Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr M. kontra policjanci z Kołobrzegu

Iwona Marciniak
Archiwum
Piotr M. zarzuca kołobrzeskim policjantom znieważenie i użycie wobec niego przemocy. - W porządku, miałem do zapłacenia grzywnę, ale to nie powód żeby mnie tak potraktować. Powiadomił prokuraturę.

Kołobrzeżanin nie kryje, że zwłaszcza jako nastolatek nie był kryształowy. Miał kuratora. Ale to przeszłość. Założył rodzinę, ma dziecko, wszystko się zmieniło. Ma stałą, legalną pracę za granicą. Do Polski przyjechał zrobić prawo jazdy. Twierdzi, że pojęcia nie miał o tym, że były sąsiad oskarżył go o zakłócanie porządku, a sąd skazał go na karę grzywny, która - niezapłacona - została zamieniona na areszt. Nie wie, nie było go w Polsce, żadne pismo na ten temat do niego nie dotarło.

13 marca pracował z bratem i wujem przed domem, gdy na podwórko wszedł policjant. - Nie przedstawił się, spytał o mnie. Ja na to "o co chodzi?". On, że musimy porozmawiać. Ja mu na to, że do rozmowy jest kawiarnia, restauracja. Jak ma jakiś nakaz, to niech go pokaże. Podszedł do mnie i powiedział: "nie wiesz, co tracisz baranie pierd...".

Jak opowiada dalej Piotr M., następnego dnia ok. godz. 19, gdy był sam z córką, usłyszał stukanie do drzwi. Mówi, że gdy otwierał, od zewnątrz pchnęli drzwi policjanci. Zatoczył się. To był tamten policjant z jeszcze jednym. - Padło: "ubieraj się" i jeszcze chamskie odzywki - mówi M.. Jak słyszymy, policjanci mieli zignorować żądanie pokazania legitymacji i nakazu. - Zobaczyłem, że przyjechali nieoznakowanym wozem. Chwyciłem za telefon, zadzwoniłem na policję. Mówiłem, że do domu wtargnęli mi mężczyźni w policyjnych mundurach, ale wylegitymować się nie chcą, więc może to jacyś przebierańcy. Usłyszałem, że przyjedzie patrol. Ci pierwsi policjanci wmawiali mi, że jestem pijany, chcieli żebym dmuchał. Odmówiłem, zażądałem dowiezienia na badanie krwi, to zrezygnowali.

- Kiedy znowu zostałem ponownie pchnięty przez jednego z tej pierwszej dwójki, powiedziałem, że zaczynam nagrywać - mówi M. Dopiero wtedy pokazali legitymacje. Wkrótce pojawiła się następna dwójka. Po naradzie mieli powiedzieć, że dokument zobaczę na komendzie.

Piotr M. tłumaczy, że słabo słyszalny dźwięk w tle kadrów filmiku, to policzek od coraz bardziej agresywnego policjanta. Ale samego uderzenia nie widać. - A jeszcze nadepnął mi buciorem na stopę! Tak mnie potraktował na oczach mojej 6-letniej córki.

Cała akcja zakończyła się doprowadzeniem mężczyzny w kajdankach na komendę. Wcześniej policjanci polecili wezwać kogoś do opieki nad dzieckiem. - I wiecie co się stało? Dopiero na komendzie przeczytali mi, że wystarczy zapłacić 300 zł i będzie po sprawie. Było późno, żeby znaleźć czynną pocztę, z której będzie można wysłać pieniądze, żona musiała pojechać do Szczecina. Ja w tym czasie siedziałem w policyjnym areszcie. Wyszedłem o 5 rano.

Piotr M. poszedł do komendanta powiatowego policji w Kołobrzegu: - Pouczyłem go, że jeżeli jak wynika z jego słów, istniej podejrzenie popełnienie przestępstwa przez policjantów, to powinna to zbadać niezależna prokuratura - mówi "Głosowi" insp. Waldemar Trzciński.

Piotr M. zaniósł zawiadomienie. Od prokuratora rejonowego Adama Kuca usłyszeliśmy, że jeśli postępowanie wyjaśniające potwierdzi, że mogło dojść do przestępstwa, niewykluczone, że sprawa zostanie przekazana do Prokuratury Okręgowej dla uniknięcia posądzenia o stronniczość kołobrzeskiej prokuratury.

Piotr M. dostał już wezwany na pierwsze przesłuchanie. A my o to jak powinni zachować się policjanci doprowadzający kogokolwiek na wniosek sądu, zapytaliśmy st. asp. Annę Gembalę z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie: - Umundurowany policjant nie musi pokazywać legitymacji, wystarczy, że się przedstawi, poda stopień i jednostkę. Musi potwierdzić tożsamość osoby, którą ma nakaz doprowadzić. Powinien wyjaśnić, że ma sądowy nakaz doprowadzenia do aresztu, ale dokument może pokazać podczas prowadzeni czynności na komendzie. Sam nie może przyjąć grzywny. Nie ma takich uprawnień. Jeżeli zaś osoba doprowadzana stawia czynny lub bierny opór, policjant ma prawo ją skuć. Jeśli tu doszło do przekroczenia uprawnień, prokuratura to wyjaśni.

Piotr M. mówi, że nie odpuści: - Przecież od razu mogli mi powiedzieć, że jak zapłacę, będzie wszystko w porządku. Nie daruję im tego jak się zachowali. W moim własnym domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!