Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wójt grozi radnej prokuratorem. Sprawa trafi do sądu?

ima
archiwum
Wójt gminy Ustronie Morskie Jerzy Kołakowski ma już absolutorium. Podczas ostatniej sesji radni byli jednomyślni. Potem tak zgodnie już nie było.

Przed głosowaniem absolutorium obyło się nawet bez dyskusji, mimo, że sytuacja finansowa gminy jest wyjątkowo trudna, bo zadłużenie na koniec ub. roku wyniosło 14 467 tys. zł, osiągając prawie 60 procent jej rocznego budżetu (przyczyniła się do tego przede wszystkim największa od lat inwestycja - działające od ponad roku centrum sportowo- rekreacyjne z dwoma basenami: krytym i odkrytym). Do tego spółka Balic Center Polska domaga się zwrotu liczonego w milionach złotych nadpłaconego podatku od nieruchomości, a przed sądem toczy się spór między gminą a firmą budowlaną Mitex, pierwszym wykonawcą basenów.

Wokół absolutorium dyskusji nie było, bardzo emocjonujący okazała się za to końcówka sesji. Poszło o radną Wiolettę Tomoń (z mającego w radzie tylko dwoje radnych Stowarzyszenia Nasza Gmina ). Wójt (członek PO, którego popiera większościowe w radzie stowarzyszenie Sami Swoi) pod groźba skierowania sprawy do prokuratury wezwał ją do pisemnego przedstawienia zarzutów wobec gminnego urzędnika, albo do przeproszenia go.

Chodzi o Tomasza Groblę, który od początku 2011r. pełni obowiązki sekretarza Urzędu Gminy. Wioletta Tomoń należy do tych radnych, którzy na ustrońskim portalu Pozytywne Forum Gminy Ustronie Morskie, poskarżyli się na atmosferę zastraszenia w radzie. Zdaniem części radnych tworzy ją wójt (pisaliśmy o tym również w Głosie Koszalińskim 2-3 czerwca). Sekretarz uznał, że użyte tam przez radną stwierdzenie, znieważa go jako funkcjonariusza publicznego.

Chodzi o wypowiedź, w której radna mówi, że dzień po głosowaniu nie po myśli wójta, została wezwana do sekretarza i usłyszała, że jej mąż nieprawidłowo użytkuje teren dzierżawiony od gminy. "Dlaczego tę sprawę próbowano wyjaśnić ze mną, a nie z mężem? Odczytuję sprawę, jako próbę zdyscyplinowania członka komisji rewizyjnej"- skarżyła się radna na portalu. Wcześniej, tuż po głosowaniu, od samego wójta miała usłyszeć słowa: "co, wójt ci się nie podoba?".

Sekretarz spotkanie z radną opisywał inaczej, a swoją wersję również spisał w służbowej notatce odczytanej na sesji: - Radna sama zabiegała o spotkanie. Rozpoczęła je od tłumaczenia się ze swojego sposobu głosowania, a przecież to jak glosuje to wyłącznie jej sprawa - mówił.
O wykrytych nieprawidłowościach w biznesie męża miał jej powiedzieć "z sympatii", skracając formalną drogę komunikowania.

- Wielokrotnie mówię pracownikom: słuchajcie, zadzwońcie do petenta, zaoszczędzimy na znaczku - wspierał go wójt. - Nie można się w tym od razu doszukiwać jakichś nieprawidłowości, czy arogancji. Mówił również: - Znamy się od wielu lat, zawsze głosowaliście jak chcieliście. Po co robić awanturę?
Radna Tomoń przyznała, że tłumaczenie się z głosowania, a nawet chęć przeprosin wójta i sekretarza, to prawda. - Były rozmowy z radą, kto jak zagłosuje. Powiedziałam, że na "tak", ale przed sesją dostałam inne informacje i wstrzymałam się od głosu. Gryzło mnie to, bo jestem słowna.

Debiutującej w samorządzie radnej bronili koledzy z rady, twierdząc, że sekretarz powinien mieć więcej wyczucia. Dyskusję uciął dopiero przewodniczący Krzysztof Grzywnowicz. Jego zdaniem przekazanie informacji dotyczącej biznesu męża może i było słuszne, ale czas niewłaściwy. Sekretarz przyznał mu rację: - Z dzisiejszej perspektywy, widząc do czego to doprowadziło, będę rozmawiał z radnymi przy świadkach, albo przy drzwiach otwartych.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!