Tajemnicze "zniknięcie" kilkudziesięciu starych drzew z przedmieść Połczyna ujawniliśmy pod koniec sierpnia ubiegłego roku. O sprawie nic nie wiedziała burmistrz miasta, a organy ścigania przez ponad pół roku nie zrobiły niczego dla jej wyjaśnienia.
Właściciel pola, prywatnie mąż szefowej Powiatowego Urzędu Pracy w Świdwinie, przy którym (i częściowo w jego granicach) doszło do wycinki miał zezwolenie wyłącznie na usunięcie tzw. samosiejek. Zarówno on, jak i mężczyzna, któremu zlecił uporządkowanie pola zapewniali, że o wyciętych starych drzewach nic nie wiedzą.
- Wyciąłem tylko to, co było w umowie, a pozostałe drzewa to musiał wyciąć ktoś inny. Być może mieszkańcy Połczyna, którzy regularnie "zaopatrują" się tu w drewno - usłyszeliśmy od tego drugiego, przedsiębiorcy z Tychowa, który jest znany ze swoich usług w regionie. Gospodarował m.in. gruntami tak znanych polityków jak senator Łukasz Abgarowicz, czy Paweł Piskorski, były prezydent Warszawy, parlamentarzysta i europoseł.
Dziś już wiemy, że mężczyzna mógł kłamać. Dotarliśmy bowiem do zawodowego pilarza, który w tamtym okresie pracował dla niego i na jego polecenie brał udział we wspomnianej wycince.
- Było nas dwóch z okolic, a reszta była z Ukrainy - opowiada świadek, któremu zagwarantowaliśmy anonimowość. - Nie tylko cięliśmy tak zwane samosiejki. Były też grube drzewa - wzdłuż drogi i wzdłuż granicy (między działkami - red.).
Więcej szczegółów w środowym papierowym wydaniu Głosu Koszalińskiego.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?