Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bombowe lasy w Bornem Sulinowie. I to bardzo...

Rajmund Wełnic
Rozminowanie lasu wiosną zeszłego roku w pobliżu Krągów koło Bornego Sulinowa.
Rozminowanie lasu wiosną zeszłego roku w pobliżu Krągów koło Bornego Sulinowa. Rajmund Wełnic
Leśnicy zerwali wielki kontrakt na rozminowanie lasów wokół Bornego Sulinowa, bo mieli zastrzeżenia do jakości i terminowości robót wykonywanych przez saperów. Podobna operacja sprzed niemal dekady zakończyła się doniesieniem do prokuratury.

Historia

Historia

Poligon i bazę wojskową w Bornem Sulinowie zbudowała w połowie lat 30. XX wieku III Rzesza szykująca się do podboju świata. Po wojnie ulokowali się tu Rosjanie. W Bornem stacjonowała cała 6. Witebsko-Nowogródzka Dywizja Gwardii, w sumie około kilkunastu tysięcy żołnierzy, oficerów i ich rodzin. W pobliskim Kłominie był jeszcze pułk artyleryjski, a w Brzeźnicy supertajne składowisko głowic atomowych. Ostatni eszelon wojsk rosyjskich wyjechał z Bornego w październiku 1992 roku. W sumie poligon zajmował 18 tysięcy hektarów.

Lasy Państwowe umowę z firmą T., która miała oczyścić borneńskie lasy z niewybuchów, rozwiązały już pod koniec zeszłego roku. - Zrobiliśmy to, bo rozmiar i charakter dotychczasowych prac były niezadowalające i skutkowały tym, że oczyszczenie 5 tysięcy hektarów w terminie stało się niemożliwe, postęp prac był niezadowalający, a procedury kontrolne pokazały, że pozastawiano materiały niebezpieczne - mówi Marcin Mieczkowski, nowy nadleśniczy z Bornego Sulinowa.

- Słowem: zadanie było realizowane niezgodnie z zapisami umowy. Leśnicy pozytywnie zweryfikowali zaledwie… 329 hektarów. - Nie mogliśmy czekać, musimy te zadanie dofinansowywane przez Unię Europejską zrealizować do 30 września 2015 roku - mówi i dodaje, że wykonawca miał krótszy termin, na koniec tego roku.

Lasy pozostałą pracę podzielili teraz na kilka mniejszych - na dniach zostaną podpisane dwie umowy na oczyszczenie około 1800 hektarów (na kolejne trzy obszary trwają jeszcze przetargi). - Nieterminowe realizowanie zadania było obarczone karami umownymi, które zostały naliczone - Marcin Mieczkowski mówi, że LP płaciły firmie saperskiej na bieżąco. Obeszło się bez sporów w sądzie, zawarto ugodę przedsądową - uzgodniono wysokość kar i wykonawca je zapłacił: w sumie ponad milion złotych. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, kontrakt okazał się wyjątkowo kiepskim interesem: firma T. szacuje, że koszty dotychczasowych prac sięgnęły 9 mln zł (plus kara), a zapłacono jej niewielki ułamek z owych 14 mln zł. - Zgodzono się jednak na ugodę, aby jeszcze bardziej się nie pogrążać - mówi osoba znająca kulisy.

Co to oznacza w praktyce? Przez ten i zapewne część przyszłego sezonu dostęp do pięknych lasów w okolicach Bornego będzie mocno ograniczony. - Mamy świadomość zagrożenia, robimy wszystko, aby procedury przyśpieszyć, ale zadanie jest ogromne i musimy przestrzegać procedur zamówień publicznych - mówi nadleśniczy. - To są środki unijne i mówimy o wielkich kwotach rzędu ponad 20 milionów złotych.

Przypomnijmy, ogromna (5,3 tys. ha) operacja usuwania z terenów dawnego poligonu wokół Bornego Sulinowa niewypałów pozostawionych tu przez armie niemiecką i radziecką rozpoczęła się wiosną zeszłego roku. Miało to kosztować około 14 milionów złotych, z czego aż 85 procent wykłada Unia Europejska. W poprzednich latach z militarnych pozostałości oczyszczono ledwie kilkaset hektarów lasu. Od lat na własną rękę robią to zbieracze złomu i pamiątek militarnych przeczesujących okoliczne z wykrywaczami metalu. 11 lat temu zginął mężczyzna, który ciął palnikiem pocisk w punkcie skupu złomu. Z kolei w lecie roku 2007 pożar strawił kilka hektarów lasu przy Nadarzycach koło Bornego. Strażacy i leśnicy przyglądali się temu bezradnie z oddalenia, bo po pierwszych eksplozjach rozpalonych pocisków wycofano ludzi i pożar gasiły jedynie samoloty.

Niejako pokłosiem tej sprawy jest doniesienie Lasów Państwowych do prokuratury w Szczecinku. Dotyczy ono rozminowywania borneńskich lasów w latach 2005-2007 (wykonywała je firma nie mająca nic wspólnego z tą, z którą teraz rozwiązano umowę). Szczecinecka RDLP zarządziła w lecie zeszłego roku kontrolę 4 kompleksów leśnych, wtedy ponoć rozminowanych i odebranych. Były bowiem sygnały, że wciąż znajdowane są tam niewypały. Kontrola zastrzeżenia potwierdziła, prokuratura także nakazała ponowne wykonanie prac saperskich.

- Wyniki były szokujące - zastępca prokuratora rejonowego w Szczecinku Jerzy Sajchta mówi, że na hektarze lasu koło Liszkowa znaleziono duże ilości amunicji, granatów moździerzowych, szrapneli i pocisków artyleryjskich różnych kalibrów. Był nawet wielki pocisk z działa 152 mm! Stanowiskiem za tę aferę zapłacił już poprzedni nadleśniczy odwołany przez dyrektora RDLP.

Właścicielowi firmy z Dolnego Śląska szczecinecka Prokuratura Rejonowa postawiła 4 zarzuty oszustwa, poświadczenia nieprawdy i wyłudzenia około 2 mln zł. Mężczyzna do winy się nie przyznaje. Jak powiedział "Gazecie Wrocławskiej", prace zostały wykonane solidnie, co potwierdzają dokumenty - znaleziono ponad 200 tysięcy niebezpiecznych przedmiotów. Nie można więc - jego zdaniem - po tylu latach znajdować na powierzchni ziemi groźnego żelastwa, którego wcześniej leśnicy nie widzieli (z kolei leśnicy twierdzą, że niewypały znajdowano już wcześniej). Musiały się pojawić później, a wszystko to rozgrywka firm, które chcą go zdyskredytować. Nadzoruje bowiem prace saperskie w obecnym projekcie rozminowania: w sumie na terenie kilkudziesięciu nadleśnictw w całej Polsce na kwotę około 130 mln zł. Od jego opinii potwierdzającej wykonanie prac zależy, czy firma saperska otrzyma zapłatę. I tu pojawia się kolejna kontrowersja.

- Centrum Koordynacji Projektów Środowiskowych Lasów Państwowych ogłosiło przetarg na nadzorowanie tych prac, który wygrała firma naszego podejrzanego - prokurator Jerzy Sajchta jest zdania, że to co najmniej dziwne, gdyż część prac saperskich wykonuje… firma jego żony (na marginesie dodajmy, że bez powodzenia walczyła ona o zlecenie na oczyszczenie borneńskich lasów). Wątek powiązań rodzinnych w saperskim biznesie bada Prokuratura Okręgowa w Warszawie i Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Jerzy Sajchta mówi, że niewypały znajdowano na głębokości 30-40 cm, był też przypadek, że wśród korzeni sosny. Trudno więc podejrzewać, że znalazły się tam potem. - Mamy ponadto służbową notatkę leśniczego z Liszkowa, który zawiadamiał przełożonego o tym, że w teoretycznie rozminowanym lesie wciąż znajduje groźne militaria - dodaje. Na dziś śledztwo jest zawieszone, bo okazało się, że biegły, który zrobił opinię dla prokuratury ma firmę, która także rozminowuje lasy i… jest nadzorowana przez podejrzanego. Nową ekspertyzę zrobi więc aktualnie Wojskowy Instytut Technologiczny Uzbrojenia. - Finału sprawy i skierowania aktu oskarżenia do sądu spodziewamy się na jesień - mówi Jerzy Sajchta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!