Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyniosła dokumenty z ratusza, bo ... przysięgała na Boga i je sfałszowała

ing
Świdwińskie urzędniczki, które wypożyczyły dokumentację budowlaną Helenie Ż., byłej już naczelniczce wydziału architektury starostwa powiatowego, nie wątpią, że ta ją sfałszowała. Z dowodami jest gorzej.
Świdwińskie urzędniczki, które wypożyczyły dokumentację budowlaną Helenie Ż., byłej już naczelniczce wydziału architektury starostwa powiatowego, nie wątpią, że ta ją sfałszowała. Z dowodami jest gorzej. archiwum
Świdwińskie urzędniczki, które wypożyczyły dokumentację budowlaną Helenie Ż., byłej już naczelniczce wydziału architektury starostwa powiatowego, nie wątpią, że ta ją sfałszowała. Z dowodami jest gorzej.

Przed świdwińskim sądem w czwartek odbyła się kolejna rozprawa w sprawie karnej, w której oskarżoną o sfałszowanie dokumentacji budowlanej jest Helena Ż., była naczelniczka architektury starostwa powiatowego. Helena Ż. nie przyznaje się do winy, czyli do naniesienia poprawek w wypożyczonej z urzędu dokumentacji dotyczącej jej działki i usunięcia planu zagospodarowania działki, zastępując go nowym spreparowanym. Wypożyczyła ja jedynie po to, by udowodnić, że z ratusza można je wynieść bez żadnych konsekwencji.
W czwartek sąd słuchał zeznań kluczowych dla sprawy świadków - Jolanty G., kierownik wydziału budownictwa w świdwińskim ratuszu i Agnieszki K., pracownicy tego wydziału. To te urzędniczki wypożyczyły oskarżonej interesującą ją dokumentację budowlaną 30 maja 2011 roku. Razem poszły po teczkę do archiwum i były w pokoju, gdy Helena Ż. przyszła po dokumenty.

- Była bardzo zadowolona, że je mamy - zeznawała Jolanta G. - Miała je przeglądać na miejscu, ale kiedy zobaczyłam, że samego projektu jest 70 stron, do tego 11 luźnych kartek, to zgodziłam się na ich wypożyczenie w końcu osobie piastującej wysokie stanowisko, cieszącej się zaufaniem społecznym. Przysięgała na Boga, że za pół godziny zwróci dokumentację w nienaruszonym stanie. A ja jestem osobą wierzącą.
Kierownik przyznała też, że w teczce z dokumentami znajdowały się dwa egzemplarze planu realizacyjnego budowy - kopia i oryginał, i ten drugi pozostał w jej szufladzie. - Nie wiem, dlaczego nie dałam kompletu dokumentów. Odbieram to jako przeznaczenie - mówiła Jolanta G. - Dokumenty naczelniczka zwróciła bardzo szybko, nie było mnie wtedy w pokoju.

Pracownica wydziału budownictwa przeliczyła zwróconą dokumentację i jak zeznała w sądzie podarła kartkę ze spisem ilościowym dotyczącym wypożyczonej dokumentacji. Nie sprawdzała, czy są w niej jakieś nieprawidłowości. Helena Ż. wypożyczając i zwracając dokumentację nie musiała niczego kwitować.
- Gdy po południu przyszła do nas pani sekretarz ze starostwa i powiedziała, że jest jakiś problem odnośnie sąsiadów pani Ż., zaświeciła mi się lampka. Wyciągnęłam zwrócone przed południem dokumenty i osłupiałam - mówiła w sądzie Jolanta G. - Było mnóstwo dodatkowych skreśleń na czerwono. Wyglądało to, jakby ktoś tusz rozlał. Linie budynku były pogrubione, co od razu zmniejszało odległości od granic działki. Od strony sąsiada brakowało 1,1 metra. Na przekazanej kopii było wyrysowane przyłącze gazowe, a w tym czasie na tej ulicy nie było sieci gazowej. Do tego schody były w innym miejscu, podobnie jak i taras.

Na zwróconej mapce nie było pieczątki sanepidu, nie było też symbolu decyzji pozwolenia na budowę. Stwierdziłyśmy te zmiany, sporządziłyśmy notatkę służbową i zawiadomiłyśmy sekretarza, a już następnego dnia, bo było po godz. 15, burmistrza. Uznaliśmy, że to dokumentacja historyczna, niech wróci do archiwum. Trzy miesiące później o wydanie tych dokumentów wystąpiło starostwo i nadzór budowlany. A była tam przecież nasza notatka. Radca prawny urzędu wtedy polecił zgłosić sprawę na policję.

Sąd słuchając świadka nie krył wątpliwości co do kilku kwestii. Po co urzędniczki spisały na kartce liczbę wypożyczanych dokumentów, skoro pierwotnie nie chciały ich wypożyczać? A jeśli już to zrobiły, to dlaczego oryginał jednego z dokumentów został w szufladzie jednej z nich i dlaczego kartka ze spisem ilościowym po zwróceniu zawartości teczki została podarta i wyrzucona?

Co więc jest oryginałem, a co kopią i to jeszcze podrobioną? Z lat 90-tych miał się zachować się w ratuszu zeszyt, w którym znajduje się spis wydawanych pozwoleń i decyzji z ich oryginalną symboliką i numeracją. Wpis w nim, jak twierdziła w sądzie Jolanta G., odpowiada temu z dokumentu, który zachowała w swojej szufladzie. Sąd będzie to sprawdzał.

Adwokat Heleny Ż. zawnioskował o wgląd do akt postępowania prokuratorskiego, które o niedopełnienie obowiązków toczyło się w sprawie miejskich urzędniczek i zostało umorzone oraz o ustalenie - na podstawie rodzaju użytego tuszu, rodzaju flamastra - czasu powstania poprawek w dokumentacji.

Do sprawy wrócimy.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!