Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Gawin - budziciel polskości na Białorusi

Stanisław Nicieja, [email protected]
Tadeusz Gawin z Andrzejem Stelmachowskim – pierwszym Marszałkiem Senatu RP, prezesem Stowarzyszenia "Wspólnota Polska”, przy pomniku Adama Mickiewicza w Grodnie w sierpniu 1999 r.
Tadeusz Gawin z Andrzejem Stelmachowskim – pierwszym Marszałkiem Senatu RP, prezesem Stowarzyszenia "Wspólnota Polska”, przy pomniku Adama Mickiewicza w Grodnie w sierpniu 1999 r. Bohdan Horbaczewski
Kresowa Atlantyda Ćwierć wieku temu zaczął się na Białorusi zadziwiający proces odrodzenia narodowego Polaków. Jego inicjatorem był Tadeusz Gawin - młody, w randze pułkownika oficer Armii Czerwonej, który wykorzystał atmosferę gorbaczowowskiej pieriestrojki w ZSRR i następstwa "okrągłego stołu" w Polsce.

Tadeusz Gawin posiada fascynującą biografię, rzec można gdzieś ze świata lektur Ferdynanda Ossendowskiego - autora światowego bestselleru "Zwierzęta, ludzie, bogowie", pisarza przemierzającego niegdyś bezkresne szlaki Zabajkalia, na które pół wieku później trafił Polak z Białorusi wtłoczony w mundur oficera Armii Czerwonej.

W mrokach stalinizmu

Tadeusz Gawin urodził się w polskiej rodzinie we wsi Łosośna nad Niemnem, w okolicach Grodna, w Republice Białoruskiej w roku 1951, a więc w czasie wyjątkowo mrocznego stalinizmu w Związku Radzieckim. Stalin po wygranej wojnie z Niemcami i sukcesach dyplomatycznych w Jałcie i Poczdamie triumfował. Kult jego osoby sięgał zenitu. Na jego cześć nawet wybitni twórcy pisali dytyramby, poematy i symfonie. O jego zbrodniach nie można było nawet pisnąć. Na Białorusi, podobnie jak w całym Kraju Rad, obowiązywała doktryna o budowie "jednolitego społeczeństwa sowieckiego", w którym narodowość miała się nie liczyć. Ideałem był tzw. "człowiek radziecki", "homo sovieticus", o rozmytej świadomości narodowej, posługujący się językiem rosyjskim. W takiej sytuacji, czy też aurze politycznej nawet chęć bycia Polakiem stawała się drogą do przepaści, do samobójczego unicestwienia w społeczeństwie. Krnąbrnych wywożono na Sybir albo do Kazachstanu, by tam skruszeli. Tadeusz Gawin urodził się w rodzinie katolickiej Feliksa Gawina - z zawodu elektryka i Leonardy z Dąbrowskich. Na Białorusi Polak i katolik to były i są synonimy. Po ukończeniu szkoły w rodzinnej wsi w 1968 roku udało mu się za drugim podejściem egzaminacyjnym dostać do sowieckiej Wojskowej Szkoły Technicznej w dawnych Prusach Wschodnich w Bagrationowsku, w obwodzie kaliningradzkim (królewieckim), przekształconej po dwóch latach w Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Łączności działającą w strukturach KGB, czyli Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego. Gawin ukończył ją w 1972 roku w stopniu lejtnanta, z dyplomem technika radiołączności. Od razu przerzucono go na drugi kraniec potężnego imperium sowieckiego, tysiące kilometrów na wschód - do Zabajkalia pod granicę chińską.

Po sześciu latach, w 1978 roku, umożliwiono mu stu­dia w Leningradzie (Petersburgu) w kadrowej Wojskowej Akademii Łączności. W piętnastoosobowej grupie studenckiej był 1 Polak, 1 Białorusin, 1 Ukrainiec i 12 Rosjan, w tym dwóch o polskich nazwiskach - Igor Kochanowski i Władymir Gomułka, którzy nie znali już języka polskiego.

Oficer Armii Czerwonej

Po czterech latach, w 1982 roku, już z dyplomem inżyniera łączności i w stopniu majora, Tadeusza Gawina przerzucono znów na Daleki Wschód - do Dalniereczyńska, gdzie przez 5 lat pracował jako oficer łączności, m.in. w sztabie Spokojnooceanicznego Okręgu Pogranicznego we Władywostoku. A był to czas, gdy ostro narastał konflikt japońsko-rosyjski o Wyspy Kurylskie. Pieriestrojka, którą zainicjował w ZSRR Michaił Gorbaczow spowodowała, że Tadeusz Gawin już w randze podpułkownika po długich zabiegach, m.in. motywując, że jego kilkuletni synek Genio z powodu klimatu władywostockiego cierpi na chroniczną egzemę, mógł wrócić w rodzinne strony - do Grodna, nad polską granicę, i tam objąć funkcję szefa łączności oddziału pogranicznego, którą pełnił w latach 1987-1991. Wtedy też nastąpił zasadniczy zwrot w jego biografii.

Powrót na ojczyzny łono

Żyjący i pracujący dotychczas w morzu obywateli radzieckich, gdzie obowią­zy­wał język rosyjski, daleko od rodzinnej ziemi, wraca na "ojczyzny łono" i, słabo zna­jąc język polski, podejmuje ciężką, ryzykowną walkę o prawo głoszenia, że jest Polakiem i że na Białorusi takich jak on jest kilkaset tysięcy. Ta osobista decyzja i jego wybór wywołała szok w sowieckim środowisku wojskowym, w którym Gawin tkwił głęboko. Jego przełożo­nym nie mieściło się w gło­wie, że utalentowany puł­kownik, szanowa­ny i lubiany przez otoczenie nagle oświadcza, że jest Polakiem i domaga się praw, których jest pozbawiona ogromna rzesza obywateli białoruskich pochodzenia polskiego. Jego bezpośredni dowódca powiedział mu wprost, że "niszczy w sposób niezrozumiały swoją pięknie rozwijającą się karierę w Armii Sowieckiej". Natychmiast też ostrzeżono go, że ryzykuje swoją karierę zawodową, bo może by ć zdegradowany i pozbawiony pracy. Nie przypuszczano wówczas, że determinacja Gawina jest tak ogromna, iż żadne szykany, ostrzeżenia, intrygi i groźby utraty pracy nie zmie­nią jego życiowej decyzji.
W krótkim czasie Tadeusz Gawin stał się jednym z głów­nych inicjatorów i współzałożycieli Polskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego im. Adama Mickiewicza na Grodzieńszczyźnie, a następnie Związku Polaków na Białorusi (ZPB), któremu przewodniczył przez dziesięć lat - od 1990-2000. Za tę działalność, którą opisał w fascynującym od strony faktograficznej pa­mię­tniku z lat 1987-1993 "Ojcowizna" z podtytułem "Odrodzenie polskości na Białorusi" (Grodno-Lublin 1993), spotkały go represje. Już w kwietniu 1989 roku pozbawiono go dostępu do dokumentów szczególnej wagi, w następstwie czego stał się nieprzydatny do pełnienia funkcji szefa łączności i w 1991 roku stracił pracę - został zwolniony ze służby wojskowej. Wtedy już w pełni skoncentrował swe działania na rzecz odrodzenia polskiego na Białorusi, narażając się coraz bardziej administracji sowieckiej. Opisał to w świetnie udokumentowanej książce pt. "Zwycię­stwa i porażki. Odrodzenie polskości na Białorusi w latach 1987-2000" (Białystok 2003).

Te tytułowe zwycięstwa to przede wszystkim fakt, iż po kilku latach ciężkiej, pełnej stresów i zagrożeń walki, uzyskał autentyczny przydo­mek "budziciela polskości". Stał się wówczas w polskich kręgach politycznych powszechnie rozpoznawalną osobowością. Spotykał się z czołowymi polskimi politykami, m.in. z marszałkiem Senatu i ministrem edukacji prof. Andrzejem Stelma­chow­skim, który nawet goś­cił w jego domu, z premie­rem Tadeuszem Mazowiec- kim, prymasem Polski kard. Józefem Glempem, ówczesnym prezydentem Wojciechem Jaruzelskim, rzeczniczką rządu Małgorzatą Niezabitowską, posłem Tadeuszem Samborskim, zaprzyjaźnił się z pisarką Barbarą Wachowicz. Reprezentował Polaków z Białorusi na osobistej audiencji u papieża Jana Pawła II. Dzięki swej determinacji w działalności "budziciela polskości" odniósł sukcesy, bo miał ogromny udział w stworzeniu polskojęzycznych szkół w Grodnie i Woł­kowysku i uruchomieniu kilkunastu "domów polskich" ZPB na Białorusi. Przyczynił się do stworzenia dwóch polskich pism: "Głosu Znad Niemna" (początkowo miesięcznika, później tygodnika) oraz kwartalnika "Magazyn Polski". Organizował liczne konferencje naukowe po­świę­cone świadomości polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. Występował na tych konferencjach z własnymi referatami i powoli wchodził w świat naukowy. Zaczynał o problemach,
o których mówił początkowo na wiecach, zebraniach, konwentyklach towarzyskich, pisać książki i sięgać do archiwów rozproszonych w całej Białorusi i Rosji.

Jego działalność jako prezesa Związku Polaków na Białorusi wyróżniała się wyjątkową dynamiką i imponowała pomysłami i skutecznością.

Miał nie tylko wielki wkład w odrodzenie polskiego szkolnictwa na Białorusi, bo język polski wprowadzono do ponad 200 szkół, ale też wymógł, aby w radiu i telewizji białoruskiej pojawiały się audycje prowadzone w języku polskim.

Historyk profesjonalny

W 2000 roku Tadeusz Gawin dobrowolnie zrezygnował z funkcji prezesa Związku Polaków na Białorusi i organizacja ta weszła w okres mocnych turbulencji wewnętrznych - sporów o przywództwo, rywalizacji pomiędzy działaczami, którzy wyrośli przy Gawinie, a którymi próbowały manipulować władze białoruskie. Widać wówczas, że zabrakło w kierownictwo Związku tak mocnej indywidualności, jaką był Gawin. Na krótko jego pozycję i powszechną rozpoznawalność osiągnęła później Andżelika Borys, która jako prezeska ZPB była też postacią powszechnie znaną nie tylko w kręgach politycznych Polski i Białorusi. Tadeusz Gawin wspierał moralnie Andżelikę Borys, ale sam - po rezygnacji z funkcji prezesa - nie mieszał się w rozgrywki wewnętrzne Związku. Postanowił poświęcić się przede wszystkim twórczości naukowo-badawczej i pracy na jednej z wyż­szych uczelni Białegostoku.

W 2006 roku Tadeusz Gawin wydał książkę "Zwią­zek Polaków na Białorusi. Historia niszczenia niezależności 1988-2005". W tej książ­ce widać wyraźnie jak rozbudował swój warsztat naukowy, jak przez oczytanie nabył erudycji, szerokości spojrzenia i doszedł do stworzenia profesjonalnego warsztatu historycznego, który dotychczas był mu obcy, gdyż posiadał wykształ­cenie wojskowe. Książka "Związek Polaków na Białorusi" stała się podstawą przewodu doktorskiego. Po jej rozbudowie i uzupełnieniach w sierpniu 2008 r. Tadeusz Gawin obronił jej tezy na Uniwersytecie Opolskim pod opieką naukową prof. Mikołaja Iwanowa.

Tadeusz Gawin jest jednocześnie historykiem i wybitnym działaczem społe­czno-politycznym. Jest to ce­cha dość rzadka, ale bar­dzo interesująca i wartoś­ciowa. Gawin jest bowiem historykiem, a jednocześnie świadkiem i uczestnikiem wydarzeń historycznych, które opisuje. Przypomina to trochę biografię wybitnego polskiego historyka i polityka Adama Próchnika, autora świetnej przedwojennej książ­ki pt. "Pierwsze piętnastolecie odrodzonej Polski 1918-1933". Próchnik napisał tę pracę z tzw. krótkiego dystansu. Sam był uczestnikiem jako polityk i poseł na Sejm wydarzeń, które się rozgrywały w Polsce, ale umiał je obiektywnie i chłodno i dość sprawiedliwie opisać w swej monografii. Tę cechę ma również dr Tadeusz Gawin. Pisze artykuły i monografie dokumentujące dzieje Polaków na Białorusi w oparciu o uzyskane materiały archiwalne, ale też zna ten świat z autopsji, z własnych obserwacji i na podstawie relacji grona otaczających go ludzi. To jest poważny wyróżnik twórczości naukowej dra Tadeusza Gawina. Po uzyskaniu tytułu doktorskiego Tadeusz Gawin kontynuował swoją działalność naukowo-badawczą. Opublikował kilkanaście ważnych artykułów, uczestniczył w międzynarodowych sesjach naukowych z referatami, które wzbudziły zainteresowanie i dyskusje, i dorobek ten pozwolił mu sformułować temat pracy habilitacyjnej, która nabrała ostatecznego kształtu w roku 2013 w postaci publikacji pt. "O bycie Polakiem. Polacy w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej w latach 1944-1991", Grodno-Białystok 2013, ss. 631. Praca ta oparta jest na bardzo solidnej bazie źródłowej zgromadzonej w wielu archiwach zagranicznych oraz bibliotekach rosyjskich i białoruskich.

Druga repatriacja zwana "gomułkowską"

Jeden z najciekawszych podrozdziałów w najnowszej książce Tadeusza Gawina dotyczy tzw. "repatriacji Polaków" z ZSRR do Polski w latach 1955-1959. I tu w moim odczuciu należałoby w tym rozdziale mocniej wyeksponować rolę Władysława Gomułki, która jest w historiografii polskiej w ostatnich latach katastrofalnie pomniejszana i wręcz przemilczana. Należy przypomnieć, że powrót Gomułki do władzy w październiku 1956 roku był, co prawda chwilowym, ale wielkim triumfem demokracji. Gomułka, odzyskując władzę, miał niewyobrażalne wręcz dziś mocne poparcie narodu. Chyba żaden polski przywódca na przestrzeni ostatnich 200 lat nie budził tak wielkich nadziei jak Gomułka w 1956 roku. Może później tak masowe poparcie miał dopiero Lech Wałęsa. Wiec w Warszawie na Placu Defilad w październiku 1956 roku, w którym uczestniczyło setki tysięcy warszawiaków, i jego echa w kraju dowodziły niezwykłej popularności Gomułki w tamtych miesiącach.

Gomułka po latach stalinowskiego więzienia okazał się wówczas wybitnym politykiem i suwerennie decydował, w jakim kierunku ma iść Polska. Jego przemó­wie­nie na VIII Plenum KC PZPR w październiku 1956 roku - ostre potępienie polskiego stalinizmu, a także jego stanowcza postawa wobec Nikity Chruszczowa weszły do historii Polski jako czas chlu­bny. Tę popularność i ówczesną siłę Władysław Gomułka umiał wykorzystać i gdy pojechał do Moskwy w listopadzie 1956 roku (warto pamiętać, że ludzie stojący na peronach dworców kolejowych skandowali wówczas: "Wiesław, nie jedź tam, bo cię otrują") potrafił wymusić na Chruszczowie i komunistach rosyjskich repatriację Polaków z głębi Związku Radzieckiego. To są fakty nie do obalenia. Trzeba pamiętać, że w wyniku tej umowy z Nikitą Chruszczowem z gułagów wypuszczono 45 tys. żołnierzy AK. Zaczęły powstawać filmy o żołnierzach AK, m.in. "Kanał" Andrzeja Wajdy i "Życie raz jeszcze" Janusza Morgensterna. Do Polski wróciło 245 tysięcy Polaków, w tym ponad 100 tysięcy z Białorusi, ponad 76 tysięcy z Ukrainy, ponad 46 tysięcy z Litwy i ponad 20 tysięcy z głębi Rosji oraz z Kazachstanu. Można to porównywać z wyprowadzeniem w roku 1942 przez gen. Władysława Andersa ponad 200 tysięcy Polaków ze stalinowskiej Rosji. Wtedy Anders, za co mu wieczysta chwała, uratował tych ludzi częstokroć przed śmiercią i zagładą. Gdyby Gomułka w 1956 roku nie miał tej siły, chęci i determinacji, Polacy w takiej masie nie mogliby już nigdy wejść do Polski w granicach wykreślonych w Jałcie w 1945 roku. Lokalne władze białoruskie i ukraińskie ostro blokowały ten postulat, obawiając się wyludnienia ob­szarów przygranicznych i emigracji głównie fachow­ców. Bo na wieść, że można wyjeżdżać do Polski, nieprzebrane tłumy w rejonach graniczących z Polską zgłosiły akces chęci wyjazdu.
Ważne jest, że ówczesna Polska potrafiła przyjąć taką rzeszę przesiedleńców (ćwierć miliona osób), mimo że warunki materialne i mieszkaniowe w Polsce były dalekie od ideału. Kraj podnosił się z kompletnej ruiny. Warto pamiętać, że największe polskie miasta, jak choćby Warszawa, Wrocław czy Gdańsk były po wojnie pogorzeliskami. Po 1989 roku Polska nie potrafiła wykonać takiego gestu choćby dla Polaków, którzy chcieli wrócić z Kazachstanu. Niem­cy Helmuta Kohla byli zdolni to uczynić i przyjęli ogromną rzeszę, m.in. Niemców nadwołżańskich. Warto pamiętać, że dzięki umowie Władysława Gomuł­ki z Nikitą Chruszczowem do Polski mogli wrócić Polacy, którzy później zapisali się złotymi zgłoskami w dziejach polskiej kultury, literatury, muzyki, filmu. Tadeusz Gawin nie pisze o personaliach, więc pozwolę sobie wymienić kilka nazwisk. To wtedy, w wyniku tej "repatriacji", do Polski wraca z Białorusi Czesław Wydrzycki (1939-2004) - znany głównie pod pseudonimem artystycznym Niemen. Jestem przekonany, że gdyby tam został, w rodzinnej wsi białoruskiej Stare Wasiliszki, nie byłoby w kulturze polskiej takiego zjawiska jak ten niezwykły kompozytor i piosenkarz. Wówczas też wróciła do Polski Anna Szałyga (rocznik 1944) - wybitna polska śpiewaczka operowa, mezzosopran. Wtedy też wrócili do Polski: pisarz Aleksander Jurewicz (rocznik 1952) - autor prozy poetyckiej "Lida" i "Popiół i wiatr"; prof. Stanisław Uliasz (rocznik 1951) - póź­niejszy historyk literatury i rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego, autor książki "Literatura Kresów - kresy w literaturze"; profesorowie Elżbieta i Maurycy Hornowie: Maurycy Horn był później rektorem WSP w Opolu i dyrektorem Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie; prof. Leon Komincz (1928-2008)

- slawista na Uniwersytecie Opolskim; prof. Bogusław Żyłko - polski semiolog z Uniwersytetu Gdańskiego; Tadeusz Żukowski (rocznik 1955) - filolog, poeta, eseista, scenarzysta mieszkający w Poznaniu; prof. Tadeusz Klimowicz (rocznik 1950) - wybitny wrocławski rusycysta, eseista, autor tomu esejów "Pożar serca"; Stanisława Chobian-Cheron - lekarka, autorka książki "Wędrowne maki" mieszkająca w Nancy; Jerzy Tymcik (1927-1975) - malarz, kuzyn poety i satyryka Mariana Załuckiego oraz dr Adam Wierciński (rocznik 1948) - wybitny eseista i erudyta z Uniwersytetu Opolskiego, autor książki "Przywracanie pamięci".
W 1956 roku, gdy trwała druga repatriacja, "gomuł­kowska", Tadeusza Gawin miał 5 lat. Po długiej naradzie Gawinowie zdecydowali się wyjechać do Polski, ale dosłownie w ostatniej chwili, targana wątpliwościami, matka Tadeusza zdecydowała: zostajemy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!