Ewa wróciła właśnie z Szanghaju. Była tam zaledwie kilka dni, ale w połowie sierpnia pojedzie na znacznie dłużej. Jest jedną z niewielu Polaków, którym udało się dostać na prestiżowy Uniwersytet Nowojorski, który jedną ze swoich siedzib ma właśnie w sercu chińskiej finansjery i gospodarki. O tym, jaki jest to sukces świadczy to, że podczas tegorocznej rekrutacji o jedno miejsce na NYU starało się 70 osób. Dostało się zaledwie półtora procenta chętnych.
- Wybrałam Szanghaj w pełni świadomie, choć uczelnia ma swoje siedziby znacznie bliżej, choćby w Madrycie - mówi maturzystka. - Zawsze fascynowała mnie chińska kultura, kuchnia też nie jest bez znaczenia. W czasie tej zapoznawczej wizyty zwiedziła miasto, nowoczesny, właściwe dopiero powstający campus. Jest nimi zafascynowana.
Ale zanim została studentką NYU, uczelni spod skrzydeł której wyszło m. in. 36 laureatów Nobla i 16 zdobywców Pulitzera, musiała przejść rekrutacyjne, bardzo gęste sito. - Już w pierwszej klasie liceum postanowiłam, że będę studiowała za granicą. Szukałam informacji o różnych uczelniach, początkowo europejskich. Ale nie znalazłam niczego dla siebie, pomyślałam, że przecież mogę pojechać gdzieś dalej - opowiada. Wybór padł na Uniwersytet Nowojorski. Dlaczego? - Bo jest to uczelnia, dla której nie liczą się tylko wyniki w nauce. Ważne jest to, jakim jesteś człowiekiem, czym się interesujesz, co możesz dać z siebie innym. Stąd w aplikacji trzeba napisać bardzo wiele o sobie, w tym dwa felietony na własny temat. Ewa miała o czym pisać, bo od lat jest wolontariuszką. Po tacie pilocie odziedziczyła zamiłowanie do latania i działa w klubie balonowym. Oprócz tego maluje i rzeźbi. I bardzo dobrze zna język angielski. Musiała to wykazać podczas egzaminów, które sprawdzają znajomość angielskiego oraz m. in. matematyki. - Angielski był trudny, bo wymagał na przykład znajomości angielszczyzny siedemnastowiecznej. Matematyka była znacznie łatwiejsza, jednak system punktacji był tak zbudowany, że aby mieć szansę na przyjęcie trzeba było ją zdać bezbłędnie.
Ewa, przekładając system edukacji amerykańskiej na grunt polski, jako kierunek wybrała neurologię, w przyszłości zamierza być lekarzem, choć nie jest to przesądzone. Jednak, jak zaznacza, została przyjęta na uczelnię. Specjalizacja następuje tam znacznie później.
Maturę będzie zdawała tak jak jej rówieśnicy, choć jej wyniki nie mają już wpływu na jej studia. Dodaje, że jej najwierniejszymi kibicami są rodzice. - Zawsze trzymają za mnie kciuki i dopingują do działania. A gdy się udało, to byli bardzo szczęśliwi - mówi Ewa.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?