nikt tego składowiska nie badał i nie kontrolował.

Tymczasem teraz próbuje się obarczyć odpowiedzialnością właśnie nas. Ja uważam, że gdyby wtedy tę kontrolę przeprowadzono, problem nie urósłby do aż takich rozmiarów jak dziś - opowiada wójt. Problem ma jednak spory, bo choć samorząd gminy Białogard nie miał z tym nic wspólnego, teraz to właśnie na jego barki wszyscy zrzucają odpowiedzialność. A chodzi o potężną halę w Nasutowie, w której przedsiębiorca z sąsiedniej gminy uruchomił składowisko niebezpiecznych odpadów.

Przez trzy lata działalności - to były lata 2008-2010 - zebrał tam około 4 tysięcy ton przeróżnych nieczystości, także toksycznych. Według inspektorów z Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, którzy ostatecznie dotarli jednak na miejsce i przeliczyli tony śmieci, są to m.in. odpady polakiernicze, rozpuszczalniki, przede wszystkim aceton. Badanie powietrza już nawet wykazało, że jego dopuszczalna zawartość jest przekroczona.

Co ważne, właścicielowi firmy, która składowała tu odpady, w 2012 roku Sąd Rejonowy w Koszalinie zabronił dalszej działalności, bo ten przestał płacić jakiekolwiek zobowiązania i zadłużył firmę. Jednak dopiero kilka miesięcy później starostwo powiatowe w Białogardzie zawiesiło przedsiębiorcy pozwolenie na prowadzenie działalności. Ten więc rzeczywiście działalność zakończył, ale odpady zostały.

- Ważne w tym wszystkim jest to, że gdy była zakładana firma, nic o tym nie wiedzieliśmy. Gdy zakazywano jej działalności, też nikt nam tego nie powiedział. Gdy prosiliśmy o pomoc w wyjaśnieniu sprawy, bo już na sesjach radni pytali, czy wiemy, co się tam dzieje, odpowiadano nam, że wszystko jest w porządku. Teraz, gdy sprawa została nagłośniona, gdy te beczki zaczynają pękać, gdy czuć zapach i pojawiły się, niebezpodstawne obawy, że może dojść do zatrucia gleby, rzeki, instytucje odpowiedzialne mówią, że to my mamy się tym zająć. To nie jest normalne - denerwuje się wójt.

Mieszkańcy wsi boją się, że składowisko może się zapalić, nawet wybuchnąć, co spowoduje ogromny pożar. Wielu obawia się też wdychania niebezpiecznych oparów, które już wydobywają się ze składowiska.

- Jeszcze kilka miesięcy temu można było pomyśleć, że to przesada, ale dziś, gdy te zapachy naprawdę są odczuwalne, a z beczek naprawdę zaczynają wyciekać jakieś substancje, te obawy nabierają innego wymiaru - mówi jeszcze wójt. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa wysłał nawet do prokuratury. Ale ta odmówiła wszczęcia śledztwa. Prokurator również wskazał na kilka przepisów, które - w skrócie - nakazują wójtowi zajęcie się sprawą.

- Moim zdaniem powoływanie się na te przepisy, w przypadku, gdy mamy do czynienia z substancjami niebezpiecznymi, nie mają zastosowania - odpowiada wójt. Teoretycznie gmina powinna wezwać właściciela do usunięcia tych odpadów, a jeśli on tego nie zrobi, usunąć je na koszt własny, a następnie domagać się zapłaty.

- Z tym że wstępnie ustalono, że będzie to koszt około 1,5 - 2 miliony złotych. Skąd my, wiejska gmina, mamy to wziąć? Nie mówiąc już o tym, że właściciel firmy zbankrutował. W tej chwili podaje, że utrzymuje się jedynie z pomocy społecznej. Odzyskanie tej kwoty będzie więc niemożliwe - tłumaczy wójt.

Po miesiącach lekceważenia poważnego problemu i nagłośnieniu go przez media, pojawiła się jednak nadzieja na załatwienie sprawy. Składowisko chemikaliów ma być zlikwidowane. Przy wojewodzie zachodniopomorskim zostanie powołany specjalny sztab odpowiedzialny za usunięcie odpadów z Nasutowa. Ma zebrać pieniądze, które pozwolą pokryć koszty utylizacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!