Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Boroń zawieszony po rosyjskiej interwencji

Iwona Marciniak
Powiatowy lekarz weterynarii w Kołobrzegu Henryk Boroń został zawieszony w obowiązkach. O jego losie zdecyduje teraz rzecznik dyscyplinarny przy Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii Szczecinie.

To kara za "niefrasobliwe" podejście do sprawy 14 martwych dzików, które tydzień temu wydobyto z Parsęty w gminie Dygowo. Na polecenie powiatowego lekarza weterynarii, po oględzinach, martwe dziki (i znalezionego przy okazji, utopionego psa) z rzeki wydobyto i zutylizowano. Bo wytłumaczenie zbiorowego utonięcia wydawało się proste: dziki, których stan rozkładu wskazywał na to, że zginęły jakieś dwa do czterech miesięcy temu, najprawdopodobniej skończyły żywot podczas ucieczki na kruchy lód, np. w czasie polowania zbiorowego.

Rzecz w tym, że powiatowy lekarz weterynarii nie zdecydował o pobraniu do badań próbek martwych zwierząt. Ich zbadanie wykluczyłoby ewentualny związek nietypowego zjawiska, z odnotowanymi w województwie podlaskim przypadkami dzików zarażonych wirusem afrykańskiego pomoru świń. Skwapliwie wykorzystały to rosyjskie służby weterynaryjno - sanitarne, które wobec rosyjskiego embarga na europejską wieprzowinę i niedawnej skargi na nie złożonej przez Unię Europejską do Światowej Organizacji Handlu (WTO), wytknęły Unii Europejskiej proceduralny bałagan.
Co więcej zażądały szczegółowych wyników badań dygowskich dzików, a tu badań laboratoryjnych brak.

Chcąc nie chcąc, Główny Inspektor Weterynarii i minister rolnictwa, będę musieli ustosunkować się do rosyjskiego żądania. W czwartek rano w kołobrzeskim PIW zaczęła się kontrola. W piątkowe południe usłyszeliśmy: - Z lekarskiego punktu widzenia, powiatowy lekarz weterynarii mógł podjąć decyzję o odstąpieniu od badań - powiedział nam Tomasz Grupiński, zachodniopomorski, wojewódzki lekarz weterynarii w Szczecinie. Bo na logikę, zważywszy na to, że od ubiegłego roku w powiecie przebadano prawie 350 padłych, albo odstrzelonych dzików na obecność pomoru afrykańskiego, klasycznego i niczego nie stwierdzono, trudno było wnioskować, by dygowska 14 -tka padła właśnie z tego powodu. Gdyby tak było do tego czasu choroba szybko by się rozprzestrzeniła. - Ale powiatowy lekarz powinien przewidzieć, wobec przypadków przygranicznych, badania lepiej wykonać - mówi Tomasz Grupiński. - Poza tym, o tak nietypowym zjawisku jak pojawienie się w rzece kilkunastu martwych dzików, miał obowiązek powiadomić przełożonego. A tego nie zrobił. Potraktował to jako zwykłe zdarzenie, a powinien wykazać się większa ostrożnością.

Wyniki kontroli przeprowadzonej w Kołobrzegu w poniedziałek mają trafić do głównego lekarza weterynarii i ministra rolnictwa.

,

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!