Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mleczarnia w Białogardzie już za pół ceny

Kuba Roszkowski
Obiekty należące do OSM Białogard to zaniedbane nieruchomości, które powstały jeszcze przed wojną. Maszyny i urządzenia, które wciąż tu stoją, pochodzą z lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Ale wciąż działają. Wszystko razem jest dziś do wzięcia za 1,5 mln złotych.
Obiekty należące do OSM Białogard to zaniedbane nieruchomości, które powstały jeszcze przed wojną. Maszyny i urządzenia, które wciąż tu stoją, pochodzą z lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Ale wciąż działają. Wszystko razem jest dziś do wzięcia za 1,5 mln złotych. Kuba Roszkowski
Upadła Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska, czyli hektar ziemi niedaleko dworca, 4,5 tysiąca metrów kwadratowych pod dachem i sporo maszyn jest dziś do wzięcia za jedyne 1,5 miliona złotych.

- Tak, to śmieszna cena, bo przecież jeszcze trzy lata temu próbowaliśmy wszystko sprzedać za ponad 4 miliony złotych - przypomina Zygmunt Maksymowicz, syndyk masy upadłościowej OSM w Białogardzie. - Owszem, może i udałoby się to wszystko posprzedawać w częściach, ale ja jeszcze wierzę, może naiwnie, że jednak ktoś chętny się znajdzie i tę firmę, przecież z bogatą historią, reanimuje.

OSM w Białogardzie to pracodawca, który działał jeszcze w niemieckim Belgardzie. Mała wtedy rodzinna mleczarnia po wojnie przeobraziła się w dużą i cenioną w całym kraju spółdzielnię mleczarską, która w najlepszych czasach zatrudniała ponad 100 osób. Serki topione w OSM Białogard można było kupić nawet w Krakowie. A niecałe 10 lat temu, w 2005 roku, ser salami produkowany w Białogardzie otrzymał nawet medal w ramach konkursu Produkt Pomorski 2005. - Proszę, oto dowód - pokazuje nam stosowny dokument syndyk Maksymowicz.

Niestety, w 2010 roku spółdzielnia upadła. Zaciągnęła kredyty, ale przestała spłacać swoje zobowiązania. Ostateczny cios zadała jej prywatna konkurencja. Wprawdzie jeszcze na kolejne pół roku przejęła obiekty OSM prywatna firma, ale ona też zakończyła działalność. Od tamtej pory w spółdzielni panuje zupełna cisza. Jest tylko kilku dozorców i syndyk. Maszyny są zaplombowane, zamknięte w hangarach, teren otoczony płotem.
Co jednak ciekawe, było już kilkunastu zainteresowanych kupieniem spółdzielni.

- Prowadzę rzetelnie notatki ze wszystkich spotkań i wiem, że przynajmniej pięcioro z tych potencjalnych
kontrahentów chciało naprawdę kupić te obiekty i zainwestować sporo pieniędzy. Firma z Łodzi już nawet zarejestrowała w Białogardzie swój oddział, powołali prezesa, ale na koniec okazało się, że bank nie przyzna im kredytu - sprawdza swoje notatki syndyk.

Podobnie było z inwestorem z Norwegii, Rosji i ostatnio, dosłownie trzy tygodnie temu, inwestorami z Ukrainy.

- Teraz najpoważniejsze rozmowy prowadzę jeszcze z jedną firmą z Bydgoszczy. Chcą tu produkować wyroby z mleka koziego. Ale wciąż wszystko rozbija się o banki. Bez kredytu żadna firma tu nie zainwestuje - przyznaje syndyk. - Nie chcę, by spółdzielnia podzieliła los naszej białogardzkiej garbarni i pozostał po niej tylko gruz. Dlatego jeszcze czekam na konkretną ofertę. Jeśli jednak takiej nie będzie, zostanę zmuszony do wyprzedawania wszystkiego w kawałkach - kończy nasz rozmówca.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!