W Polanowie i w Żydowie, skąd pochodzi pan Daniel i gdzie mieszkają jego rodzice, mało kto wie o tym wyczynie. Bo pan Daniel to skromny człowiek. A pytany o sprawę, reaguje z rozbrajającą szczerością: - A czym tu się chwalić? Zrobiłem to, co powinienem uczynić. A że jestem strażakiem, to wiem, jak pomóc. Bo to raz człowiek był w takiej sytuacji? Butle z gazem wynosiłem z pożaru, gasiłem nie jeden pożar w okolicy.
Pożar, o którym mowa, strawił mieszkanie w Gdańsku 24 stycznia. Z tym, że dopiero teraz zrobiło się głośno o tym, że to właśnie pan Daniel był tym, który uratował dzieci. Nasz bohater jest kierowcą w podmiasteckiej firmie Drew-Trans. Był akurat po towar w Gdańsku. Już po załadunku usłyszał krzyki dzieci, zobaczył płomienie w jednym z mieszkań.
- Paliła się firanka - opowiada o zdarzeniu pan Daniel. - Pod oknem był daszek. Wybiłem nogą okno. Były płomienie i pełno dymu. Dzieci płakały, były bardzo przestraszone. Udało się je przez to okno wyciągnąć z płonącego mieszkania.
Dzieci (7 i 11 lat) były w samej bieliźnie. Były same, bo ich mama musiała rano wyjść.
- Trafiły do szpitala, ale z tego co wiem, to nic poważnego im się nie stało - mówi pan Daniel. To on zadzwonił do straży, żeby wezwać pomoc i zabrał się za gaszenie przy pomocy gaśnic samochodowych, bo tylko takie miał pod ręką. A gdy już koledzy strażacy dojechali, wsiadł w służbowy samochód i odjechał. Policja z Gdańska dotarła do niego, bo ktoś zapamiętał nazwę firmy widoczną na samochodzie, którym odjechał.
Daniel Zalas jest - jak sam o sobie mówi - strażakiem od małego. - Poszedłem w ślady ojca, który także działa w OSP Żydowo i to on mnie tym zaraził - dodaje. Co ciekawe, syn pana Daniela, który ma dziś 8 lat, też chce być strażakiem. - Jak pytamy wnuczka na święta, co chce na prezent, to zawsze jest to wóz strażacki - śmieje się Maria Zalas, mama pana Daniela.
- Syn był nawet komendantem OSP Żydowo, ale musiał zrezygnować z tej funkcji z powodu pracy, bo jest kierowcą i dużo jest w trasie. Ale to złoty chłopak, o dobrym sercu, który każdemu by pomógł. Nie pali papierosów, nie awanturuje się, jestem z niego dumna i z tego, jak uratował tę dwójkę maluchów w Gdańsku. Rzadko przyjeżdża do domu, bo ciągle jest w trasie. Ale jak już zjedzie, to jak tylko usłyszy syreny, to leci do gaszenia. Mam w domu bohatera! A jak doliczę do tego męża i jednego wnuka, a także drugiego wnuka - ze strony córki, to tych bohaterów mam jeszcze więcej - śmieje się pani Maria.
- To prawda, Daniel to złoty człowiek - potwierdza Magdalena Galicka, prezes OSP Żydowo. - O tym, co się zdarzyło w Gdańsku nam się nie pochwalił. Ale to cały on. Skromny, a bardzo życzliwy i pomocny. Pomaga całym sercem i to w czynie społecznym. Znamy go tutaj od małego, od zawsze związany z naszą strażą pożarną, bo już jako młody chłopak włączył się do drużyny młodzieżowej. Ma to we krwi, po ojcu. I już nie jeden medal za to dostał. Bardzo jesteśmy z niego dumni.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?