Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd w Koszalinie: 14 lat więzienia za zamordowanie córki [aktualizacja, filmy]

Joanna Krężelewska
Adrianna M. została w poniedziałek skazana przez koszaliński sąd na 14 lat więzienia.
Adrianna M. została w poniedziałek skazana przez koszaliński sąd na 14 lat więzienia. Joanna Krężelewska
W poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Koszalinie zakończył się proces 33-letniej Adrianny M. 21 stycznia w swoim domu w podkołobrzeskim Niekaninie kobieta urodziła żywą, zdrową córeczkę. Trzyletni syn morderczyni widział, jak zamknęła maleństwo w foliowym worku, zawiązała go na supeł i włożyła do torby, po czym zamknęła w szafie. Dziecko się udusiło.

Swojemu partnerowi, 35- letni Grzegorzowi K., morderczyni powiedziała, że... poroniła. Że płód spuściła w toalecie. Uwierzył jej. Byli parą od 2008 roku. Mieli syna. Wychowywali też drugie dziecko z poprzedniego związku Adrianny.

W poniedziałek opinię na temat morderczyni wydało dwóch biegłych psychiatrów i biegła psycholog. - Adrianna M. doskonale zna normy i zasady funkcjonowania społecznego. Zna konsekwencje zachowań. Jest też skłonna do agresji. Kiedyś na oczach nauczycielki biła własne dziecko - powiedziała biegła psycholog.

Opinie całej trójki były zbieżne - dzieciobójczyni jest poczytalna i nie działała w afekcie, bo zbrodnię planowała. Dowód? Fakt, iż ukrywała ciążę przed sąsiadami i znajomymi, nosiła luźne ubrania, z domu wychodziła po zmroku. Przeglądała też strony internetowe o tematyce aborcyjnej. Przeciw tezie afektu przemawia też to, że po zamknięciu córki w reklamówce dokładnie posprzątała mieszkanie, ukryła ślady, zrobiła pranie. - Były to zachowania konsekwentne i przemyślane - podsumowała psycholog, a psychiatrzy uzupełnili: - Adrianna M. dysponuje wystarczającym intelektem, by zrozumieć naganność czynu. Nie ma omamów i zaburzeń świadomości.

Ostatnim ze świadków był Kazimierz W., 65-letni lekarz. Przyjechał do Adrianny M. niedługo po porodzie, wezwany przez jej partnera. Grzegorz K. bał się o zdrowie Adrianny. - Ona śmiała się, że jest posądzana o urodzenie dziecka, a ja siedziałem metr od szafy, w której to dziecko leżało - nie krył poruszenia. - Kobieta była spokojna, był z nią normalny kontakt. Nie zgodziła się poddać badaniom lekarskim ani pojechać do szpitala.

W mowie końcowej prokurator Barbara Stolińska wnioskowała dla Adrianny M. o karę 25 lat więzienia. - Dziecko żyło nawet sześć godzin po urodzeniu, zamknięte w torbie. Oskarżona działała z pełną premedytacją, konkubentowi wmówiła, że poroniła skrzepy. Wcześniej robiła wszystko, by ukryć ciążę. Zabójstwo było zaplanowane. Zabójstwo dziecka, które urodziło się zdrowe i zdolne do samodzielnego życia. Ja, jako matka, nie mogę zrozumieć, jak można coś takiego niewinnemu dziecku zrobić - podkreśliła.

Obrońca Adrianny M. Krzysztof Lesiński w mowie końcowej prosił o uniewinnienie klientki lub, jeśli sąd na to nie przystanie, najniższy wymiar kary. Przeanalizował jej sytuację w domu rodzinnym. - Mieli pieniądze, ale czy to wystarczy? Relacje oskarżonej z partnerem nie były najlepsze - tłumaczył. Wskazał też, że Adrianna M. to osoba o nieprawidłowej konstrukcji osobowości. - Przez co odbiera rzeczywistość w sposób specyficzny - zauważył.

W ostatnim słowie Adrianna M. powiedziała tylko: - Proszę o wymierzenie łagodnej kary. Przepraszam. Przez całą rozprawę, nawet w trakcie odczytywania wyroku, wzrok wbijała w podłogę. Nie okazywała żadnych emocji. Przewodniczący składu orzekającego nie miał najmniejszej wątpliwości, że Adrianna M. zabiła. - Dowiodła tego opinia biegłej pediatry patomorfolog, która przeprowadziła sekcję zwłok noworodka. Dziewczynka przez kilka godzin oddychała. Zginęła z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej, czyli mówiąc wprost - udusiła się. Matka miała kontakt z żywym dzieckiem. Szokujące jest to, że kiedy ono umierało w szafie, Adrianna M. krzątała się po domu, sprzątała - podkreślił Robert Mąka.

Sędzia widział też motyw kobiety - niechęć do posiadania kolejnego dziecka. Od początku miała plan, żeby się go pozbyć. Stąd ukrywanie ciąży, odmawianie wizyt lekarskich. - I plan by się powiódł, gdyby nie troska partnera o jej zdrowie. To dzięki jego namowom trafiła ostatecznie do szpitala, gdzie okazało się, że nie urodziła całego łożyska. Ginekolog od razu stwierdził, że kobieta urodziła, określił też wymiary dziecka - opisał.

Zwłoki dziewczynki znaleźli zawiadomieni przez lekarzy policjanci. Jak zeznawał jeden z funkcjonariuszy, dziewczynka zmarła ssąc prawy kciuk. - Tragiczne w tej sprawie jest też to, że kiedy Grzegorz K. wrócił z pracy do domu, kiedy Adrianna powiedziała mu, że poroniła, jego upragniona córka jeszcze żyła - zakończył sędzia. Nieprawomocny wyrok skazuje Adriannę M. na 14 lat więzienia. To górna granica podstawowego zagrożenia (8 - 15 lat). Sędziowie zdecydowali, że choć sprawa jest bulwersująca, to nie ma podstaw na nadzwyczajny wymiar kary, czyli 25 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo