Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Koszalinie: Bez rewolucji przy porodzie

Sylwia Zarzycka [email protected]
Szpital Wojewódzki w Koszalinie nie zamierza iść w ślady szpitala w Opolu i rodzącym nie będzie mógł towarzyszyć lekarz, który zajmował się nimi przez całą ciążę. Choć teoretycznie taka możliwość istnieje.

Decyzja władz szpitala w Opolu, to pokłosie głośnego w całym kraju przypadku porodu żony olimpijczyka Bartłomieja Bonka. Kobieta przedwcześnie urodziła tam bliźnięta. Choć zalecenie lekarza, który opiekował się nią przez całą ciążę było takie, by w jej przypadku zrobić cesarskie cięcie, lekarze w szpitalu kazali jej rodzić naturalnie. Skutek ich decyzji jest taki, że jedno z dzieci urodziło się z ostrym niedotlenieniem mózgu i walczy o życie. Dyrekcja szpitala najpierw odsunęła od obowiązków ordynatora oddziału położniczego i jego zastępcę, a później wprowadziła możliwość, by rodzącej towarzyszył jej lekarz prowadzący. Występować ma on jako konsultant. Rozwiązanie, bardzo przychylnie przyjęte przez rodzące, budzi jednak szereg wątpliwości, zarówno organizacyjnych jak i prawnych.

- Jest ono niemożliwe z punktu widzenia kontraktu, jaki szpital zawiera z Narodowym Funduszem Zdrowia. Przedstawiamy w nim listę lekarzy, z zaznaczeniem specjalizacji, którzy są objęci kontraktem. W każdym przypadku, gdy lista ta ulega zmianie, kontrakt jest renegocjowany. Istnieje jeszcze kwestia odpowiedzialności cywilnoprawnej. Nasi lekarze są ubezpieczeni. A kto ponosiłby odpowiedzialność, gdyby poszło coś nie tak przy porodzie odbieranym przez lekarza z zewnątrz? - mówi Cezary Sołowij, rzecznik koszalińskiego szpitala.

Ginekolodzy położnicy, z którymi rozmawialiśmy w tej sprawie, przyznają, że rodzące, które w najważniejszym momencie ciąży trafiają spod opiekuńczych skrzydeł "swojego" lekarza do szpitala, mogą i najczęściej są zagubione i przerażone. - W czasie dobrze prowadzonej ciąży czują się bezpiecznie, wiedzą, że mogą się z nami w każdej chwili skontaktować, ufają nam i naszym decyzjom. W szpitalu trafiają na kogoś, kto akurat jest na dyżurze i dla kogo one są kolejną rodzącą. To może budzić w nich frustrację - przyznaje jeden z lekarzy.

- Pewnie, że bym chciała, aby mój lekarz prowadzący był przy porodzie. Czułabym się wtedy znacznie pewniej - mówi Joanna Maruszeczko, mieszkanka Koszalina, która swoje pierwsze dziecko rodzić będzie w lutym. Wśród jej również ciężarnych koleżanek jest nawet zwyczaj, by na lekarza prowadzącego wybierać spośród tych, którzy w szpitalu pracują. - Wtedy jest szansa, że rodząc trafi się akurat na ich dyżur - dodaje. Jest jednak zupełnie legalna możliwość, by wybrany przez rodzącą lekarz towarzyszył jej przy rozwiązaniu.

- Lekarz, tak samo jak i wybrana położna, może towarzyszyć rodzącej przy porodzie jako osoba towarzysząca. Ale nie ma wtedy możliwości ani konsultowania, ani tym bardziej podejmowania czynności medycznych - tłumaczy Cezary Sołowij.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!