Jej głównym organizatorem jest Stowarzyszenie Nasz Dom Biesiekierz. Ale na manifestację dotarli też popierający ją mieszkańcy choćby z sianowskiej i czaplineckiej gminy. A cel jest jeden - mówić głośno o zagrożeniach dla życia i zdrowia, z którymi trzeba się liczyć przy stawianiu elektrowni wiatrowych i atomowych.
- W Polsce można wiatraki stawiać 200 metrów od domów, to jest dramat dla nas wszystkich - przekonywali w południe przedstawiciele stowarzyszenia z Biesiekierza. - My jesteśmy za zieloną energią, ale w bezpiecznej odległości od domów mieszkańców województwa zachodniopomorskiego, a tak naprawdę i całej Polski, bo problem jest ogólnopolski. Nawet ministerstwo zdrowia wskazuje na odległość nie mniejsza niż 2-4 km, w zależności od ukształtowania terenu. To pokazuje, że te elektrownie nie są jednak takie eko. One po prostu produkują ekologiczny prąd. Ale jeśli chodzi o nie same, są dla naszego zdrowia i życia zagrożeniem.
Organizatorzy przygotowali się na pytania od zainteresowanych problemem, mieli przy sobie ulotki z informacjami na temat negatywnych skutków stawiania elektrowni wiatrowych zbyt blisko domów. Liczyli, że w dyskusję włączą się politycy. A zaproszony był nawet premier Donald Tusk, ale jego nieobecność była oczywista - o godz. 11 w Warszawie przedstawiał nowych ministrów. Nie przybył też zaproszony poseł Stanisław Gawłowski, nie przyszli też koszalińscy włodarze - prezydent Jedliński i starosta Szewczyk.
Organizatorzy więc sprzed pomnika zaapelowali jeszcze raz do tych ostatnich. - Będziemy tu do godz. 18. Chcemy rozmawiać z władzą na temat tego, co dzieje się w naszym kraju - mówili w południe, licząc, że może jednak prezydent i starosta odpowiedzą na ich zaproszenie.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?