Koszarowiec z tarasami. Podoba się Wam?

O tym, że firma Józefa Urbaniaka z Chojnic, zabiera się za remont ostatniego niezagospodarowanego koszarowca w Szczecinku i urządzenie w nim mieszkań, już informowaliśmy. Developer niemal w ostatniej chwili kupił i uratował przed kompletną ruiną gmach w powojskowym kompleksie między ulicami Polną, Kosińskiego, Kościuszki i Myśliwską. Dziś poznaliśmy nieco więcej szczegółów tego mocno już zaawansowanego projektu. Znajdzie się tu 38 mieszkań o powierzchni od nieco ponad 30 do ponad 70 metrów kwadratowych. Wymaga to poważnych przeróbek wewnątrz. Ale to nic w porównaniu z tym, co inwestor zaplanował na zewnątrz. Mowa np. o zewnętrznej windzie (w Szczecinku nie ma jej żaden budynek mieszkalny) i podziemnych garażach. O ile podziemna hala garażowa - także pierwsza w Szczecinku - będzie niewidoczna dla obserwatorów, o tyle sporych rozmiarów balkonów - a raczej tarasów - nie sposób przeoczyć. Największe mają po około 30 metrów kwadratowych. Dla przyszłych lokatorów to na pewno spory plus podnoszący funkcjonalność mieszkań, dla architektury stuletniego koszarowca już może niekoniecznie.

- Autor projektu architekt Tomasz Wolanin (jego dziełem jest także m.in. powstające nad Trzesieckiem centrum rewitalizacji jezior) przekonał konserwatora zabytków do tego pomysłu, połączenie starego z nowym zawsze jest trudne, ale myślę, że nam się udało - mówi Józef Urbaniak. - Tarasy nie ingerują w bryłę budynku, jego kształt jest zachowany i widoczny, a jednocześnie podnoszą atrakcyjność mieszkań. Z tego powodu wprowadziliśmy również windę, choć przepisy nie nakazują tego przy tej ilości kondygnacji. Chcieliśmy, aby osoby starsze nie miały problemów z wejściem na górę.

Budynek ma być gotowy do zasiedlenia w lutym przyszłego roku. Ceny mieszkań oferowanych w koszarowcu w stanie developerskim są porównywalne do tych, jakie mają inne firmy, czyli w graniach 3,2-3,3 tys. zł za metr kwadratowy.

Przypomnijmy, że wspomniany koszarowiec stał już pusty na długo zanim ze Szczecinka wyprowadziło się wojsko, co miało miejsce na przełomie wieku. Do czasów jednak, gdy pilnowała go armia, był w stosunkowo niezłym stanie. Później, gdy przejęło go miasto, dewastacja postępowała w zawrotnym tempie. Szabrownicy ukradli i zdewastowali, co się dało. W końcu trzeba było zamurować okna i drzwi na dolnych kondygnacjach, bo inaczej złodzieje zaczęliby chyba wyciągać cegły ze ścian. Ratusz kosztem około 7 mln zł wyremontował i przeznaczył na mieszkania sąsiedni koszarowiec, ten jednak czekał na nowego właściciela, bo miasto nie zamierzało już aż tak angażować się w budowę mieszkań komunalnych.

Przed laty ratusz startował z ceną ponad 600 tysięcy zł, ale wówczas chętnych nie było mimo kilku przetargów. Później schodzono z ceną coraz bardziej. W końcu w zeszłym roku ostatni niezagospodarowany koszarowiec kupiła od miasta za 394 tysiące złotych chojnicka firma. Cena wydaje się atrakcyjna, ale pamiętajmy, że budynek wymaga kapitalnego remontu i milionowych nakładów. Cała działka ma blisko 3,5 tysiąca metrów kwadratowych, a budynek ponad 3 tysiące metrów (w tym 577 metrów zajmują piwnice).

Ratusz nie powiedział jednak ostatniego słowa w mieszkaniówce na powojskowych włościach. Jesienią Zakład Gospodarki Mieszkaniowej ma ruszyć z remontem i adaptacją pobliskiego dawnego dywizyjnego punktu zaopatrzenia. Powstanie tu 25 mieszkań komunalnych.