Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Windziarz wyraża skruchę

Bogumiła Rzeczkowska, [email protected]
Przed słupskim sądem okręgowym na ławie oskarżonych pojawił się Adam Sz., oskarżony o kradzież przewodów miedzianych z wind. Żałował tego, co uczynił.
Przed słupskim sądem okręgowym na ławie oskarżonych pojawił się Adam Sz., oskarżony o kradzież przewodów miedzianych z wind. Żałował tego, co uczynił. Bogumiła Rzeczkowska
Przed słupskim sądem okręgowym na ławie oskarżonych pojawił się Adam Sz., oskarżony o kradzież przewodów miedzianych z wind. Żałował tego, co uczynił.

Mimo że proces 44-letniego Adama Sz. rozpoczął się już w lutym, dopiero w poniedziałek oskarżony zjawił się w sądzie. Wcześniej sąd prowadził rozprawę pod jego nieobecność.

Adam Sz. odpowiada za kradzież przewodów miedzianych z wind i stworzenie zagrożenia dla życia lokatorów. Według słupskiej prokuratury rejonowej bezrobotny ślusarz sprowadził niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób.

Od 22 do 25 marca ubiegłego roku w Słupsku przy ulicach Romera 1, 5, 9, 11 oraz Szczecińskiej 69 z 70 sztuk metalowych ościeżnic drzwi do wind na klatkach schodowych oskarżony odciął uziemiające przewody miedziane. Niebezpieczeństwo polegało na tym, że przy braku uziemienia dźwig windy mógł ruszyć przy otwartych drzwiach. W tym samym czasie w szybie windowym przy ulicy Romera 5B Adam Sz. ściął izolację na dwóch kablach sterowniczych windy. Spółdzielnia Mieszkaniowa Kolejarz straciła tym samym prawie 2,3 tysiąca złotych.

Windziarza nakryli i później rozpoznali sami lokatorzy. W sądzie zeznali, że kiedy był we włazie windowym, wyglądał jak zwykły pracownik spółdzielni. Miał ogrodniczki, a w plecaku - narzędzia. Podawał się za konserwatora. Jednak poproszony, by się wylegitymował, uciekł z klatki schodowej.

Adam Sz. przed sądem przyznał się do winy. Powiedział, że żałuje i przeprasza oraz zapewnił, że nikomu nie chciał zrobić krzywdy. Wyjaśnił, że do takiego postępowania zmusiły go bezrobocie i bieda.

- Żałuję tego, co zrobiłem. To było złe i wcale nie próbuję tego ukryć. Sytuacja mnie do tego zmusiła. Brak pracy. Jestem bezrobotny, bez prawa do zasiłku. Mam poza tym uszkodzony kręgosłup. Nie mogę dźwigać. Nie każdy pracodawca mnie przyjmie - powiedział po wczorajszej rozprawie dziennikarzom.
Dodał też, że zdał sobie sprawę z zagrożenia dopiero wtedy, gdy technik powiedział, co mogłoby się stać.

- Nie posiadałem wcześniej takiej wiedzy. Na pewno żałuję. Nikomu nie chciałem świadomie zrobić krzywdy. Jeżeli kogoś naraziłem, to bardzo przepraszam. Proszę o wyrozumiałość - mówił Adam Sz., któremu grozi do ośmiu lat więzienia. Następna rozprawa odbędzie się w połowie maja. Do tego czasu sąd chce zapoznać się z opinią biegłego z zakresu maszynoznawstwa.

- Na okoliczność ustalenia dokładnych uszkodzeń dźwigu osobowego oraz ewentualnych zagrożeń. Wyjaśnienie tego ma wpływ na rozstrzygnięcie sprawy - uzasadniła postanowienie sędzia Agnieszka Niklas-Bibik.

Sąd zwróci się też do Spółdzielni Mieszkaniowej Kolejarz o udostępnienie protokołu uszkodzeń oraz informacji o wysokości odszkodowania, jakie otrzymała.
Poza tym sąd złagodził oskarżonemu dozór policji. Teraz ma on stawiać się na komisariat tylko raz w miesiącu. Nadal jednak obowią-zuje go zakaz opuszczania kraju. Natomiast na jednego ze świadków, który nie stawia się mimo prawidłowego wezwania, sędzia nałożyła karę 500 złotych. Zarządziła zatrzymanie go oraz przymusowe doprowadzenie na rozprawę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!