Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory w Białym Borze na półmetku kadencji

Rajmund Wełnic [email protected]
Od lewego górnego rogu: Krzysztof Kulczyński, Jolanta Maczyszyn, Paweł Mikołajewski, Piotr Ptasiński, Krzysztof Wołyniec
Od lewego górnego rogu: Krzysztof Kulczyński, Jolanta Maczyszyn, Paweł Mikołajewski, Piotr Ptasiński, Krzysztof Wołyniec archiwum
27 stycznia mieszkańcy miasta i gminy Biały Bór wybiorą burmistrza. O władzę walczy pięcioro kandydatów. Poprosiliśmy ich o odpowiedzi na kilka ważnych dla gminy pytań. Każdy otrzymał taki sam zestaw.

Przedterminowe wybory zarządzono po śmierci burmistrza Franciszka Lecha Kwaśniewskiego. To pierwszy taki przypadek w historii odrodzonego samorządu w powiecie szczecineckim.

O fotel burmistrza rywalizują (w kolejności alfabetycznej):

Krzysztof Kulczyński, dyrektor Szkoły Podstawowej w Sępólnie Wielkim (niestety nie odpowiedział na wszys-tkie nasze pytania),

Jolanta Maczyszyn wspierana przez Polskie Stronnictwo Ludowe, obec-nie zatrudniona w Urzędzie Gminy Szczecinek,

Paweł Mikołajewski z ramienia Porozumienia Samorządowego, obecny komisarz Białego Boru i były wiceburmistrz,

Piotr Ptasiński, germanista z Zespołu Szkół im. Oskara Langego w Białym Borze,

Krzysztof Wołyniec, były dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej w Białym Borze i obecny sołtysa wsi Biała.

- Czy burmistrz powinien być mieszkańcem gminy?

Jolanta Maczyszyn: - Zdecydowanie tak. Gmina to samorząd mieszkańców!

Paweł Mikołajewski: - W dzisiejszych czasach bycie burmistrzem i koniecznie mieszkańcem tak małej gminy to już przeszłość. Zos-tałem zatrudniony w Białym Borze przez poprzedniego burmistrza właśnie dlatego, że mieszkańcem gminy nie jestem. Nie jestem związany żadnymi układami, powiązaniami, do ludzi podchodzę sprawiedliwie. A na sprawy gminy mam spojrzenie, które cechuje się obiektywizmem, którego czasem wewnątrz grupy, która zna się od dziesięcioleci, po prostu brakuje. W naszym województwie jest wielu wójtów i burmistrzów pracujących i mieszkających gdzie indziej. Przez to, że nie mieszkam w gminie, muszę pracować jeszcze więcej niż inni.

Piotr Ptasiński: - Zdecydowanie tak. Burmistrz przyjezdny jest tylko urzędnikiem, którego świadczona praca zamyka się w pewnych ramach czasowych, np. od godz. 7 do 15. Burmistrz-mieszkaniec gminy jest prawdziwym gospodarzem na swoim terenie zamieszkania. To tutaj jego dzieci uczęszczają do przedszkola, czy szkoły; jego sąsiedzi to mieszkańcy gminy; swoje dochody w większości zostawia w gminie robiąc tutaj codzienne zakupy, organizując rodzinne uroczystości; dba o dobry wizerunek swojego miasta. Jest z mieszkańcami i jest dla nich cały czas. Zależy mu na rozwoju miasta i gminy, gdyż dożywotnio związany jest z tym terenem.

Krzysztof Wołyniec: - W małych gminach, jaką jest Biały Bór, zdecydowanie tak. Przy liczbie mieszkańców około 5300 osób w większości się znamy, a to ułatwia rozwiązywanie różnorodnych problemów bez konieczności pośredników, np. w postaci urzędników gminnych.

- Za kandydatem na burmistrza stoją jego współpracownicy. Kogo kandydat widzi na stanowisku swojego zastępcy w razie wygrania wyborów? Kto objąłby kluczowe stanowiska gminie i czy będzie rewolucja personalna?

Krzysztof Kulczyński: - Nikt z pracowników urzędu miasta i gminy nie stoi za moją skromną osobą. Nikomu nic nie obiecywałem, żadnych stanowisk. Pracownicy urzędu pełnią służebną rolę wobec wszystkich mieszkańców. Jako potencjalny klient nigdy nie spotkałem się z brakiem profesjonalizmu czy arogancji ze strony pracowników urzędu. Nie będzie przewrotu w urzędzie. Można jedynie rozpatrywać sytuację, w której nie powołuje się zastępcy lub sekretarza. W pracy urzędu najważniejszą sprawą jest to, by petent był profesjonalnie i z godnością obsłużony. Każdy pracownik urzędu winien również otrzymać fachowe prawne wsparcie. Nagrodę za wzorową pracę oraz karę za poważne uchybienia zawodowe.
Jolanta Maczyszyn: - Zastanawiam się nad zawieszeniem funkcji zastępcy burmistrza z przyczyn osz-
czędnościowych. Musimy szukać pieniędzy na utrzymanie szkoły w Sępólnie Wielkim. Na pewno ewolucja personalna, a nie rewolucja. Nie mam konkretnych osób na określone stanowiska. Najpierw muszę zapoznać się z funkcjonowaniem poszczególnych jednostek i wydziałów gminy i ocenić ich pracę.

Paweł Mikołajewski: - Na szczęście za moją kandydaturą nie stoi partia, a stowarzyszenie, które działa na co dzień na rzecz naszych społeczności w całym powiecie. To moje pochodzenie powoduje, że za mną stoją nasi białoborscy radni, bo z nimi tworzymy samorządową wspólnotę. Moimi współpracownikami są ludzie, którym nie zależy na kupowaniu ziemi od gminy, czy swoich prywatnych interesach. Moimi współpracownikami są strażacy ochotnicy, ludzie kultury i sportu, którym zależy na rozwoju gminy. Ja nie jestem zwolennikiem rewolucji, jestem zwolennikiem ewolucji, która doprowadzi do tego, że urząd będzie tańszy w utrzymaniu, bardziej przyjazny mieszkań-com. Mimo że na samorząd nakłada się nowe obowiązki, nie przewiduję wzrostu zatrudnienia. Chciałbym dokonać mądrej restrukturyzacji, muszę dostosować wielkość urzędu do potrzeb i możliwości finansowych Białego Boru. Nie wszystkie stanowiska są potrzebne.

Piotr Ptasiński: - Myślę, że jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o obsadzaniu kluczowych stanowisk. Z tego co wiem, i co można zauważyć, pracownicy urzędu miasta dobrze wywiązują się ze swoich obowiązków. Świad-czą o tym liczne nagrody, wyróżnienia oraz czołowe miejsca w rankingach miast i gmin. Choć niekiedy odnoszę wrażenie, co z przykrością muszę stwierdzić, iż są to "rankingi dla rankingów" lub działania pod publiczkę, ponieważ nie przekładają się na wymierne korzyści dla mieszkańców. Przy obecnym stanie budżetu trzeba się zastanowić, czy istnieje potrzeba dublowania stanowisk, i czy stać nas na wiceburmistrza.

Krzysztof Wołyniec: - Ze względów oszczędnościowych widzę konieczność czasowego zrezygnowania z funkcji wiceburmistrza i obciążenia jego zadaniami sekretarza gminy. Uważam także za konieczne dokonanie wnikliwego przeglądu obsady kluczowych stanowisk i przeprowadzenia niezbędnych zmian (personalia po wyborach). Jest także konieczne dokonanie oceny zasadności funkcjonowania aktualnej struktury organizacyjnej urzędu pod wzglę-dem przerostu stanowisk i równomiernego obciążenia urzędników obowiązkami.

- Czy nowy burmistrz powinien zmienić funkcjonowanie straży miejskiej, a szczególnie jej aktywność fotoradarową? Biały Bór słynie w całej Polsce, jako gmina "polująca na kierowców", czy to źle wpływa na jej wizerunek?

Krzysztof Kulczyński: - Działalność straży miejskiej opiera się o ustawę z dnia 29 sierpnia 1997r. o strażach gminnych. W rozdziale 2 są wyraźnie określone zadania oraz zakres uprawnień straży. Zadania straży miejskiej w ostatnim okresie sprowadzone zostały do zarabiania pieniędzy na fotoradarach. A przecież zgodnie z ustawą, straż miejska winna realizować zadania związane z utrzymaniem ładu i porządku publicznego. Winna zapewnić obywatelowi bezpieczeństwo w szerokim tego słowa znaczeniu. Brak jest codziennych patroli, obecności w miejscach publicznych.

Jolanta Maczyszyn: - Straż miejska powinna więcej zajmować się czynnościami bezpieczeństwa mieszkań-ców i porządku w gminie.

Paweł Mikołajewski: - Funkcjonowanie straży wciąż się zmienia, zatrudnienie spada, nakładane są nowe obowiązki. Mamy uzgodnienia z policją, zwiększamy ilość wspólnych patroli, tak by zwiększać bezpieczeństwo w życiu codziennym. Fotoradary mamy trzy i więcej mieć nie będziemy. Chcę, żeby każdy z nich był urządzeniem stacjonarnym i stał w słupie, żeby nie było tzw. "śmietników" i kontroli mobilnej. Ma być mądrze, a straż ma wspierać mieszkańców i zapewniać w gminie porządek. Przydomek "fotoradarowej stolicy Polski" już został nam nadany, niesłusznie, ale jednak. Teraz na bazie tego wizerunku zaczniemy budować coś zupełnie nowego. Biały Bór zostanie gospodarzem ogólnopolskich targów i spotkań w zakresie bezpieczeństwa publicznego. Korzystając z tej "sławy" będziemy organizowali ogólnopolskie kampanie na rzecz bezpieczeństwa na drogach.

Piotr Ptasiński: - Skoro mówimy o "polowaniu na kierowców" dodajmy, że również na rowerzystów. Ale nie chciałbym tutaj komentować braku poczucia humoru komendanta naszej straży miejskiej. Biały Bór nie jest jedyną gminą, która swe dochody oparła w znacznym stopniu na wpływach z mandatów wystawianych kierowcom przekraczającym dozwoloną prędkość. Osobiście irytują mnie takie sytuacje, kiedy radar stoi ukryty za płotem przy wyjeździe z miejscowości, nie po to, aby polepszyć stan bezpieczeństwa, ale pobierać "średniowieczne myto". Przy tej okazji należy zadać sobie pytanie: Czy wszyscy myślą tylko o złym wizerunku? Czy liczą się jedynie głosy internautów, kierowców, artystów i polityków nieprzestrzegających przepisów, udających zgorszonych i pokrzywdzonych, a przecież świadomie łamiących przepisy? Nie bądźmy dwulicowi. Znam wiele osób, których bliscy ucierpieli w wypadkach drogowych, a którzy są przekonani o słuszności i potrzebie takich działań, jakie prowadzi nasza straż miejska. Uważam, że funkcjonowanie fotoradarów w obecnej formie, tzn. pracują stacjonarne, a przenośne fotoradary są stawiane na odpowiednio oznakowanym terenie, jest przejawem zaradności, przezorności, gospodarności i zapobiegliwości władz gmi-ny. A że inni szydzą i kpią - mówi się trudno.

Krzysztof Wołyniec: - Tak! Istnieje potrzeba redukcji funkcjonariuszy i pracowników cywilnych straży miejskiej. Aktualny etat to 20 osób. Z tego 12 strażników umundurowanych. Trzeba także przewartościować i przywrócić jej priorytety, których zgodnie z ustawą o strażach gminnych jest 9. W Białym Borze od kilku lat wyznacza się straży miejskiej limity pieniężne, które ma zarobić na kierowcach, a to powoduje bezwzględność działania strażników, którzy przy okazji zniszczyli dobry wizerunek Białego Boru. Problem jest poważny, pieniądze albo wizerunek! Jego rozwią-zywanie rozpocznę od publicznej debaty na ten temat.

- Jak nowy burmistrz - w razie ograniczenia dochodów z mandatów - chciałby zrekompensować ubytek w gminnej kasie kilku milionów złotych?

Jolanta Maczyszyn: - Zwiększyć aktywność gospodarczą i przedsiębiorczość w gminie.
Paweł Mikołajewski: - Pieniądze pochodzące z grzywien mają tylko jedno przeznaczenie - inwestycje w drogi i bezpieczeństwo. Każdego roku gmina z prawidłowości wydatkowania środków jest kontrolowana przez Urząd Wojewódzki, ewentualny brak środków w budżecie nie jest dziś problemem, bo nie chodzi o kasę. Ubytek w gminie zostałby automatycznie zastąpiony dochodami z tytułu podatków np. z powstającej farmy wiatrakowej - 3,5 mln od 2014 roku oraz biogazowni - około 150 tys. zł - każdego roku. Nie ma potrzeby zwiększania budżetu z portfeli mieszkańców.

Piotr Ptasiński: - Na ograniczenie dochodów z mandatów należy być przygotowanym, ponieważ wzrasta wymuszona, m.in. obecnością fotoradarów, kultura bezpiecznej jazdy. I jak słyszymy w mediach władze centralne czynią zakusy na przejęcie dochodowego "procederu", licząc na skuteczne podreperowanie budżetu państwa. Rekompensatą w ubytku gminnej kasy muszą być: skuteczne działania w poszukiwaniu nowych inwestorów krajowych i zagranicznych; współpraca, docenianie i wszelka możliwa pomoc już istniejącym podmiotom gospodarczym działającym na terenie miasta i gminy; wzrost dochodów pośrednich poprzez zwiększenie liczby mieszkań-ców miasta i gminy, stosując właściwą i skuteczną promocję z uwzględnieniem pięknych walorów naszej gminy. A poza tym maksymalne wykorzystanie programów unijnych, ale tylko takich, które w przyszłości mogą mieć wpływ na zwiększenie dochodów gminy. Ponadto, racjonalizacja wydatków w gminie; wypracowanie gminnego systemu walki z bezrobociem tworząc gminne biuro pracy z wykorzystaniem programu partnerstwa prywatno-państwowego w tej mierze.

Krzysztof Wołyniec: - W 2013 roku straż miejska ma wypracować dochód w kwocie 5 mln 756 tys. 751 zł, co stanowi 21,23 procent dochodów budżetu gminy Biały Bór. Gdyby z jakichś powodów zostały ograniczone wpływy z mandatów, wów-czas rekompensaty szukałbym w środkach na utrzymanie straży miejskiej, na którą przeznaczono 2 mln 70 tys. zł, oraz bieżące utrzymanie urzędu gminy, na który przeznaczono 2 mln 900 tys. zł.

- Gmina Biały Bór leży na skraju powiatu szczecineckiego i województwa zachodniopomorskiego. Czy te samorządy dostrzegają potrzeby Białego Boru, czy może lepiej gminie byłoby w powiecie bytowskim i na Pomorzu?

Krzysztof Kulczyński: - Nie w gestii burmistrza leży podział administracyjny kraju. To kwestia polityczna. Zawsze będą gminy, które leżą na obrzeżach danego województwa.
Swoje osobiste stanowisko wyrażę w następujący sposób: z Białego Boru do Gdańska jest 150 km, do Szczecina - 220 km, do Koszalina - 59 km, do Słupska - 70 km, do Miastka - 17 km, do Szczecinka - 29 km. Każdy na podstawie tych danych odpowie sobie, gdzie i dokąd należało przypisać gminę Biały Bór.
Do 1975r. było w kraju 17 województw. Dzisiaj jest 16. Brak jednego. Wszyscy obiecywali, że będzie województwo środkowopomorskie: pan A. Kwaśniewski z SLD, pan J. Kaczyński z PiS. Mamy, to co mamy, czyli województwo zachodniopomorskie.

Jolanta Maczyszyn: - Biały Bór jest ograniczony wysokością swojego budżetu. Współpraca z samorządami innych szczebli zależy bardziej od naszych inicjatyw i pomysłów. Nie ma potrzeby wprowadzać chaosu administracyjnego, gmina powinna pozostać w Zachodniopomorskiem.

Paweł Mikołajewski: - Zakładając, że gmina miałaby znaleźć się w województwie pomorskim, to nadal byłaby tą ostatnią, graniczną, tylko z drugiej strony, więc takich zmian nie przewiduję.
Aczkolwiek, faktycznie najważniejsza dla rozwoju gminy jest umiejętność współdziałania z władzą wyższej rangi. Moje długoletnie doświadczenie wpływa na realizację wspólnych działań zarówno ze starostą szczecineckim, jak i całą radą powiatu, na której wsparcie mogę liczyć prawie zawsze. To przekłada się na konkretne działania na rzecz Białego Boru. Razem zrobiliśmy już trzy duże drogi, a w roku 2013 robimy kolejną tzw. "schetynówkę" - przebudujemy drogę w Sępolnie Małym, to nasz duży sukces. Ostatnio razem z marszałkiem Andrzejem Jakubowskim podpisaliśmy umowę na 300 000 złotych dotacji na przebudowę centrum Białego Boru, dzięki wspólnym rozmowom udało się wyremontować salę gimnastycz-ną szkoły ukraińskiej.

Piotr Ptasiński: - Moim zdaniem współpraca z powiatem układa się dość dobrze. Gmina zawsze może liczyć na wsparcie, np. jeśli chodzi o ilość etatów prac interwencyjnych. Razem z powiatem tworzy się wspólne programy partnerskie celem polepszenia jakości dróg lub budowy nowych tzw. schetynówek. Pan starosta chętnie bierze udział w uroczystościach miejsko-gminnych, jak również w jednej ze szkół ponadgimnazjalnych, której jest organem prowadzącym. Nie widzę potrzeby zmiany przynależności administracyjnej.

Krzysztof Wołyniec: - Brak jest merytorycznych argumentów za zmianą przynależności gminy do powiatu bytowskiego. Skrajne położenie (blisko Miastka, które jest tylko gminą miejsko-wiejską) zapewnia wielopłaszczyznową współpracę sąsiadujących samorządów. Istotne są także odległości. Z Białego Boru do Szczecinka jest 30 km, a do Bytowa 60 km.

- Ile wynosi zadłużenie gminy - w milionach złotych i procentowo do dochodów Białego Boru? Jaki jest pomysł na jego zmniejszenie?

Krzysztof Kulczyński: - W kwestii zadłużenia gminy należy stwierdzić, że w przypadku Białego Boru jest ona na granicy bezpieczeństwa i wynosi 48,8 proc. Jest to sytuacja, która wymusi na nowo wybranym włodarzu racjonalne wydawanie pieniędzy. Mimo że budżet na 2013r. został już uchwalony, to zawsze można dokonać w nim korekty. O tym, jakie zadania będą realizowane zadecydują w dużej mierze mieszkańcy gminy. Wbrew temu, co sądzi władza, mieszkańcy wiedzą dużo o lokalnych potrzebach i śmiało można im zaufać. Wspólnie można wypracować stanowisko, co do zakresu potrzeb, które należy zrealizować. Obywatele muszą się poczuć współgospodarzami gminy. Każdy z nas wie, że "Salomon i z pustego nie naleje". Zatem, jeżeli gminie brakuje środków na podstawowe zadania związane z funkcjonowaniem przedszkoli, szkół i innych jednostek, to należy zrezygnować z realizacji tych zadań, bez których może ona sprawnie funkcjonować.

Jolanta Maczyszyn: - Prawdopodobnie dług publiczny gminy oscyluje w granicach 13 mln zł, co stanowi około 50 procent dochodów budżetowych. Ten temat należy rzetelnie przeanalizować i wówczas podjąć odpowiednie rozwiązania.

Paweł Mikołajewski: - Zadłużenie gminy wynosi 14 mln 376 tys. 239,11 złotych, co stanowi 54,75 procent zadłużenia przy maksymalnych 60 proc. Program oszczędności i spłaty, który wdrożyliśmy, już jest realizowany. Do końca tego roku zadłużenie spadnie do 48,38 proc. Program oszczędności i weryfikacji wydatków trwa już od stycznia. Oddłużanie potrwa jeszcze tylko 6 lat i to bez konieczności ograniczenia inwestycji. Gmina pod moim kierownictwem będzie wydawała mniej na urząd, mniej na obsługę zadań. Przejdziemy na system budżetu zadaniowego, co spowoduje, że pieniądze nie będą wydawane głupio i rozrzutnie. Poza tym zakładam, że do każdej złotówki wydawanej na inwestycje należy dokładać pieniądze z dotacji, bez pozyskania "sponsora" nie ma sensu zwiększać wydatków i brać kredytów.

Piotr Ptasiński: - Zadłużenie gminy na koniec zeszłego roku wynosiło dokładnie 14 mln 376 tys. 239 złotych. Zadłużenie procentowe wynikające z ilorazu długu do planowanych dochodów wynosi w najbardziej optymistycznej wersji 54 procent. Zmniejszać dług można jedynie poprzez spłatę zaciągniętych kredytów i racjonalizację wydatków w gminie.

Krzysztof Wołyniec: - Na połowę roku minionego zadłużenie wynosiło 49,04 procent co odpowiadało kwocie około 12 mln 662 tys. zł. Planowane na koniec 2013 roku ma wynosić 48,37 procent, przy zaplanowanych wyższych niż w roku poprzednim wpływach w wysokości 27 mln 77 tys. zł, co spowoduje, że faktyczne zadłużenie wzrośnie o około 430 tys. zł. Spłata kredytów, pożyczek wraz z oprocentowaniem ogranicza możliwości inwestycyjne gminy. Moim zdaniem należy przygotować program oszczędnościowy, a takie możliwości widzę.

- Jak nowy burmistrz chciałby rozwiązać problem sąsiadki oczyszczalni ścieków w Biały Borze pani Jadwigi Grabowskiej, której obiecano w zamian za zgodę na modernizację oczyszczalni ścieków nowy dom w nowym miejscu, a później z tego wycofano?

Krzysztof Kulczyński: - Lokalizacja oczyszczalni to prawdziwe nieszczęście dla mieszkańców Białego Boru, zwłaszcza tych, którzy mieszkają w bliskim jej sąsiedztwie. Aż trudno uwierzyć, że zgodnie z prawem jedni zgotowali drugim taki "śmierdzący" los. Nie cofnie się wcześniej podjętych decyzji. Nie przeniesiemy oczyszczalnie w inne miejsce. Mogę jedynie obiecać, że nie dopuszczę do podobnych sytuacji, a człowiek będzie zawsze podmiotem wobec prawa. Tak po prawdzie nikt nie poruszył sprawy, która bę-dzie narastała z roku na rok, a dotknie każdego mieszkańca gminy - to cena za wodę i ścieki.

Jolanta Maczyszyn: - Nie znam dokumentacji sprawy. Burmistrz musi być odpowiedzialny za wypowiadane słowa.

Paweł Mikołajewski: - To bardzo ważne zadanie, żeby odbudować zaufanie do urzędu. Sprawa pani Jadwigi Grabowskiej jest bardzo skomplikowana, i dotyczy tak naprawdę więcej niż jednej osoby. Uważam, że w tej sprawie padło już zbyt wiele obietnic. Moim zdaniem rozstrzyganie tej kwestii w ramach kampanii wyborczej byłoby bardzo populistyczne. Uzgodniłem z panią Grabowską drogę postępowania w przypadku mojego zwycięstwa wyborczego i chciałbym tego dochować, i na tym poprzestanę - przynajmniej na dziś.

Piotr Ptasiński: - Swego czasu opisywałem tę sprawę w nieistniejącym już "Kurierze Lokalnym". O ile wiem, poszkodowani mogą dochodzić swoich praw w sądzie. Ja jednak jestem zwolennikiem dialogu i poszukiwania polubownego sposobu rozwiązania tej sprawy. I trzeba to uczynić jak najszybciej, nie dlatego, że pani Grabowska znajdzie sprawiedliwość w sądzie europejskim w Strasburgu, ale dlatego, że tak nakazuje przyzwoitość, honor i dobrze pojęta moralność urzędnicza, a tym bardziej burmistrza, osoby wybieranej przez lokalną społeczność. Żałuję, że tego zabrakło, gdyż świadczy to o tym, że władza w tamtym momencie nie szanowała i nie liczyła się z dobrem i racjami swoich mieszkańców. Skoro jesteśmy przy temacie oczyszczalni, to chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię, a mianowicie, uważam, że nie wykorzystano okazji do zmiany lokalizacji oczyszczalni w momencie przystępowania naszej gminy do partnerstwa "Dorzecza Parsęty". Zwyczajnie zabrakło dobrej woli i dalekosiężnego spojrzenia na ten problem i chyba nie liczono się z opinią sąsiedz-twa. Szkoda, gdyż skutki złych decyzji ponosić będą przyszłe pokolenia.

Krzysztof Wołyniec: - Jest to w istocie problem społeczny dotyczący zaufania do lokalnego samorządu. Pań-stwo Grabowscy zostali skrzywdzeni, dlatego sprawa wymaga ponownego rozpatrzenia z uwzględnieniem możliwości gminy i przywrócenia jej służebnej roli wobec swoich mieszkańców.

- Proszę wybrać ze swojego programu wyborczego jeden, najważniejszy punkt do zrealizowania i go przedstawić.

Jolanta Maczyszyn: - Życzliwość i kompetencja dla mieszkańców. Zmiana podejścia funkcjonariuszy publicznych i urzędników w sprawach obywateli. Maksymalne ułatwienia dla przedsiębiorców.
Paweł Mikołajewski: - Najważniejszym punktem programu do realizacji na najbliższe półtora roku jest zbilansowanie finansów gminy, oszczędzanie i to już robię, i przede wszystkim przygotowanie gminy do ostatniej szansy na uzyskanie pieniędzy unijnych - w pozyskiwaniu środków dla samorządów jestem ekspertem Związku Powiatów Polskich. Kto dobrze przygotuje gminę i projekty dla niej, ten wygra nowe miejsca pracy i nowe inwestycje. Kto dziś będzie obiecywał i tylko wydawał na pseudo inwestycje, ten wprowadzi gminę w zapomnienie.

Piotr Ptasiński: - Mój program wyborczy zawiera 37 punktów, które mam zamiar poruszyć podczas spotkań z mieszkańcami gminy. Pogrupowałem je na osiem działów, między innymi: roz-wój lokalnej przedsiębiorczości, infrastruktura i ochrona środowiska, bezpieczeństwo socjalne i zdrowotne, młodzież i kultura oraz inne. Jednym z ważniejszych punktów jest współpraca z partnerami zagranicznymi. Gmina Biały Bór podpisała umowy z pięcioma gminami partnerskimi: w Niemczech - 3 i na Ukrainie - 2. Trzeba odnowić te kontakty, aby na bazie wspólnych projektów zaczerpnąć jak najwięcej z unijnego budżetu dla dobra młodzieży (międzynarodowe rozgrywki piłkarskie, zawody pożarnicze, itp.) dla osób bezrobotnych (prace sezonowe za granicą) i, co najważniejsze, intensywne próby ściągnięcia inwestora zagranicznego do Białego Boru.

Krzysztof Wołyniec: - W odpowiedziach na powyższe pytania zawiera się duża i najważniejsza część mojego programu.

Uwaga internauci, ze względu na ciszę wyborczą forum Szczecinka zostało zamknięte, do czasu zakończenia wyborów w Białym Borze.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!