Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolnik zasiał pole. Nie może zebrać zbóż, bo to nie jego ziemia

Rajmund Wełnic [email protected]
Józef Kadłób uważa, że Agencja Nieruchomości Rolnych, powinna dać mu zebrać plony, a dopiero potem ziemię odebrać.
Józef Kadłób uważa, że Agencja Nieruchomości Rolnych, powinna dać mu zebrać plony, a dopiero potem ziemię odebrać. Rajmund Wełnic
Józef Kadłób, rolnik spod Szczecinka, żali się, że nie może zebrać zbóż z ponad tysiąca hektarów, które obsiał. Pola należą w Agencji Nieruchomości Rolnych. Sęk w tym, że rolnik uprawiał je bez zgody właściciela.

Nie tylko pan Józef

Nie tylko pan Józef

- Problem użytkowników bezumownych jest znany chyba we wszystkich oddziałach ANR. Zwykle odbywa się to w ten sposób, że rolnik (albo też wcale nie rolnik) staje do przetargu, winduje cenę czynszu do niebotycznego poziomu, ale umowy z ANR nie podpisuje. Ale na pole wchodzi. Bywa też, że w państwowe pola są orane i obsiewane w nocy, a potem rolnicy - bez tytułu prawnego do zajętej ziemi - zgłaszają się do Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa po unijne dopłaty obszarowe. I je dostają. Bywało, że nie opłacało im się nawet zebrać tego, co ziemia urodziła.
- Karne opłaty za bezumowne użytkowanie do niedawna nikogo specjalnie nie odstraszały, bo tylko o 25 procent przekraczały czynsz dzierżawny. Dopiero od niedawna wzrosły do 5-krotności czynszu.
- ANR kieruje sprawy do sądu o wydanie ziemi, wygrywa je i - jeżeli użytkownik dobrowolnie wyroku nie wykona - wysyła do akcji komornika.
- W skali kraju bezumowni użytkownicy zajmują w sumie kilkanaście tysięcy hektarów.

Józef Kadłób, rolnik z podszczecineckich Dzików, nie kryje, że jest tzw. użytkownikiem bezumownym.
- Dzierżawiłem ponad tysiąc hektarów od Agencji, ale jakieś siedem lat temu zabrakło mi na jedną ratę czynszu i umowę ze z mną zerwano - przyznaje.

Mimo to pól i gospodarstwa ANR nie oddał. Płacił więc karę - czynsz podwyższony o 25 procent (dopiero od grudnia zeszłego roku karna opłata wzrosła do 5-krotności opłaty dzierżawnej) i potężny areał nadal uprawiał. Bo wciąż mu się to opłacało. Nie tylko dlatego, że z zyskiem sprzedał to co ziemia urodziła, ale też - czego wcale nie ukrywa - bo są unijne dopłaty obszarowe. Z tysiąca hektarów to jakieś 800-900 tys. złotych rocznie.
Podniesienie kar dla bezumownych użytkowników postawiło jednak biznes pod dużym znakiem zapytania. Mimo to Józef Kadłób obsiał pola żytem, pszenicą, owsem, kukurydzą, gryka i pszenżytem. Liczył, że gdy przyjdą żniwa, zbierze to, co ziemia urodziła. Nic z tego.

- W maju komornik zajął pola z produkcją w toku oraz gospodarstwo i od tej pory tylko mogę się przyglądać - ubolewa.

Przyszedł czas żniw...
Na pola wyjechały kombajny innego rolnika wynajętego przez ANR do sprzątnięcia pól. Józef Kadłób patrzył na to z bólem, bo - jak twierdzi - miał decyzje i pozwolenia szefów Agencji na użytkowanie ziemi do końca września.

- Jeszcze w kwietniu prezes ANR to potwierdził - wyjaśnia rolnik zapewniając, że karny czynsz opłacił (kwestionuje to ANR). - Ale już 16 maja na pola wszedł komornik.

Józef Kadłób dodaje, że zgodnie z ustaleniami miał Agencji oddać wcześniej około 30 procent ziemi, czyli 400 hektarów. - Ale nie wskazali dokładnie, jakie to mają być pola - rozkłada ręce.
Żniwa już praktycznie się skończyły. Rolników z Dzików siedzi bezczynnie i się irytuje. - Panie, te pola VI klasy były tak słabe, że chcieli je zalesić, a ja nawoziłem je kurzym obornikiem i proszę, jaką kukurydzę piękną rodzą - mówi. Pokazuje zatankowany kombajn, nic tylko kosić. - Dbałem o nie jak o swoje, nawet jak komisja z Agenci przyjeżdżała, to kiwali głowami, bo niektórzy o swoje budynki gospodarcze tak nie dbają, jak ja o agencyjne.

Józef Kadłób nie ukrywa, że ziemię najchętniej by od ANR legalnie kupił lub wydzierżawił. - Był nawet ostatnio przetarg na kawał ziemi, ale mój rywal tak wywindował cenę, że nie byłem w stanie rywalizować, z tego co wiem to zresztą też się wycofał z podpisania umowy - mówi rolnik.

Rolnik liczy, że Agencja rozliczy się z nim z tego, co z pól zbierze. W końcu to on siał i uprawiał te ziemie. Szacuje, że plony będą warte jakieś 2,7 miliona złotych i tyle od ANR się domaga.

- Ale nie prościej było dać mi zebrać to samemu, a potem byśmy się rozstali? - dziwi się. - A tak Agencja jeszcze kilkaset tysięcy musi zapłacić za zebranie tego co urosło.

Agencja: rolnik działał w złej wierze
Elżbieta Kurpiel, rzeczniczka szczecińskiego oddziału ANR, wyjaśnia, że Józef Kadłób nie zapłacił jeszcze za bezumowne użytkowanie agencyjnej ziemi za pierwsze półrocze, choć - jak przyznaje - czas na to upływa z końcem września.

- W toku sprawy toczącej się przed Sądem Okręgowym w Koszalinie p. Kadłób dobrowolnie, w zawartej ugodzie zobowiązał się wydać bezumownie użytkowane nieruchomości - wyjaśnia Elżbieta Kurpiel. - Pomimo zobowiązania do wydania nieruchomości i wielokrotnych wezwań kierowanych ze strony ANR, pan Kadłób nie wydał dobrowolnie gruntów, co spowodowało konieczność realizacji postanowień ugody za pośrednictwem komornika sądowego.

Pani rzecznik przyznaje, że rolnik otrzymał w marcu pismo z wezwaniem do wydania 448 ha, a na pozostały areał termin wydania ustalono na koniec września. Jednak ponieważ rolnik nie wydał 448 ha, do akcji wkroczył komornik.

- Aktualnie z uwagi na rozbieżność stanowisk w odniesieniu do zakresu roszczeń posiadacza w złej wierze wobec właściciela nieruchomości, kwestia wzajemnych rozliczeń jest sporna zarówno co do zasady, jak i wysokości - tak pani rzecznik ANR odpowiada na pytania na temat rozliczeń z rolnikiem z tego, co uda się zebrać z pół koło Dzików. Na dziś skoszono ponad 300 hektarów, prace wciąż trwają.

Elżbieta Kurpiel dodaje, że część gruntów zostało wydzierżawionych i na mocy tych umów dzierżawca stał się właścicielem zbóż. - Natomiast w stosunku do gryki i kukurydzy, których termin koszenia przypada na październik i listopad, został ogłoszony przetarg na wykonawcę na koszenie - mówi pani rzecznik wyjaśniając też, że tylko w jednym przetargu na dzierżawę kandydat odstąpił od podpisania umów dzierżawy. Natomiast z trzema innymi kandydatami umowy takie zostały podpisane. - Należy tutaj również zauważyć, że pan Kadłób na 18 ogłoszonych przetargów, złożył swoją ofertę do czterech przetargów, do trzech nie uzupełnił wymaganych dokumentów - mówi pani rzecznik. - W stosunku do jednego złożył kompletną dokumentację, uczestniczył w przetargu, ale kandydatem na dzierżawcę w wyniku wygrania przetargu została ustalona inna osoba, która podpisała umowę dzierżawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!