Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

John Bashabora. Boski uzdrowiciel w Słupsku

Dorota Aleksandrowicz, [email protected]
Rekolekcje z ojcem Bashaborą w Słupsku przyciągnęły tłumy wiernych.
Rekolekcje z ojcem Bashaborą w Słupsku przyciągnęły tłumy wiernych. pk
Wierni chcą słuchać Słowa Bożego w opakowaniu popkultury, przepeł­nionym radością. Dlatego ojciec John Bashabora przyciąga tłumy.

Polski Kościół dostrzegł tę potrzebę i pomału zaczyna wychodzić do ludzi. Ojciec John Bashabora jest fenomenem, który przyciąga na spotkania nie tylko osoby starsze, ale przede wszystkim młodych ludzi.
To oni właśnie tańczyli w miniony weekend w słupskiej hali Gryfia przy ołtarzu, chwaląc Jezusa, śpiewając i radując się. Ludzie nie wstydzili się okazywać skrajnych emocji: jedni śmiali się, jeszcze inni płakali.

Gdy weszliśmy na salę, na której odbywały się rekolekcje z ojcem Johnem Bashaborą, zobaczyliśmy uśmiechniętego czarnoskórego księdza, którego słowa tłumaczył polski ksiądz. Te trafiały do zebranym gości, którzy przyjmowali je oklaskami.

Uczestnicy spotkania byli niezwykle otwarci. Większość przybyła na rekolekcje już któryś raz z kolei lub została namówiona przez swoich bliskich czy znajomych. Przybyli nie tylko słupszczanie, ale również mieszkańcy innych rejonów Polski.

- Byłem na rekolekcjach w Słupsku w zeszłym roku, ale to moja siostra bardziej zachęca znajomych, aby przyszli na spotkanie z ojcem Johnem - mówi pan Andrzej, którego spotkaliśmy podczas rekolekcji w ubiegłą sobotę. Szedł właśnie po pączka i kawę, które przeznaczone były dla uczestników spotkania.
- Bardzo dobrze się tu czuję - zapewniał i cieszył się, że podczas takich rekolekcji wstępuje w niego radość i poczucie wspólnoty.

- Zazwyczaj jesteśmy zamknięci w swoich domach i rzadko otwieramy się na innych, na Boga. Takie spotkania jak to pokazują, że Kościół nie jest skostniałą instytucją i wiarę można wyrażać poprzez śmiech i ciesząc się z bycia chrześcijaninem - mówi pan Andrzej.

Słowa mężczyzny dotyczące potrzeby radosnej formy przekazu wiary najlepiej potwierdza zachowanie uczestników spotkania, którzy brali czynny udział w rekolekcjach. Tańczyli, śpiewali, unosili do góry ręce w nadziei, że zstąpi na nich Duch Święty. Nikt nikogo się nie wstydził, jak to bywa czasami w kościołach podczas mszy świętej. Obserwatorów było niewielu, zdecydowana większość była tam po coś, przyszła z konkretną intencją i celem.

Uzdrowienia

Wśród uczestników znalazły się osoby niepełnosprawne poruszające się na wózkach inwalidzkich, a także matki z upośledzonymi umysłowo dziećmi. Każdy miał nadzieję, że po spotkaniu z ojcem Johnem coś się w ich życiu zmieni.

Nie da się ukryć, że medialnym wabikiem na spotkania z ojcem Bashaborą są uzdrowienia, które towarzyszą jego rekolekcjom.

Te nie zawsze mają jednak miejsce lub odbywają się w dłuższym czasie. Pomoc Boża objawiać się może także wzmocnieniem duchowym, dzięki któremu możemy nieść lżej swój krzyż. Z medialnych relacji ze spotkań z ojcem Johnem wynika, że do uzdrowień naprawdę dochodzi. Usłyszeć możemy o nich między innymi podczas świadectw z rekolekcji. Te umieszczone są między innymi na You Tubie.

- Po śmierci męża zaczęły mi mocno drżeć ręce. Dzisiaj budzę się i widzę, że w ogóle mi już nie drżą.Wzięłam długopis i mogłam swobodnie pisać, mogłam normalnie jeść - mówi uczestniczka rekolekcji w Białymstoku z 2012 roku, którą możemy zobaczyć w filmie umieszczonym na You Tubie.
Możemy usłyszeć także świadectwo pana Marcina, który początkowy był zawiedziony rekolekcjami:
- Kiedyś podczas ziewania spadła mi szczęka. Pojechałem do szpitala. Lekarz z wielkimi trudami mi ją założył, po czym stwierdzono, że nie wiadomo jak to się leczy. Powiedziano mi, że być może samo mi przejdzie. Chciałem bardzo, aby Bóg uwolnił mnie od palenia papierosów, a sprawił, że znów mogę szeroko otwierać szczękę - mówi.

Podczas spotkania w Słupsku zebranym zapadły w pamięć także inne wydarzenia, przyprawiające o gęsią skórkę.

W pobliże konfesjonałów, które umieszczone były w końcu sali, zabierano osoby, które doznawały, jak mówiono, objawów opętania. Wśród takich przypadków znalazł się młody chłopak, który trzymany był przez kilkoro ludzi, gdy ksiądz odprawiał nad nim egzorcyzmy.

Pani Grażyna, która brała udział w adoracji z modlitwą o uzdrowienie także w dniu poprzedzającym to wydarzenie, pamięta doskonale podobny przypadek 12-latka, który płakał i wydawał z siebie głośne dźwięki.

- Naprawdę się przestraszyłam. Przyznam, że przeszły mi ciarki po ciele - mówi kobieta.
W sobotę dziwnego zachowania dopatrzyliśmy się również u dorosłego mężczyzny, siedzącego na bocznych trybunach i wydającego niepokojące dźwięki. Ludzie mówili, że coś ulatniało się z jego ciała.
Nikogo nie dziwiły natomiast omdlenia, które, jak nam tłumaczono były spoczynkiem w Duchu Świętym, podczas których człowiek jest świadomy wszystkiego, co się dzieje wokół niego.

Ludzie, którzy podczas adoracji i kierowanych próśb do Jezusa upadali na podłogę, po kilku minutach podnosili się, by znów trwać w modlitwie. Upadki nikogo nie dziwiły. Każdy zajęty był modlitwą i rozmową z Bogiem.

Za groteskowe można byłoby uznać fakt, że kiedy ojciec Bashabora kazał kaszleć zebranym, by wyrzucili z siebie złe emocje i choroby, nikt się nie zawahał. Każdy kasłał na osobę znajdująca się obok, nie zastanawiają się, że może kogoś zarazić, a tym samym zamiast uwolnić się od choroby, szybko się jej nabawi.

Nie zmienia to jednak faktu, że po chwili na sali rozległ się dźwięk głośnego kaszlu blisko 4 tysięcy wiernych. Ludzie uczestniczyli w rekolekcjach przez trzy dni od rana do późnego wieczora. To niesamowite zjawisko, zwłaszcza, że część wierzącego społeczeństwa nie może wysiedzieć w kościele spokojnie nawet jednej godziny.

Sposobem na zebranych były nie tylko tańce i śpiew, ale także ożywiające komentarze dotyczące polskiej polityki. - Myślę, że to są akcenty, które mają pobudzić ludzi, a nie ich zdenerwować. Po takich akcentach, nawet gdyby chcieli zasnąć to nie mają szans - uśmiecha się ks. Dariusz Rataj.
Podkreśla on również, że my chrześcijanie za bardzo zamykamy się w kościołach, a przecież mamy wyjść i mówić o dobrym Jezusie.

- Biskup Edward Dajczak jest człowiekiem niezwykle otwartym na Ducha Świętego, który próbuje poruszyć naszą diecezję, nie tylko w kościołach - stwierdza ks. Rataj.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!