Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncert Michała Ubraniaka w Szczecinku podczas Art Pikniku [zdjęcia, wideo]

Rajmund Wełnic
Michał Urbaniak znowu w Szczecinku.
Michał Urbaniak znowu w Szczecinku. Rajmund Wełnic
Tuż po godzinie 23 w sobotę na szczecineckim Art Pikniku rozpoczął koncert Michała Urbaniaka, legendy światowego jazzu, kompozytora, wirtuoza skrzypiec i saksofonu. Warto było czekać.
Koncert Michała Ubraniaka w Szczecinku

Koncert Michał Ubraniaka w Szczecinku

To była prawdziwa uczta kulturalna i moment kulminacyjny Hi Hat Festivalu w ramach II Art Pikniku - po całym popołudniu z muzykami różnych proweniencji przyszła pora na mistyczny spektakl teatru Klinika Lalek. To jednak była dopiero przygrywka do występu Michała Urbaniaka, światowej sławy jazzmana. Na scenie towarzyszyli mu szczecineccy muzycy. Na kilkadziesiąt minut można było poczuć się jak największych scenach świata, nawet jeżeli ktoś nie przepada za jazzem musiał to docenić.

Wielkie brawa dla Michała Urbaniaka jeszcze z kilku powodów. Otóż był to dla niego sentymentalny powrót do Szczecinka, w którym w roku 1958 spędził wakacyjne dwa miesiące ze swoim pierwszym zespołem Moonglow. - Miałem wtedy 17 lat i kontrakt podpisał za mnie 21-letni perkusista - wspominał na scenie mistrz. Tę niezwykłą historię i występy Moonglow uwiecznił wówczas szczecinecki fotograf Zbigniew Gabalis, nieżyjący już od kilku lat. Po bez mała pół wieku życie dopisał do niej swój epilog - piszemy o tym poniżej. Przewodnikiem pana Michała po Szczecinku Anno Domini 2014 był Mirosław Gabalis, syn fotografa. - Zobaczyliśmy dawny klub garnizonowy (dziś SAPiK przy ulicy Kilińskiego - red.), w którym wtedy koncertowali, pan Michał bardzo się wzruszył - pan Mirosław zdradził nam też, że gość jest tak zauroczony Szczecinkiem, że chciałby tu ulokować jedną z edycji swoich Urbanator Days, warsztatów i jam session dla młodych muzyków.

Michał Urbaniak przyjechał do Szczecinka mimo problemów ze zdrowiem, na początku lipca trafił nawet do szpitala. Musiał opuścić prestiżowe Warsaw Summer Jazz Days, ale szczecineckich fanów nie mógł i nie chciał zawieść. Tym większe słowa uznania dla słynnego Urbanatora.

Jest i jeszcze jeden szczecinecki akcent w karierze Michała Urbaniaka, pośrednio wiążący go z tytułowym Hi Hatem, czyli kultowym lokalem, w którym w latach 90. toczyło się burzliwe życie muzyczne miasta. Otóż jego właścicielem był Sławomir Ganiec, dziś lutnik współpracujący z Michałem Urbaniakiem przy tworzeniu serii skrzypiec elektronicznych pod marką Urbgan. Jeden z tych drogocennych instrumentów z podpisem mistrza został zlicytowany na scenie za 12 tysięcy złotych, które zasilą Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.

Przypomnijmy w tym miejscu historię szczecineckiego koncertowania Michała Urbaniaka. Pod koniec lat 50. klubowi garnizonowemu przy szczecineckiej dywizji szefował Zbigniew Gabalis. I z tamtych czasów pochodzi jedna z barwniejszych historii. - Gdzieś pod koniec XX wieku wyszperałem w domu rodziców kasetki z kolorowymi negatywami AGFA z lat 50., wówczas to była wielka nowość - pana Mirosława, syna Zbigniewa Gabalisa, zafascynowało, co też na nich uwieczniono, bo mimo upływu ponad 40 lat klisze nie zostały wywołane. Po obróbce negatywów okazało się, że są na nich zdjęcia jakiegoś zespołu muzycznego. Młodzi ludzie na scenie, najpewniej - sądząc po instrumentarium - jacyś jazzmani. - Twarz młodego saksofonisty wydawała mi się dziwnie znajoma, ale choć interesowałem się muzyką długo nie mogłem skojarzyć, kto to jest - opowiada. W końcu wsadził zdjęcia do koperty i bez specjalnej nadziei wysłał do redakcji pisma Jazz Forum z prośbą o pomoc w rozwiązaniu zagadki.

Jakież było jego zdziwienie, gdy w maju 2001 roku otrzymał egzemplarz Jazz Forum, a w nim artykuł o Michale Urbaniaku, saksofoniście i skrzypku, jednym z najsłynniejszych polskich muzyków jazzowych, który ze łzami w oczach rozpoznał sceny ze zdjęć Zbigniewa Gabalisa. Okazało się, że wykonał je z lecie 1958 roku podczas koncertów w szczecineckim klubie garnizonowym i amfiteatrze w Czarnem dla tamtejszej jednostki. Niespełna 17-letni wówczas Michał Urbaniak, przyszła sława jazzu, grał wówczas do kotleta dla żołnierzy ze swoim pierwszym zespołem Moonglow. - Ojciec przypomniał sobie wówczas, że usłyszał ich w łódzkiej "filmówce", gdzie się uczył i zaprosił na letni kontrakt do Szczecinka - dodaje pan Mirosaw.

Michał Urbaniak nigdy wcześniej oczywiście tych zdjęć nie widział. Wraz z nimi wróciły wspomnienia - wakacyjnych pijackich party, spania w namiotach, wokalistki Alicji ze Szczecina, z którą miał love story - zdradził na łamach Jazz Forum. Muzyk zrobił potem oszałamiającą karierę, ale szczecineckie klimaty mocno w nim utkwiły i przypomniały mu je zdjęcia Zbigniewa Gabalisa. - Pokazałem gazetę ojcu, bardzo się ucieszył, że życie po latach dopisało taki epilog do tej historii - mówi syn.
Pana Zbigniewa nie ma już wśród nas. Zostały jednak bezcenne zbiory zdjęć i negatywów, część z nich jeszcze nawet jest wywołana. Wiele ujęć czeka na pierwsze odbitki. - Chciałbym, aby te zdjęcia trafiły do ludzi, bo to materiał historyczny i pokazuje mieszkańcom dzieje ich miasta - mówi Mirosław Gabalis.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!