Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bałtyk straszy chemią! Bomba wciąż tyka

Grzegorz Hilarecki [email protected]
Tak wyglądała ręka rybaka poparzonego iperytem, złowionym w Bałtyku.
Tak wyglądała ręka rybaka poparzonego iperytem, złowionym w Bałtyku. Archiwum AMW
Mamy w morzu tykającą bombę, będącą głównie efektem działań Rosjan - uważa kmd por. Jacek Fabisiak z Akademii Marynarki Wojennej, jeden z organizatorów warsztatów w Gdyni na temat zatopionej broni.

BST w Bałtyku

BST w Bałtyku

Alianci postanowili zatopić BST (bojowe środki trujące) zdobyte po upadku III Rzeszy. Na dno poszły pojemniki z iperytem (gaz musztardowy), adamsytem, fosgenem, clarkiem, solami cyjanowymi i kwasem pruskim. Zatopili je w najgłębszych punktach Bałtyku, czyli w: głębi gotlandzkiej, bornholmskiej, ale i w cieśninach duńskich. Tylko na wschód od Bornholmu na obszarze 2,8 tys, km kw. wrzucono do wody 40 tys. ton. Do tego Rosjanie przyznali, że długo po wojnie robili to bez składu i ładu. Ponoć zatopili nawet beczki w zatoce gdańskiej. Nawet oficerowie rosyjskiej armii przyznawali, że wiele statków pozbywało się ładunku np. podczas sztormów, nie dopływając do miejsca przeznaczenia. Przed budową gazociągu na dnie Bałtyku rosyjski generał od broni chemicznej powiedział, że zatopiona broń może wywołać katastrofę większą niż Czarnobyl. Wypadki związane z zatopioną bronią chemiczną zdarzały się już na wybrzeżach Bałtyku w: Polsce, Niemczech, Danii, Szwecji, Rosji i na Litwie.

Kogo jak kogo, ale mieszkańców Pomorza Środkowego, temat poniedziałkowych warsztatów musi zainteresować. Tak się bowiem składa, że największe tragedie związane z zatopioną w Bałtyku bronią chemiczną wydarzyły się właśnie tu i zdaniem specjalistów tu zagrożenie kolejnymi jest duże.

Na naszych plażach
Z 24 udokumentowanych w Polsce od 1952 roku wypadków związanych z bronią chemiczną w Bałtyku, aż pięć wydarzyło się na plażach od Dziwnowa, przez Kołobrzeg po Darłówko, a zdecydowana większość reszty dotyczyła rybaków z Kołobrzegu, Darłowa i Łeby.

Przypomnijmy, do największej katastrofy doszło na plaży w Darłówku w 1955 roku, gdy latem na plaże wypłynął zardzewiały pojemnik. Akurat w pobliżu bawili się koloniści. Brązowo-czarna ciecz okazała się iperytem (gazem bojowym). Poparzyła ona 102 dzieci, a czworo z nich straciło wzrok.

- Zagrożenie cały czas istnieje - uważa kmd por. Fabisiak. - Oczywiście są lata, gdy zdarzeń z bronią chemiczną zatopioną w Bałtyku jest dużo, są gdy mniej. Duńczycy czy Litwini więcej tego wyławiają, ale wielkie składowisko mamy w Głębi Bornholmskiej, stąd takie zagrożenie na naszym Pomorzu Środkowym.

Badają Bałtyk
Tego lata kilka osób zostało poparzonych na plażach Czołpina. W maju na plaże wypłynęła tajemnicza substancja. Plaża tuż przed sezonem została nawet zamknięta do czasu aż strażacy zebrali tajemniczą substancję. Wyglądała jak maź, ale po dotknięciu zapalała się. Po badaniach okazało się, że zawierała fosfor. Badająca sprawę słupska prokuratura doszła do wniosku, że trzeba ją umorzyć.

- Uważamy, że substancja pochodzi z czasów wojny - tłumaczy Dariusz Iwanowicz, prokurator rejonowy. Raporty w tej sprawie faktycznie nie zostawiają złudzeń, że to specjalnie stworzona łatwopalna substancja, która może stanowić rodzaj środka bojowego. Szkopuł w tym, że w czasach II wojny światowej takich środków nie używano. Wojsko zaś zaprzeczyło, że takich substancji używa obecnie.

- To jest zagadka, którą trzeba rozwiązać i spróbujemy na to odpowiedzieć. Zaczęły się właśnie specjalne badania Bałtyku, finansowane przez Unię Europejską, które mają dać odpowiedź na wiele pytań związanych z bronią chemiczną zatopioną w tym morzu - tłumaczy komandor Fabisiak. - To specjalny program, na który są środki, a zakończy się w 2014 roku. Wtedy porozmawiamy o wynikach.

Naukowcy z między innymi z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk próbują teraz (badania w październiku i listopadzie) oszacować dokładnie ile broni chemicznej leży na dnie Bałtyku i czy niebezpieczne substancje spoczywają także w Głębi Gdańskiej. Problem w tym, że coraz głośniej znawcy mówią, że Rosjanie zatapiali w Bałtyku nie tylko broń z II wojny światowej. W dodatku nie trzymali się planu i część zatapiali, jak leci i niekoniecznie w metalowych pojemnikach.

Od ryb do ludzi
Co zrobić, aby Bałtyk był bezpieczny? Dyskutowano o tym w poniedziałek w Gdyni ramach międzynarodowych, polsko-litewskich warsztatów, zorganizowanych w Akademii Marynarki Wojennej.

- Wypracowane w trakcie spotkania wnioski zostaną przedstawione na forum ONZ. Będzie to pierwszy krok do opracowania procedur, które ułatwią obchodzenie się z zatopioną bronią chemiczną na całym świecie - powiedział komandor porucznik Jacek Fabisiak.

Mówi się, że mimo wiedzy na temat broni chemicznej zatopionej w Bałtyku i zdarzeń z tym związanych nie ma wspólnych planów i sposobów postępowania wspólnych dla państw leżących nad morzem.

- W dodatku dotąd nikt nie zbadał, czy zatopiona chemia ma wpływ na organizmy morskie (znajdowano zaś w Polsce poparzone iperytem dorsze i flądry) i na cały łańcuch pokarmowy - tłumaczy komandor. - Musimy więc poczekać na wyniki badań.

Tak więc musimy się uzbroić w cierpliwość, bo dopiero muszą być opracowane sposoby postępowania, a te zależą od wyników badań w Bałtyku. Według specjalistów stalowe pojemniki, w których zatapiano broń chemiczną powinny być odporne na skorodowanie przez ponad 60 lat, ten czas właśnie mija. Dlatego, choć od lat nie było wielkich tragedii związanych z bronią chemiczną nad Bałtykiem, nie znaczy to, że lada moment może się coś strasznego nie zdarzyć. Szczególnie bałtyccy rybacy powinni o tym pamiętać i nie wyjmować z sieci żadnych pordzewiałych pojemników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!