Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karetek w Kołobrzegu za mało, a do tego te głupie żarty

Iwona Marciniak
Wanda Młynarczyk, w Scentralizowanej Dyspozytorni Medycznej w Kołobrzegu. Stąd dyspozytorki dysponują karetkami w całej, wschodniej części województwa
Wanda Młynarczyk, w Scentralizowanej Dyspozytorni Medycznej w Kołobrzegu. Stąd dyspozytorki dysponują karetkami w całej, wschodniej części województwa Iwona Marciniak
Kolejny sezon z zaledwie czterema karetkami w Kołobrzegu. Po sezonie będzie jeszcze mniej - trzy. Nie uratują, gdy nie dojadą na czas. Również z powodu bezmyślności, albo głupiego żartu.

Mieszkanka Kołobrzegu usłyszała niedawno orzeczenie sądu: 600 zł grzywny plus tysiąc zł nawiązki na rzecz Pogotowia Ratunkowego. Za co? Za wykroczenie. Wielokrotne, bezpodstawne wzywanie karetki. Do konkubenta, który zgodnie z opisem, jaki przedstawiała dyspozytorce, nie wykazywał czynności życiowych.

- W takiej sytuacji oczywiście wysyłamy specjalistyczną karetkę z zespołem, w którego skład wchodzi lekarz - mówi Mirosława Byczkiewicz, koordynator medyczny w kołobrzeskiej Scentralizowanej Dyspozytorni Medycznej, działającej w ramach Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie.

Kołobrzeska dyspozytornia obsługuje całą wschodnią część województwa. - Gnaliśmy przez miasto po to, by zastać towarzystwo podczas imprezy - mówi ratownik medyczny Mieczysław Golik. - Kobieta, od której czuliśmy alkohol, wskazała nam toaletę. Tam, na sedesie siedział jej konkubent, który najwyraźniej spał. Gdy go obudziliśmy, spojrzał na nas jak na zjawy i zaczął rugać kobietę. Podobnych, alarmistycznych wezwań w wykonaniu tej kobiety, wezwań, których nie możemy zignorować, było więcej.

- Dlatego sprawę zgłosiliśmy na policję - mówi Mirosława Byczkiewicz. - Nie mogliśmy zareagować inaczej, bo w czasie, gdy wzywano nas na próżno, dla kogoś innego, naprawdę walczącego o życie, mogło zabraknąć karetki.

Ta historia to nie wszystko. Nieuzasadnione wezwania pogotowia to jak się okazuje prawdziwa plaga. - Prowadzimy 9 podobnych spraw - mówi rzecznik kołobrzeskiej komendy policji Tomasz Kwaśnik. - Jedna z nich dotyczy dwóch młodych mężczyzn, którzy pod wpływem alkoholu, dzwonili na pogotowie informując, że właśnie zdecydowali się odebrać sobie życie przez powieszenie. Jak się okazało, w ich mniemaniu był to dobry żart.

- Takich fałszywych wezwań mamy średnio ok. 20 w miesiącu - mówi Mirosława Byczkiewicz. Ale jak słyszymy to nie wszystkie utrapienia dyspozytorów i gotowych do pomocy zespołów. Okazuje się, że linię 999 często blokują … dzieci. - Dlaczego? Bo mama, chcąc zyskać chwilę spokoju, dała dziecku telefon do zabawy - mówi Wanda Młynarczyk, dyspozytorka od ponad 10 lat. Inna rzecz, to ludzie dzwoniący "zaocznie" - widzą niepokojącą ich sytuację z daleka, np. z okna domu czy samochodu i zamiast zatrzymać się i sprawdzić, chwytają za słuchawkę telefonu.

- Po takim zgłoszeniu o człowieku leżącym na podwórku bez oznak życia, pojechaliśmy niedawno na ul. Wojska Polskiego - mówi Mieczysław Golik. - Okazało się, że zgłaszający zobaczył rzekomego chorego przez okno. "Chorym" okazał się cień rzucany przez kamień.

Dyspozytorzy mówią też o częstym traktowaniu karetek jako szybki środek transportu do szpitala, albo … we wskazane miejsce. Zdarza się, że dzwoniący, którzy powinni skorzystać z podstawowej opieki medycznej, ale ich gabinet już nie pracuje, mówią wprost, że zostali poinstruowani przez lekarza rodzinnego, jak udramatyzować zgłoszenie, żeby karetka nie odmówiła przyjazdu. - Albo bywa jak w przypadku Sianożęt, gdy wezwał nas mężczyzna, jak się okazało pijany, który tak naprawdę chciał żeby ktoś podwiózł go do Kołobrzegu - mówi Mieczysław Golik.

Telefon alarmowy blokują głupie żarty młodzieży. Co gorsza dzwonią też ludzie, którym wystarczy naubliżanie dyspozytorce. - Niby do tego przywykłyśmy, ale bywa, że naprawdę człowiekowi robi się przykro - mówi Wanda Młynarczyk. - Zwłaszcza, że pracujemy pod dużą presją psychiczną, ciąży na nas ogromna odpowiedzialność. Na dyżurze pracują 4 panie dyspozytorki. Średnio w ciągu 12 godzin dysponują karetki z zespołami ok. 150 razy.

Rzadko, ale zdarza się, że ktoś zadzwoni jeszcze raz, przeprosi. - Tak dzieje się wtedy, gdy kogoś poniosły nerwy, bo np. uznał, że zadajemy za dużo pytań przed przysłaniem karetki - mówi pani Wanda. - A my musimy zyskać pewną wiedzę zanim podejmiemy decyzję. To nie złośliwość, że pytamy np. z jakiego miasta ktoś dzwoni, albo prosimy o powtórzenie adresu. Tu, w Kołobrzegu, dysponujemy karetki znajdujące się w całej wschodniej połowie województwa. Nazwy miejscowości się powtarzają. Na przykład tych o nazwie Drzonowo jest 5.

O tym, że to co najmniej dziwne, gdy do wypadku w Kołobrzegu, pędzi karetka z Trzebiatowa, albo z Gryfic, pisaliśmy kilkakrotnie.

Rok temu zespół ratowników z oddalonego o 30 km Trzebiatowa gnał do chłopca potrąconego na rondzie u zbiegu ulic Jedności Narodowej, Żurawiej i Solnej. Do szpitala stąd kilkaset metrów, do bazy pogotowia w Kołobrzegu też, ale zabezpieczający go strażacy (w systemie ratownictwa współpracują z pogotowiem) mogli udzielić pierwszej pomocy, ale nie mieli prawa przetransportować chłopca.

Tak samo było, gdy niedawno w parku nadmorskim mężczyznę poraził piorun i wielu innych przypadkach. Po raz kolejny podejmujemy więc temat zbyt małej liczby karetek w kurorcie (w sezonie są tylko 4: 2 w Kołobrzegu, 1 w Ustroniu i 1 w oddalonym o prawie 40 km Rymaniu; po sezonie zostają 3. Kołobrzeg w sezonie odwiedza nawet 100 tys. osób, a do kolejnego lata tysiące kuracjuszy. O dodatkowe karetki pod koniec ub. roku pytaliśmy dyrektora WSPR w Szczecinie Romana Pałkę. Przyjechał wtedy przekazać do Kołobrzegu nową, nowoczesną karetkę. Ale starej nie zostawił. Mówił nam wtedy: - Powiat kołobrzeski jest dobrze zabezpieczony. Strażacy zgodnie z ustawą o ratownictwie medycznym, współpracują z naszym systemem i ich pomoc nie jest niczym wyjątkowym. Podobnie jak sytuacja gdy do wypadku w centrum Kołobrzegu jedzie np. zespół z Gryfic. Będzie tak, jeśli okaże się, że był najbliższym dostępnym.

Postanowiliśmy sprawdzić, iloma karetkami dysponują na swoim terenie sąsiednie powiaty. W Gryfickim doliczyliśmy się pięciu w sezonie, sześciu po jego zakończeniu. W Koszalinie cały rok 5 lub w sezonie dodatkowa w Mielnie. Nasze ubiegłoroczne próby zaangażowania samorządowców i posłów w zabiegi o pozyskanie choć jeszcze jednej karetki, nie przyniosły rezultatu. Teraz zdeklarował się prezydent Janusz Gromek: - Nie wiedziałem, że karetek może być za mało. Trzeba jakoś rozwiązać ten problem. Zajmę się tym jak najszybciej.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!