Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sądzie w Koszalinie ofiara napadu wybaczyła bandycie [wideo]

Joanna Krężelewska
41-letni Oleg S., uzbrojony w pistolet pneumatyczny, wbiegł rok temu do zakładu złotniczego w centrum Koszalina.
41-letni Oleg S., uzbrojony w pistolet pneumatyczny, wbiegł rok temu do zakładu złotniczego w centrum Koszalina. Joanna Krężelewska
Do niecodziennej sytuacji doszło w czwartek w Sądzie Okręgowym w Koszalinie. - Wybaczam mu - powiedział złotnik, którego postrzelił Ukrainiec Oleg S.

41-letni Oleg S., uzbrojony w pistolet pneumatyczny, wbiegł rok temu do zakładu złotniczego w centrum Koszalina. Jak twierdzi, był przekonany, że bronią tą nie można wyrządzić krzywdy. Mylił się. Pomylił się też rabując dwie palety złotych obrączek. Gdyby były prawdziwe, warte byłyby około 100 tys. złotych. To była jednak imitacja - wzorniki o wartości około 700 złotych.

- Do wszystkiego się przyznaję - rozpoczął w czwartek zeznania świetnie mówiący po polsku Ukrainiec, z zawodu frezer. - Na Ukrainie odsiedziałem 11 lat za zabójstwo. Nożem ugodziłem ojczyma mojej dziewczyny. On się nad nią znęcał. 14 września 2012 roku wyszedłem. Szukałem pracy. Założyłem firmę budowlaną, ale zleceniodawca mi nie płacił. Zaciągnąłem kredyty, żeby opłacić pracowników. Na Ukrainie jak kredytu nie spłacasz, to mogą cię do lasu wywieźć.

Żeby spłacić kredyt wpadł na pomysł, by poszukać pracy w Polsce. Jednak firma, która pomogała Olegowi S. zdobyć wizę, zamiast na 90 dni, przekazała trzytygodniową. - To wtedy, jeszcze w domu, pomyślałem po napadzie. Znalazłem w internecie ofertę wiatrówek. Kiedy w maju ubiegłego roku przyjechałem do Rezszowa, na dworcu kupiłem pistolet pneumatyczny. Ale sprzedawca zapewnił mnie, że tym się krzywdy człowiekowi nie zrobi! - zarzekał się.

Pociągiem przyjechał do Koszalina. Odwiedził jeszcze Mielno, Kołobrzeg, wreszcie wybór padł na Koszalin. - Jeden gram złota kosztuje u was 20 złotych więcej niż na Ukrainie. Napad mógł mi pozwolić na spłatę długów - zeznawał 41-latek. Zdecydował się na zakład jubilerski w centrum miasta. 21 maja ubiegłego roku najpierw zrobił rekonesans, a kiedy zobaczył gabloty wypełnione obrączkami, wypił trochę wódki dla kurażu i wszedł.

- Ze szkoły wiem, że czaszka jest twarda. Dlatego celowałem w grubą kość. Żeby przestraszyć jubilera i wtedy zabrać łup - opisywał Ukrainiec. Do Zbigniewa L. oddał kilka strzałów. Trzy celne. Niestety, wersja sprzedawcy broni okazała się być fikcją. Metalowe kulki mogły doprowadzić nawet do śmierci 58-letniego złotnika.

Padło przynajmniej 7 strzałów. Trzy metalowe kulki kalibru 4,5 mm utkwiły w ciele jubilera. Jedna bardzo blisko oka. - Druga głęboko w szyi. Lekarze operacyjnie przez ponad godzinę ją wyciągali. A po wszystkim powiedzieli, że odległość od tętnicy była niewielka i mogło się to naprawdę źle skończyć - w sądzie Zbigniew L. nie krył emocji.

Oleg S. rozbił szklaną gablotę, ukradł dwie palety obrączek i wybiegł z zakładu. Skręcił w ulicę Niepodległości. Strzelił raz jeszcze do mężczyzny, który próbował go zatrzymać. Biegł w kierunku Sportowej Doliny. Po drodze przewrócił się, rozsypał obrączki, zebrał je. Zabrał broń, która mu wypadła. Ale nie pobiegł już dalej. Zatrzymali go policjanci. - 77-letnia matka prosiła, żebym normalną robotę znalazł. A ja coś takiego zrobiłem. Miałem problem z kredytami, a teraz jeszcze z tym. Bardzo żałuję - zakończył wczorajsze zeznania.

Dla 58-letniego złotnika powrót do majowych wydarzeń był kolejną traumą. - Ja wtedy byłem po operacji ręki. Miałem ją na temblaku, więc nie mogłem się nawet bronić - opisywał. - Zresztą on nic nie mówił. Wszedł i od razu zaczął strzelać. Jak poczułem ból głowy, pomyślałem, że jest po mnie. Niemal zemdlałem. A potem myśl była tylko jedna - uciekać. Ratować się.

Jeszcze zanim rozpoczął się proces - najpierw w Sądzie Rejonowym w Koszalinie, który to skierował sprawę do Sądu Okręgowego, bo zachodzi prawdopodobieństwo zmiany kwalifikacji czynu na surowszą - Oleg S. napisał do jubilera list. Wczoraj został odczytany. Ukrainiec przeprasza w nim za to co zrobił, oprócz skruchy wyraża też nadzieję na to, 58-latek wróci do pełni sił fizycznych i psychicznych. - Cóż mogę powiedzieć. Wybaczam mu - podsumował Zbigniew L. - Też mam rodzinę na Ukrainie i wiem, jak tam ciężko.

Przeprosiny nie uchronią jednak oskarżonego od odpowiedzialności karnej za popełnione przestępstwo. Za napad z użyciem niebezpiecznego przedmiotu Olegowi S. grozi nawet 12 lat za kratami.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!