Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa pijanego kierowcy tira - filmy z kamer pokładowych nie do końca legalne [nowe wideo]

Marzena Sutryk
Filmy z kamer pokładowych nie do końca legalne
Filmy z kamer pokładowych nie do końca legalne
Coraz bardziej popularne wśród kierowców jest montowanie w autach kamer. Nagranie z takiej kamery jest dowodem w sprawie przeciwko kierowcy, który miał 3 promile i jechał tirem po krajowej "11". Czy autor filmu naruszył prawo?

Niewielkie kamery, które pozwalają nagrywać na bieżąco to, co się dzieje na drodze, to niewielki wydatek. Nawet już za 50 złotych można kupić sprzęt przydatny do montażu w samochodzie. Lepsze kamery, z większą kartą pamięci, to odpowiednio większy wydatek sięgający kilkuset złotych. Urządzenie montuje się na przedniej szybie, a kamera, która jest podłączona do zasilania, uruchamia się automatycznie podczas jazdy. Gdy dochodzi do stłuczki, to nagranie może być dodatkowym dowodem dla kierowcy, który chce dochodzić swoich praw przed sądem. Kierowcy coraz częściej nagrywają też innych użytkowników drogi, a filmy dostarczają jako dowód policji, "wrzucają" także do sieci, a więc na społeczne portale, gdzie film zdobywa popularność.

Tak się stało m. in. po ostatnim wydarzeniu na drodze krajowej nr 11 między Bobolicami a Manowem pod Koszalinem, którędy to jechał pijany kierowca tira. Kierowca jadący za nim utrwalił na filmie jego "wyczyny", zawiadomił policję, która przyjechała zatrzymać tirowca (relację świadka czytaj w ramce), a materiał filmowy przekazał jako dowód.

Okazuje się jednak, że sam film nie wystarcza. - Autor filmu powinien złożyć zeznania jako świadek zdarzenia, z imienia i nazwiska - mówi Urszula Tartas, rzecznik koszalińskiej komendy policji. - I tak się stało w tym przypadku. To nie oznacza jednak - gdy policjanci trafią na podobne, ale anonimowo przekazane nagrania, pokazujące, jak ktoś łamie przepisy - że nie zareagują. Wówczas także taki materiał służy jako dowód.
- Świadek - autor filmu, jest o tyle cenny, że na nagraniu nie zawsze widać, co się dokładnie wydarzyło, kiedy, o jakiej godzinie, w którym miejscu itd. - mówi Przemysław Kimon, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, który nie kryje, że współpraca ze strony obywateli jest policji na rękę. - To działa przede wszystkim prewencyjnie - mówi. - Bo kierowca - pirat zawsze może mieć obawy, że ktoś inny nagra jego poczynania i będzie miał problemy.

I tu pojawia się swego rodzaju kuriozum. Mianowicie okazuje się, że rozpowszechnianie filmu nagranego kamerką samochodową, choćby na potrzeby sprawy sądowej, jest... łamaniem prawa. Tak orzekł Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Jego zdaniem dochodzi tu bowiem do przetwarzania danych osobowych. - Gdy np. na nagraniu widać tablice rejestracyjne, które pozwalają na ustalenie danych właściciela pojazdu, to w pośredni sposób jest to naruszenie danych osobowych - mówi Małgorzata Kałużyńska - Jasak, rzecznik GIODO. - Problem bierze się stąd, że wciąż czekamy na odpowiednie przepisy, które to uporządkują.
Co w takim razie powinien uczynić kierowca, który chce przekazać materiał policji, który pokazuje jak np. ktoś inny popełnił wykroczenie? Powinien zgłosić ten film do rejestracji w GIODO. Tyle teoria. A praktyka? - Przyznam, że do tej pory nikt czegoś takiego nie robił i filmów u nas nie zgłaszał - mówi rzecznik GIODO. Czy GIODO będzie w takiej sytuacji brać pod lupę filmowe materiały dowodowe? - Nie, nie będziemy prowadzić żadnych kontroli. Przecież nasz szef sam przyznał, że to absurd - mówi rzeczniczka GIODO. - Mamy tylko nadzieję, że przepisy zostaną jak najszybciej dostosowane do rzeczywistości - potrzebna jest bowiem specustawa dotycząca monitoringu wizyjnego.

A co na to sądy? - Każdy dowód, który trafia do sądu, podlega ocenie - mówi Sławomir Przykucki, rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie. - Podobnie jest z filmem z kamery samochodowej. A co do tego, co mówi GIODO - sąd tym się nie zajmuje. To nas w żaden sposób nie wiąże.

Gorąca relacja

Mówi pan Gracjan, 24-letni mieszkaniec Koszalina, który starał się w niedzielę zatrzymać pijanego kierowcę tira, który zmierzał w kierunku Koszalina. Badanie wykazało u prowadzącego pojazd 3 promile alkoholu!
- Jechałem za nim od skrzyżowania drogi nr 11 z drogą do Zegrza Pomorskiego - mówi pan Gracjan. - Byłem trzecim samochodem w kolumnie, jadący w tej kolumnie kierowca z vana nagrywał to, co się działo na drodze. To był jakiś koszmar. Ten kierowca z tira jechał jak szalony, 90 km na godzinę. Widać było, że musi być pijany, bo "rzucało" nim na boki. To ja byłem tym kierowcą, który w pewnej chwili zaczął go wyprzedzać - to widać na filmie, który jest na gk24.pl .

Bo uświadomiłem sobie, że ten człowiek wjedzie do Manowa albo nawet dotrze do Koszalina i że wtedy może dojść do tragedii, bo kogoś zabije. Dlatego postanowiłem działać. Zajechałem mu drogę i starałem się go wyhamować, by jechał jak najwolniej, zatrzymać się się nie chciał, ale udało się, że jechał 30 km na godzinę. To trwało dłuższy czas. Inni kierowcy uciekali na pobocze na jego widok. Na tzw. górce manowskiej zwolnił, zatrzymał się, nadjechała wtedy policja od strony Koszalina, zawróciła i wjechała na moje miejsce przed tym tirem. Gdy policjanci otworzyli drzwi od tira, to on dosłownie wypadł z auta. Wydzierał się na wszystkich, że nikomu nic nie zrobił. Gdy mu powiedziałem, że mógł kogoś zabić, usłyszałem tylko od niego, że ma na to wy...

Dziś, gdyby sytuacja się powtórzyła, nie wiem, czy zachowałbym się tak samo, bo może pomyślałbym o zagrożeniu, mógł mnie przecież zmieść tym tirem z jezdni. Ale pomyślałem wtedy, że nie mogę zostać obojętny, że nie mogę cicho siedzieć, tylko muszę zapobiec tragedii.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!